W PiS coraz głośniej mówi się, że na jesień dojdzie do zmiany na stanowisku premiera. Beatę Szydło miałby zastąpić osobiście prezes PiS Jarosław Kaczyński – donosi "Rzeczpospolita".
Choć o odejściu Szydło spekulowało się już kilkakrotnie, to właśnie teraz taka decyzja ma być najbardziej prawdopodobna. Jak twierdzi "Rzeczpospolita", wynika to z co najmniej dwóch powodów. Pierwszym jest fatalna reakcja rządu na sytuację po nawałnicach. – Nie ma wątpliwości, że w tej sprawie premier Szydło spóźniła się zarówno pod względem politycznym, jak i zarządczym. To był jeden z najgorszych tygodni naszego rządu od wyborów – mówi informator "Rz". W grę ma też wchodzić wymiana kilku ministrów.
Drugi czynnik to wzmocniona pozycja prezydenta Dudy, który m.in. decyzją ws. wet do ustaw o sądownictwie wybił się na niezależność. Dlatego "aktywność Dudy i jego doradców musi spotkać się z konkretną odpowiedzią".
Kiedy roszada mogłaby nastąpić? Mówi się o listopadzie. Prezes Jarosław Kaczyński podczas kongresu w Przysusze zapowiadał "kompleksowy przegląd i weryfikację ministrów", a jako termin wskazywał drugą rocznicę rządu.
Jeśli chodzi o nazwiska potencjalnych następców Szydło, wymienia się dziś tylko jedno. To Kaczyński miałby stanąć na czele rządu. Ten scenariusz, jak pisze "Rz", całkowicie zmieniłyby kształt naszej sceny politycznej i działania obozu rządzącego.
W naTemat pisaliśmy o tym, że sama Szydło jest wypalona i zmęczona sprawowaniem funkcji premiera. Z doniesień "Newsweeka" wynika też, że ma dość sterowania z tylnego siedzenia, czyli z Nowogrodzkiej, gdzie urzęduje prezes PiS.