Nie da się ukryć, że na świecie istnieje wiele zboczeń, perwersji. Weźmy za przykład mięsożerców. To prawdziwi hipokryci. Obżerają się żywymi istotami: kurczakami i świniami i obruszają się na wieść o tym, że ktoś może jeść mięso psa. Co to za wybieranie, które zwierze może być przyjacielem człowieka, a które nie? Albo zezwalamy na jedzenie wszystkiego, albo niczego. A przecież mięso psa jedli podobno nawet powstańcy warszawscy w czasie II wojny światowej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
A teraz weźcie głęboki oddech i uspokójcie się, bo nie ma co się wkurzać. Tak właśnie działa trolling. Też początkowo myślałem, że facebookowy fanpage "Fanatycy psiego mięsa" i wydarzenie "Marsz dla legalizacji psiego mięsa w Polsce!" to prowokacja. Forma akcji społecznej miłośników zwierząt czy innych ekologów, którzy chcieli pokazać obłudę Polaków. Myliłem się, ale przynajmniej nie dałem się nabrać na to, że to całkiem na serio. Co innego inni internauci. To jeden z bardziej nośnych tematów: los zwierząt.
Metoda na zwierzęcego hipokrytę
Los naszych braci mniejszych nie jest nam obojętnych. Dopóki nie stajemy się głodni. Wtedy segregujemy co głaszczemy, a co wkładamy do buzi. Kiedy ktoś to będzie starał się zaburzyć, wpadamy w szał. Komentarze na wydarzeniu z legalizacją psininy to istny festiwal nienawiści.
Akcja zatoczyła tak szerokie kręgi, że nawet nabrała się Joanna Krupa. Dołączyłem do wydarzenia, by być na bieżąco przy pisaniu artykułu, ale się wypisałem, bo zaczęły mnie hejtować zupełnie przypadkowe osoby.
Na wydarzenie zlecieli się też inni prowokatorzy, którzy jeszcze bardziej zaogniają atmosferę i nakręcają hejt.
Jedni lubią grać w szachy, drudzy skakać ze spadochronem, a inni wkurzać ludzi. Internet to perfekcyjny poligon doświadczalny, bo ogromna ilość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że tylko przypomina prawdziwy świat. To iluzja, rządząca się podobnymi, ale jednak innymi prawami. Pamiętajmy o tym, nim wyrwiemy sobie wszystkie włosy z głowy lub dostaniemy zawału. Internetowym trollom w większości zależy na tym, byście mieli "ból dupy". Czasem robią prowokacje w słusznym celu, ale komu by się chciało. Ta z psim mięsem powstała "dla beki". Napisałem do autorów strony. Nie odpisali mi, ale wrzucili zrzut ekranu mojej wiadomości na jakąś facebookową grupę. Jeden z internautów podesłał mi wtedy poniższego screena.
Oczywiście powyższe zdjęcie też może być sfabrykowane. Nie zmienia to faktu, że wydarzenie i stronę założyli nie fanatycy psininy, bo tacy (o ile istnieją w Polsce) wiedzą, że zabijać można tylko zwierzęta gospodarskie. Chyba nikt by się specjalnie nie ujawniał z tym, że popełnia przestępstwo? A jednak ludzie wierzą w takie rzeczy i przez to sprawiają, że to zjawisko nie wymiera, a wręcz nasila się. To jednak broń obosieczna.
Znam chłopaka, który za swój post na Facebooku niemal trafił na dołek. I to przez własną głupotę. Co roku przed Sylwestrem tworzone są wydarzenia apelujące o nie strzelanie fajerwerkami, bo straszą zwierzęta. On napisał na jednym z nich, że trzyma w swojej piwnicy psa, a o północy odpali mu rakietę prosto w cztery litery. To była oczywiście nieprawda, tylko idiotyczny żart. Jednak zaraz były apele o wyrzucenie go z uczelni, bo hańba i dostał wezwanie na komendę. Skończyło się na pogadance. Minęło kilka lat, a ludzie nadal się nie nauczyli czym są prowokacje internetowe i można z nimi walczyć m. in. przez ignorancję. Naprawdę nic złego się nie stanie jeśli nie odpowiemy na czyjś kąśliwy komentarz.
Ciśnięcie matkom i paniom domu
Żyjemy w nerwowych czasach. Wkurza nas wszystko, czasem ciężko zachować spokój. Do białej gorączki doprowadzają nas politycy, celebryci czy szef w pracy. Jest jednak specyficzna grupa ludzi, która przejmuje się wydawać by się mogło błahymi sprawami. To tzw. "grażynki" (nie obrażając Grażyn) i matki czyli internetowe "madki". Zdrowie, dziecko (trolle mówią na maluchy "gówniaki"), dom, mąż to ich oczka w głowie. Kiedy ktoś myśli inaczej niż one, wpadają we wściekłość i piszą litanię przekleństw w komentarzach.
Trudno uwierzyć, że istnieją tacy ludzie, prawda? Nieraz nieświadomie trollują samych siebie np. głupimi przemyśleniami. To tzw. samozaoranie i woda na młyn u innych przedstawicieli tego internetowego gatunku. – Prowadząc tę stronę naprawdę ,można stracić wiarę w ludzkość. Czasem śmiejemy się z kłótni o biedronkowe maskotki, a innym razem pokazujemy, że są ludzie, według których zgwałcona 12-latka jest sama sobie winna – mówi administrator strony "Grażyny na forach", która publikuje różne wpisy i dodaje: – Mamy naprawdę świetną zabawę robiąc nasze "Grażyny". Piętnowanie głupoty to zbyt wysoki cel, ale jakby się udało, nie byłoby źle.
Najnowszy patent na podniesienie ciśnienia madkom to żarty z "Gangu Świeżaków", które nie tak łatwo dostać w popularnym dyskoncie. Powstała nawet grupa "Nie dostalam/em świeżaka z 1 edycji" dedykowana osobom, które chcą pozwać Biedronkę do sądu za to, że nie dostały upragnionego pluszaka. Teraz ruszyła druga edycja, a wraz z nią bratobójcza walka o naklejki potrzebne do "darmowej" maskotki (trzeba wcześniej wydać ponad 2 tys. złotych).
Trolle wiedzą gdzie uderzać. Na Facebooku jest pełno grup, które gromadzą madki i grażyny. Są pewne tabu, których poruszenie na forum doprowadzi do krwawej jatki. – Na przykład polecam wejść na grupę dla matek i zacząć wychwalać poród przez cesarskie cięcie (śmiech). Albo napisać, że jako kobieta wolimy karmić dziecko butelką, bo nie chcemy mieć obwisłych piersi – zdradza mi administracja "Grażyny na forach", która choć nie trolluje, to bacznie obserwuje co się dzieje w sieci. Kiedyś wrzuciłem na grupę "Co dziś na obiad?" zdjęcie gotowej zupki chińskiej, a obok niej popielniczki pełnej kiepów. Zostałem zbesztany od góry do dołu przez fanatyków zdrowej żywności. Z nich też łatwo kpić, a zrobiłem to w ramach "zemsty" za znajomą. Wcześniej pokazała im własnoręcznie przygotowany wegański koktajl. Dostała po głowie za to, że nie dostarcza swemu organizmowi odpowiednich składników.
Wegetarianizm i weganizm to też oddzielna para kaloszy, niektórzy nie potrafią zrozumieć, że ktoś po prostu nie chce jeść mięsa (nie tylko z psa). Klient poszedł do IKEA i nie było sosu do klopsików. "Jeden jedyny posiłek wegański w IKEA i już zniszczony przez brak sosu, za który zapłaciłem, a którego nie otrzymałem" napisał na Facebooku i rozpętał burzę. Pod naszym artykułem jest pełno komentarzy dowodzących na to, że mało co tak wkurza Polaków jak żywieniowy kaprys, a "weganin" to słowo-klucz.
Madki są też konserwatywne (a może nowoczesne?) jeśli chodzi o szczepienia. Jeśli jesteśmy masochistami to możemy napisać, że są dobre. I czekajmy na reakcje.
Szkalowanie Polski i Polaków
Skuteczność trollingu bierze się też z ogromnego rozwarstwienia społecznego w Polsce. Mamy ludzi biednych, a potem od razu bogatych. Klasa średnia stanowi małą grupę. To tak jak ze średnim wynagrodzeniem w naszym kraju – pozorna liczba, która pokazuje, że wcale nie jesteśmy tak słabym krajem. Brak pieniędzy i perspektyw jest zmartwieniem niejednego z nas. Guru krajowego trollingu to youtuber Testoviron, który ujawniał "całą prawdę o Polakach". Pokazywał swoje rolexy, śmiał się z naszych przywar i głupoty, mówił, że jest Żydem, a wszystko prawił ironicznym tonem, przy tym źle wymawiał literkę "R" i nie pokazywał twarzy, lecz umięśniony brzuch. Szpanem doprowadził do furii tysiące internautów i stał się żywą legendą.
To najłatwiejszy sposób trollingu: obśmiewanie "polactwa" i naszych świętości. Trolle nie szkalują Jana Pawła II, bo go nie szanują tylko, żeby wkurzyć ludzi. Kiedy Facebook wprowadził swego czasu reakcję do postów "duma" w postaci tęczowej flagi - nie wszyscy od razu ją mieli. Ktoś oszukał setki ludzi, zachęcając ich do wpisywania tagu #jp2gmd. W ten sposób mieli mieć dodaną nową reakcję, a tak naprawdę pisali skrót od sentencji używanych przez internetowych "śmieszków" - Jan Paweł 2 gwałcił małe dzieci.
Chwalenie się bogactwem połączone z np. uchodźcami, którzy przecież dostają gigantyczny socjal to już wirtualny armagedon. Geopolityka to bardzo wdzięczny temat. Ktoś udaje imigranta i wystarczy, by napisał cokolwiek. Łapie się na to nawet na to stowarzyszenie walczące z rasizmem i ksenofobią.
Właściciel fałszywego konta "Rehman Ali" pewnie nie mógł wyjść z samouwielbienia po tym jak mu się udała ta akcja. I to kolejna, bo kiedyś "szukał" mieszkania. To również rozeszło się po sieci, a internauci nie szczędzili rasistowskich komentarzy.
Ma to jednak pozytywny efekt: niepodważalne dowody na to jak bardzo nienawistnym jesteśmy narodem. Potrafimy zezwierzęcić się i wydać wyrok nawet na fikcyjną osobę. Trolle mają radochę, chwalą się tym na zamkniętych forach, bo mają fikcyjne konta, więc nic im nie grozi, a my jako Polacy powinniśmy się wstydzić. Inny sposób na pokazanie do czego jesteśmy zdolni to wrzucenie na grupę sprzedażową ogłoszenia o darmowej rzeczy do oddania.
Kolejną "epicką" akcją była oferta darmowego telewizora. Wielu uwierzyło, że ktoś chce się pozbyć plazmy w zamian za pseudo-licytację. Wystarczyło napisać dlaczego to właśnie ty powinieneś dostać sprzęt (podobne akcje są przy konkursach np. na karnety festiwalowe, ale prowadzą je sprawdzone profile). Ludzie się płaszczyli, a autor tego "baita" (czyli prowokacji) publikował potem wiadomości od płaszczących się ludzi. Potępiamy zachowanie zarówno trolla, jak i samych internautów. Byliby chyba gotowi zabić, a przynajmniej pozbawić się godności za rzecz niepierwszej potrzeby.
Powyższe screeny to oczywiście jeden z wielu przykładów trollingu, które można mnożyć. Jeśli nie będzie komu psuć krwi, internetowe śmieszki stracą rację bytu. Generalizowanie też jak wiadomo nie jest dobre. Wiele trollowanych osób to potencjalni oszuści, cwaniacy, którzy chcą nas wykiwać. Trolling może więc też służyć dobrym celom, zwłaszcza jeśli ktoś wyłudza rzeczy na "chorą córkę".
Na początku zabawne jest to jak ludzie się wpieniają w komentarzach, ale po pewnym czasie to jednak dość przykry widok, zwłaszcza, że sami możemy paść ich ofiarą. Sam nieraz dałem się nabrać, dlatego teraz jestem wyczulony, ale internauci są coraz bardziej zmyślni i przebiegli. Można przez to popaść w paranoję. – Naród raczej nie dojrzeje, bo nie da się uśrednić poziomu inteligencji albo go drastycznie wywindować. Zawsze będą ludzie, którzy będą wykłócać się o byle co albo będą ludzie z niebezpiecznymi poglądami – mówi administrator "Grażyny na forach". Olewajmy, piętnujmy, a w razie czego zgłaszajmy strony, grupy, komentarze i wydarzenia administracji Facebooka - do usunięcia.
Wszyscy pamiętamy jak niedawno wściekł się Filip Chajzer, gdy śmiano się ze śmierci jego syna. W końcu nie wiadomo, jaki los spotkał internetowego śmieszka. Kulturysta Jaglak internetowego hejtera ukarał w wymyślny sposób: nagrał z nim filmik na YouTube i wymusił zamiast grzywny prace społeczne. To są jednak celebryci, którzy mają i środki i ludzi do ścigania trolli. Nam, zwykłym szarakom pozostaje zaciśnięcie zębów, bo niby są kary za hejtowanie, ale nikt jeszcze nie trafił za durny wpis za kratki. I prędko nie trafi, bo policja musiałaby nie robić nic innego tylko pukać do drzwi pryszczatych nastolatków. Ich jest za dużo, a naszą jedyną bronią jest tłumaczenie czemu to co robią jest złe. Może to do nich w końcu trafi, nim oni trafią do więzienia.