Sprawa obrony sądów niby już trochę ucichła, ale za sprawą wypowiedzi premier Szydło wraca ze zdwojoną siłą. Bo jak inaczej określić sytuację, w której szefowa polskiego rządu stwierdza wprost, że nie był to autentyczny protest społeczeństwa, a wykreowana odgórnie akcja. Czy można wyobrazić sobie proces przeciwko premier po tych słowach? – Odpowiedź na to pytanie wymagałaby solidnej analizy prawnej – mówi m.in. w rozmowie z naTemat prof. Marek Safjan, specjalista w zakresie prawa cywilnego, były prezes TK, sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Prof. Marek Safjan: Nie chcę wchodzić na płaszczyzną stricte politycznych ocen. Natomiast jako sędzia i prawnik uważam, że protesty, które obserwowaliśmy w lipcu przeciwko projektom ustaw - które mogły być niezwykle destrukcyjne z punktu widzenia niezawisłości sądownictwa - dowodziły dojrzałości społeczeństwa i były autentycznym aktem obywatelskiego niepokoju. Mogę powiedzieć, że to był przejaw obywatelskiej odpowiedzialności za to w jaki sposób należy postrzegać, przestrzegać i gwarantować wolności i prawa konstytucyjne, a zwłaszcza zasadę trójpodziału władzy. Ta zasada dla bardzo wielu ludzi w Polsce - a nie tylko dla prawników i ekspertów prawa konstytucyjnego - wydawała się być bezpośrednio zagrożona.
Wiele osób nie ukrywa, a nawet manifestuje publicznie swoje oburzenie w związku ze słowami premier Szydło; przekonują że nikt ich nie opłacał, ani nimi nie sterował, tylko spontanicznie pojawili się na ulicach. Twierdzą, że szefowa polskiego rządu kłamie. Czy wyobraża pan sobie proces, przewód prawny przeciwko premier Szydło, związany z tą wypowiedzią oczywiście?
Odpowiedź na to pytanie wymagałaby solidnej analizy prawnej z punktu widzenia zarówno przesłanek prowadzących do odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych, takich jak godność obywatelska, jak i zakresu wolności słowa osób, które sprawują władzę. Mnie jako sędziemu nie wypada wchodzić w analizy, które dotyczyłyby przyszłego procesu sądowego przeciwko premier polskiego rządu.
Dlatego rozmawiamy o sytuacji zupełnie hipotetycznej i poruszamy się w sferze spekulatywnej. A przypomina pan sobie takie precedensy?
Nie przypominam sobie w tej chwili w kontekście Polski procesów przeciwko przedstawicielom rządu. Ale chyba były rzeczywiście przynajmniej zapowiadane procesy przeciwko Andrzejowi Lepperowi, który z trybuny sądowej oskarżył kilku polityków o przestępstwa. Były też skargi przeciwko dziennikarzom za obrażenie głowy państwa Watykan i Kościoła katolickiego Jana Pawła II. Gdy chodzi o ochronę godności polityków był też głośny proces związany z wypowiedziami bezdomnego z Dworca Centralnego o prezydencie Lechu Kaczyńskim.
Coś jeszcze pan sobie przypomina?
Pamiętam, że w momencie gdy były już prezydent Francji Francois Hollande powiedział coś, co było obraźliwe w stosunku do sędziów - przy czym obraźliwe w stopniu bez porównania mniejszym niż wypowiedzi niektórych polskich polityków - jego słowa wywołały natychmiastową reakcję wszystkich środowisk sędziowskich, prawniczych. I kilka dni później prezydent Hollande tłumacząc się ze swoich słów przepraszał przedstawicieli trzeciej władzy za wykroczenie poza dobry obyczaj w relacjach między władzą wykonawczą a sądowniczą. To pokazuje, jakie powinny być stosunki między różnymi władzami.
To w Polsce takie przeprosiny powinny padać chyba codziennie za mówienie przez polityków PiS o sędziach, że są "specjalną uprzywilejowaną kastą", "kolesiami", "mafią w togach" itd…
W Polsce sędziowie wielokrotnie oczekiwali na takie gesty. Zarówno sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego jak i inni. Wyrażali swoje ogromne zaniepokojenie i rozżalenie takim kwalifikowaniem ich, ale o ile pamiętam żadnego procesu nie było.
Wróćmy jeszcze to słów premier Szydło. Pewnie jej wypowiedź miała mieć walor publicystyczny, ale jak technicznie mógłby wyglądać taki hipotetyczny pozew przeciwko premier polskiego rządu. Rozumiem, że to powinien być jakiś pozew zbiorowy, który wyszedłby od organizatorów manifestacji w obronie sądów?
Stawia mnie pan w bardzo niezręcznej sytuacji. Jako sędzia nie chciałbym się odnosić do kwestii politycznych.