Na policję zgłosili się dwaj młodzi mężczyźni, którzy przyznali się do zbiorowego gwałtu na polskiej turystce i peruwiańskiej osobie transpłciowej w Rimini – ta wiadomość włoskiej agencji ANSA obiegła wczoraj serwisy informacyjne. Okazuje się, że podejrzani sami oddali się w ręce wymiaru sprawiedliwości, bo przekonał ich do tego ojciec.
Włoska policja ujęła już czterech podejrzanych o zgwałcenie w Rimini polskiej turystki i osoby transpłciowej z Peru. Dwaj młodzi mężczyźni pochodzenia marokańskiego, w wieku 15 i 17 lat, zgłosili się wczoraj sami. Kolejni dwaj – Kongijczyk i Nigeryjczyk – zostali ujęci przez funkcjonariuszy w ciągu kilkunastu następnych godzin. Ojciec podejrzanych chłopaków, którzy sami zgłosili się na policję, udzielił wywiadu włoskiej gazecie "Resto del Carlino", którą następnie zacytował prestiżowy "Corriere della Sera".
Ojciec rozpoznał swoich synów na nagraniach z monitoringu upublicznionych w mediach. "Kazałem im iść prosto do karabinierów. Może się zdarzyć, że ktoś kradnie telefon komórkowy, ale nie że atakuje kobietę. Jeśli oni to zrobili, to muszą za to zapłacić" – powiedział gazecie ojciec dwóch mężczyzn podejrzanych o zbiorowy gwałt.
Według ojca, przytaczającego słowa jednego z synów, w czwartek w Rimini czterej młodzi mężczyźni mieli kraść telefony komórkowe. Byli pod wpływem alkoholu. Decyzję o zgwałceniu podjęli spontanicznie. Ich ofiarami zostały kobieta z Polski i osoba transpłciowa z Peru.
Kilka dni temu duża, włoska gazeta "La Republicca" opublikowała wywiad ze zgwałconą Polką. Potem okazało się, że wywiadu nie było, a przytaczane w gazecie wypowiedzi pochodzą od osoby, która miała odwiedzić kobietę w szpitalu. To wydarzenie każe ostrożnie podejść do wywiadu z ojcem podejrzanych chłopaków.