
Gdy wpiszesz w wyszukiwarce jego imię i nazwisko, wyskoczy ci słowo "wpadki". Dariusz Szpakowski z jednej strony świetnie buduje emocje, z drugiej - myli nazwiska piłkarzy. I coraz częściej słyszy, że powinien myśleć o emeryturze. Z czołowym komentatorem TVP porozmawiałem właśnie o tym, ale również o niedawno zakończonym Euro i problemach polskiego futbolu.
Żaden inny piłkarski komentator telewizyjny nie potrafi tak doskonale „sprzedać” dobrych momentów, chwil sportowego sukcesu. Ma atuty, których nie da się zatracić brakiem przygotowania i ignorancją. Ale właśnie, ignorancja to druga strona medalu, za którą przysługuje mu nota jeden. Za lekceważenie widza, za przejęzyczenia, pomyłki, nieznajomość nazwisk - pisaliśmy o tym kilka razy w „Telewizyjnych szpakach”. Niestety, świat „Szpakowi” ucieka, a on, choć mógłby, już nie próbuje go gonić.
Chodziło mi raczej o mecze, w których Polacy nie grają. Na przykład taki finał.
Trochę żal, że to już koniec. Zresztą podobnie jak inni. Kogo teraz nie pytam o Euro, słyszę coś w stylu: "jakoś tak teraz smutno, jakoś czegoś brak, tego nastroju, tych przeżywanych emocji".
Szkoda tylko, że do poziomu imprezy nie dostosowała się nasza reprezentacja. Czy wierzy pan w to, że polska reprezentacja na kolejnych wielkich imprezach będzie się prezentować lepiej? Tu grała u siebie, miała banalną grupę. Miała wszystko.
Te słowa są niestety ciągle aktualne. Ja tam powiedziałem, co należałoby zrobić. I teraz my wszyscy o tym mówimy, ale niewiele robimy. A wątpliwe, by Salomon był w stanie nalać z pustego. Z czego my mamy zrobić ten sukces? Gdzie teraz są nasze kluby? By coś osiągnąć, trzeba mieć ku temu podstawy. Tymczasem my podniecamy się tym, że jakiś polski zespół wychodzi z grupy w Lidze Europy. A spójrzmy na taką Hiszpanię. Barcelona i Real odpadły w tym sezonie w półfinałach Ligi Mistrzów, ale za to mieliśmy hiszpański finał Ligi Europy. Do tego te ich juniorskie kadry, które wygrywają kolejne turnieje. A już niedługo jest olimpiada i myślę, że Hiszpania tam też będzie mogła się cieszyć. I co? Efekt jest prosty i dość logiczny. My nie wychodzimy z grupy, a oni znów są mistrzami.
Jak mam czas, to tak. A dlaczego pan pyta?
Niemal w każdym wywiadzie, gdy pada pytanie o wpadki, broni się pan tym, że w badaniach opinii publicznej zdobywa pan pierwsze miejsce wśród komentatorów.
