Cieszymy się, że u nas nie ma zamachów, ale eksplozje są i to wcale nie rzadko. Tak naprawdę człowiek ma wrażenie, że zdarzają się co chwila w każdym zakątku Polski. Najczęściej ludzie zrywają się na równe nogi, myślą, że to jakieś fajerwerki albo petarda i śpią dalej. Choć huk potrafi być tak wielki, że obudzi pół bloku. Dopiero rano widać, że to bankomat wyleciał w powietrze, przy okazji wysadziło kawał ściany w sklepie, a odłamki zniszczyły samochody. Tak, w ciągu kilku minut, potrafi zniknąć kilkadziesiąt tysięcy złotych. Syndrom nowych czasów?
To nie jest jeden przypadek, ani dwa. Tych przypadków są dziesiątki, a może i więcej w skali kraju. Na tyle dużo, że z punktu widzenia Kowalskiego może to już zacząć wyglądać na plagę. A jeśli tak, może wysadzanie bankomatów powinno stać się szczególnym polem do działania dla ministra Błaszczaka?
Bo te zdjęcia naprawdę robią wrażenie. A także opisy i słownictwo, które wokół nich się pojawia – detonacja, eksplozja, ładunki wybuchowe. – U nas to nie był ładunek typu dynamit, biegli dopiero to badają. Ale zniszczenia były duże. Bankomat umieszczony był w oknie banku. Część znajdowała się wewnątrz, na zewnątrz była tylko płyta czołowa. Dlatego fala wybuchu poszła jednocześnie w dwóch kierunkach. Szyby wyleciały, regały były poprzewracane – opowiada nam st. asp. Paweł Chojnowski z sieradzkiej policji.
Naruszona konstrukcja budynku
Wybuch miał miejsce w malutkiej miejscowości Klonowa zaledwie kilka dni temu i stał się dużą lokalną sensacją. Było koło 3-ej w nocy. Huk pobudził mieszkańców.
Mniej więcej w tym czasie w mediach pojawiły informacje o wysadzeniu kilku innych bankomatów w innych częściach Polski. W sieci bardzo wiele jest doniesień na ten temat. "Usłyszałam huk jakby ktoś nas bombardował" – napisała jedna z internautek na FB. Praktycznie nie ma miesiąca, by nie było takiego przypadku. Choć nie zawsze tak spektakularnego, jak ten z czerwca w Międzyborzu pod Wrocławiem.
Póki co, nikt przy okazji nie zginął. Ale niektóre eksplozje bywały ogromne, a straty nimi wywołane szacowano nawet na kilkaset tysięcy złotych. W Międzyborzu eksperci musieli sprawdzać, czy nie naruszona została konstrukcja budynku banku. Taką wyrwę w ścianie zostawili po sobie rabusie.
– To taki znak czasów. Kiedyś były napady na bank i teraz też się zdarzają. Ale bankomat to taki mini bank. Po co wchodzić do instytucji, skoro można wysadzić, czy porwać bankomat. Tak rozumują włamywacze – mówi naTemat mł insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Wyrwali bankomat ze ściany
Na jego terenie w tym roku były cztery takie przypadki. W tym jeden wyrwania bankomatu ze ściany Biedronki w Białce Tatrzańskiej i porwania go w całości za pomocą łańcucha przyczepionego do samochodu. Można się pośmiać, że przynajmniej obyło się bez wybuchu, choć szok był równie niemały, a pieniądze zniknęły.
Eksplozje mają znamiona pewnych cech wspólnych. Najczęściej zdarzają się między 1 a 3 w nocy. Trwają kilka minut. Często nikt nie reaguje, myśląc, że to fajerwerki. – Sprawcy używają może nie materiałów wybuchowych, ale gazów wybuchowych, które są palne. W ten sposób wysadzają bankomat i uciekają w ciągu kilku minut. Zdarzało się, że kasetki z pieniędzmi były rozprute na miejscu, ale też zabierane – mówi Sebastian Gleń.
Jego komenda współpracuje w tej kwestii z grupami policyjnymi z innych województw. – Zakładamy możliwość, że sprawcy nie są stąd. Mamy podejrzenia, że mogą to być osoby zamiejscowe, które przyjeżdżają na nasz teren. Stąd współpraca z policjantami z innych województw, gdzie były podobne przypadki. Osoby które się tym specjalizują mogą jeździć po całym kraju. Porównujemy wszystkie sprawy – mówi naTemat. Żadnych szczegółów, a tym bardziej podobieństw, podać jednak nie może.
"Nikt nie poda, ile ukradli"
Podobnie jak kwot, które włamywacze znajdują w bankomatach. To tajemnica, której nie uchyli żaden policjant, ani firmy, które są właścicielami bankomatów. Kilkadziesiąt tysięcy – to jednak największy ogólnik, który w lokalnych mediach pojawia się najczęściej, choć granica potrafi przesunąć się i w górę, i w dół. Padały też spekulacje rzędu 100 tys. zł – np. w Dobrzycy koło Pleszewa. – Kwoty? Nikt tego Pani nie poda, nikt nie chce zachęcać przestępcy – mówi Sebastian Gleń.
Aspirant Paweł Chojnowski: – Nie podajemy kwot. Nie napędzamy przestępców. W razie zatrzymania grozi za to do 10 lat.
Firma Euronet też zwraca na to uwagę. "Nieupublicznienie jakichkolwiek szczegółów dotyczących tego typu zdarzeń w Polsce i za granicą, m.in. wysokości skradzionych kwot czy skali ich występowania, ma na celu ochronę użytkowników bankomatów oraz samych urządzeń przed ewentualnymi ponownymi działaniami złodziei" – odpowiedziała na nasze pytanie Ewa Miziołek, dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży Euronet Polska.
Ilość gotówki w jedynym bankomacie zależy od wielu czynników. – Wszystko jest uwarunkowane historią danej maszyny. Jeśli stawia się nowe urządzenie, to analitycy szacują, jaka kwota i ilość dostaw gotówki będzie potrzebna. Z czasem buduje się historię takiej maszyny i decyduje, jak często trzeba ją zasilać, żeby nie przeładowywać bankomatu gotówką, ani nie wysyłać niepotrzebnych konwojów. Czasami jest to dwa razy w miesiącu, a czasami dwa razy w tygodniu – opowiadał nam przed laty Jacek Koszel, dyrektor zarządzający w IT Card Centrum Technologii Płatniczych.
Nigdy nie czeka się do momentu, gdy z maszyny zejdzie cała gotówka. Nieczynny bankomat nie leży w niczyim interesie, dlatego wszystko opiera się o historię danego urządzenia i indywidualny plan jego zasilania. Pytany o sumy w bankomatach, stwierdził, że zależnie od popularności, to kwestie kilkuset tysięcy złotych w jednej maszynie. Wiele zależy też od klasy sejfu, który pozwala na przechowywanie określonej sumy pieniędzy.
Różne są zabezpieczenia
Zaznaczmy wyraźnie, żeby zniechęcić ewentualnych śmiałków – nie wszystkie eksplozje są udane dla złodziei. Bywa, że wysadzą bankomat, ale uciekają zanim zdążą zabrać kasetę z pieniędzmi. Różne bankomaty mają też różne zabezpieczenia. – Niektóre mają czujniki. Gdy coś się dzieje, to centrala natychmiast jest powiadamiana. Wtedy dzwonią do nas, że bankomat zgłasza im próbę włamania. Mają też ochronę, która od razu przyjeżdża. Ale są też bankomaty, które nie mają ochrony. Poziom zabezpieczeń jest różny – przyznaje mł. insp. Sebastian Gleń.
Przedstawicielka Euronet przyznaje, że ich bankomaty objęte są stałym monitoringiem. "Jakiekolwiek sygnały świadczące o możliwości popełnienia przestępstwa są natychmiastowo przekazywane do specjalnych grup interwencyjnych" – zapewnia.
A za granicą...
Oczywiście, nie jest to tylko polska domena. Tak zdarza się też na Zachodzie, a media szczególnie sporo rozpisywały się o wysadzaniu bankomatów w Wielkiej Brytanii. W kwietniu ujęto 7-osobową szajkę, która ukradła w ten sposób ponad 550 tys. funtów (powodując straty rzędu 160 tys.) – pisał o tym "Guardian".
W lutym szczególny taki przypadek miał miejsce w Austrii. Z bankomatu zniknęło 18 tys. euro. Jednym z trzech sprawców okazał się 35-letni Polak. Pod koniec sierpnia – jak podała PAP – usłyszał wyrok 4 lat więzienia. W sierpniu nie mniej ciekawie było w Stanach Zjednoczonych, gdzie ktoś postanowił ukraść cały bankomat za pomocą... wózka widłowego.
dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży Euronet Polska.
Zdarzenia te mają charakter incydentalny, a sprawcy tego typu zajść są surowo karani. W celu szybkiego ich zatrzymania, Euronet ściśle współpracuje z policją. Wszelkie informacje związane zarówno z charakterem oraz przedmiotem prowadzonych działań objęte są klauzulą poufności i obligują firmę do nieujawniania szczegółów.