
Województwo opolskie – szargane ostatnio na wszystkie strony z powodu afery z festiwalem – stało się pionierem. Pierwszym takim w skali kraju, gdzie politycy różnych opcji poszli po rozum do głowy i zasiedli razem przy jednym stole. Gdy zatem Jan Pietrzak naśmiewał się w opolskim amfiteatrze z opozycji, ta szykowała się właśnie do ogłoszenia wspólnej deklaracji. Można zażartować, że dała mu niezłego prztyczka w nos. Tak jak Patrykowi Jakiemu, który z tego miasta pochodzi.
Chodzi o tzw. Deklarację Opolską. Ugrupowanie radnego podpisało ją razem z PO, Nowoczesną, PSL, KOD, Mniejszością Niemiecką, stowarzyszeniem Otwarta Rzeczpospolita... Znalazło się w całym spektrum opozycyjnych ugrupowań i organizacji społecznych, które w ten sposób zamanifestowały, że nie zgadzają się z rządami PiS i potrafią ze sobą współpracować. "Opolszczyzna, jako region oparty na różnorodności, wielokulturowości oraz szacunku, solidarności i umiejętności współdziałania, może stanowić przykład dla innych" – tak podsumowali swoje porozumienie na Facebooku.
"Obserwujemy sytuację w kraju i podzielamy zaniepokojenie obywatelek i obywateli łamaniem podstawowych praw i wolności obywatelskich, dzieleniem społeczeństwa na lepszych i gorszych obywateli, nasilającymi się przejawami dyskryminacji, nietolerancji i innych postaw uderzających w godność człowieka."
Ci, którzy podpisali deklarację, cieszą się przede wszystkim z tego, że udało się pokazać, iż mimo różnic opozycja potrafi mówić jednym głosem. Mówią o randze – To pierwszy bardzo ważny krok zrobiony w stronę przełamania narracji, w której PiS nie ma opozycji, gdyż jest ona rozbita i kompletnie niespójna w niczym. Pokazujemy, że wcale tak nie musi być. A nasz cel jest taki, żeby zaanonsować, iż w postaci opozycji jest przeciwnik godny uwagi. To deklaracja, że na różnych boiskach działamy przeciwko PiS – mówi naTemat Witold Zembaczyński, poseł .Nowoczesnej z Opola, jeden z sygnatariuszy.
Pytam opolskich polityków, co ta współpraca opozycji ma oznaczać w praktyce. "W trosce o los naszej Ojczyzny, zachowując pluralizm poglądów i szacunek dla różnorodności, deklarujemy podjąć wspólny wysiłek związany z pełną współpracą naszych środowisk na rzecz obrony konstytucyjnych wartości" – tak zobowiązują się w Deklaracji.
W pewnym sensie jest to sojusz, choć na dzień dzisiejszy nie jest to sojusz wyborczy. Podpisanie deklaracji może ewentualnie stać się przyczynkiem do dalszym rozmów w przyszłości. Uważam, że rozmowy powinny być dalej podejmowane. Startowanie z kilku komitetów osobno, gdy po drugiej stronie jest zjednoczona prawica PiS, oznacza, że szans wielkich na wygraną nie ma nikt. I w wielu sejmikach, po wyborach PiS, może przejąć władzę. Teraz zobaczymy, czy wszyscy sygnatariusze Deklaracji będą na tyle dojrzali, by rozmawiać o czymś więcej, czy tylko na takich deklaracjach się skończy. Mam nadzieję, że jednak będą dalsze inicjatywy.
Inicjatywa wzbudziła ciekawość wielu, ale też nie zabrakło kpin. Niektórzy wytykają np., że logo Deklaracji Opolskiej przypomina kampanię zwolenników poszerzenia Opola (której opozycja była przeciwna). "Życzę sukcesu. Oby znowu nie znalazł się jakiś jątrzyciel i nie rozwalił wszystkiego od środka" – ktoś napisał.
