
Cieszymy się, że u nas nie ma zamachów, ale eksplozje są i to wcale nie rzadko. Tak naprawdę człowiek ma wrażenie, że zdarzają się co chwila w każdym zakątku Polski. Najczęściej ludzie zrywają się na równe nogi, myślą, że to jakieś fajerwerki albo petarda i śpią dalej. Choć huk potrafi być tak wielki, że obudzi pół bloku. Dopiero rano widać, że to bankomat wyleciał w powietrze, przy okazji wysadziło kawał ściany w sklepie, a odłamki zniszczyły samochody. Tak, w ciągu kilku minut, potrafi zniknąć kilkadziesiąt tysięcy złotych. Syndrom nowych czasów?
Wybuch miał miejsce w malutkiej miejscowości Klonowa zaledwie kilka dni temu i stał się dużą lokalną sensacją. Było koło 3-ej w nocy. Huk pobudził mieszkańców.
Na jego terenie w tym roku były cztery takie przypadki. W tym jeden wyrwania bankomatu ze ściany Biedronki w Białce Tatrzańskiej i porwania go w całości za pomocą łańcucha przyczepionego do samochodu. Można się pośmiać, że przynajmniej obyło się bez wybuchu, choć szok był równie niemały, a pieniądze zniknęły.
Podobnie jak kwot, które włamywacze znajdują w bankomatach. To tajemnica, której nie uchyli żaden policjant, ani firmy, które są właścicielami bankomatów. Kilkadziesiąt tysięcy – to jednak największy ogólnik, który w lokalnych mediach pojawia się najczęściej, choć granica potrafi przesunąć się i w górę, i w dół. Padały też spekulacje rzędu 100 tys. zł – np. w Dobrzycy koło Pleszewa. – Kwoty? Nikt tego Pani nie poda, nikt nie chce zachęcać przestępcy – mówi Sebastian Gleń.
Zdarzenia te mają charakter incydentalny, a sprawcy tego typu zajść są surowo karani. W celu szybkiego ich zatrzymania, Euronet ściśle współpracuje z policją. Wszelkie informacje związane zarówno z charakterem oraz przedmiotem prowadzonych działań objęte są klauzulą poufności i obligują firmę do nieujawniania szczegółów.
Zaznaczmy wyraźnie, żeby zniechęcić ewentualnych śmiałków – nie wszystkie eksplozje są udane dla złodziei. Bywa, że wysadzą bankomat, ale uciekają zanim zdążą zabrać kasetę z pieniędzmi. Różne bankomaty mają też różne zabezpieczenia. – Niektóre mają czujniki. Gdy coś się dzieje, to centrala natychmiast jest powiadamiana. Wtedy dzwonią do nas, że bankomat zgłasza im próbę włamania. Mają też ochronę, która od razu przyjeżdża. Ale są też bankomaty, które nie mają ochrony. Poziom zabezpieczeń jest różny – przyznaje mł. insp. Sebastian Gleń.
Oczywiście, nie jest to tylko polska domena. Tak zdarza się też na Zachodzie, a media szczególnie sporo rozpisywały się o wysadzaniu bankomatów w Wielkiej Brytanii. W kwietniu ujęto 7-osobową szajkę, która ukradła w ten sposób ponad 550 tys. funtów (powodując straty rzędu 160 tys.) – pisał o tym "Guardian".
Pod koniec sierpnia – jak podała PAP – usłyszał wyrok 4 lat więzienia. W sierpniu nie mniej ciekawie było w Stanach Zjednoczonych, gdzie ktoś postanowił ukraść cały bankomat za pomocą... wózka widłowego.
