
Zdarzenie miało miejsce w ostatni piątek w godzinach popołudniowego szczytu. Nagranie tego, co zdarzyło się w Alejach Jerozolimskich w Warszawie w korku tuż przed Dworcem Zachodnim, trafiło na YouTube po weekendzie. I od razu w sieci zawrzało a pod adresem taksówkarzy posypała się masa epitetów. Wszyscy zastanawiali się, o co poszło. Nie, nie udało nam się poznać przyczyn bijatyki. Ale za to życie dopisało do tej historii nowy, całkiem optymistyczny rozdział.
Byłam w takim szoku, kiedy na nią (chodzi o "megankę" – przyp. red.) wpadli, że nie zrobiłam nic. Ani zdjęcia, ani zapamiętania numerów tablic, zero… Po powrocie do domu okazało się, że superbohaterzy mieli tyle krzepy w rękach, że zostawili mi ślady wgnieceń na karoserii. Od razu w piątek pojechałam na policję zgłosić całą sytuacje, ale pan policjant – choć bardzo miły – powiedział, że nic nie mogą zrobić, bo szkoda nie była wyrządzona "specjalnie", więc kwalifikuje się to tylko do sądu cywilnego.
Jak cały ten incydent wyglądał z Pani punktu widzenia?
