Województwo opolskie – szargane ostatnio na wszystkie strony z powodu afery z festiwalem – stało się pionierem. Pierwszym takim w skali kraju, gdzie politycy różnych opcji poszli po rozum do głowy i zasiedli razem przy jednym stole. Gdy zatem Jan Pietrzak naśmiewał się w opolskim amfiteatrze z opozycji, ta szykowała się właśnie do ogłoszenia wspólnej deklaracji. Można zażartować, że dała mu niezłego prztyczka w nos. Tak jak Patrykowi Jakiemu, który z tego miasta pochodzi.
W ostatnich miesiącach o Opolu mówiło się niemal non sto. Najpierw z okazji przymusowego wcielenia do miasta kilku okolicznych miejscowości, potem – zamieszania wokół festiwalu. Teraz może być jeszcze głośniej. Bo w żadnym mieście Polski nie było dotąd takiego wspólnego sojuszu opozycji przeciwko PiS, jak tu. Paradoksalnie, ogłoszonego właśnie po festiwalu, na którym Jan Pietrzak szydził, że opozycja jest groźniejsza od władzy, a zażenowani widzowie wychodzili z ławek.
– Publiczność w Opolu jest wyrozumiała, ale wyjątkowo nie znosi mieszania polityki z piosenką. Tak... W tym samym Opolu, gdzie Jan Pietrzak brzydko zwracał się do części społeczeństwa, to społeczeństwo pokazało, że potrafi być razem – przyznaje Piotr Mielec, opolski radny SLD, gdy pytam go o to "zrządzenie losu". Podkreśla, że pod względem tego posunięcia opozycji, Opole jest pionierem w kraju. – Mam nadzieję, że w ślad za nami pójdą inne regiony – mówi.
"Nie zgadzają na sposób rządzenia Polską przez PiS"
Chodzi o tzw. Deklarację Opolską. Ugrupowanie radnego podpisało ją razem z PO, Nowoczesną, PSL, KOD, Mniejszością Niemiecką, stowarzyszeniem Otwarta Rzeczpospolita... Znalazło się w całym spektrum opozycyjnych ugrupowań i organizacji społecznych, które w ten sposób zamanifestowały, że nie zgadzają się z rządami PiS i potrafią ze sobą współpracować. "Opolszczyzna, jako region oparty na różnorodności, wielokulturowości oraz szacunku, solidarności i umiejętności współdziałania, może stanowić przykład dla innych" – tak podsumowali swoje porozumienie na Facebooku.
– Ta deklaracja ma pokazać wspólnotę poglądów. To, że sygnatariusze nie zgadzają na sposób rządzenia Polską przez PiS. Że społeczeństwo jest dzielone na lepszą i gorszą część, że się nie zgadza z reformą sądownictwa, którą forsuje rząd, a także z innymi aspektami życia publicznego, które PiS bardzo szybko zmienia – mówi Piotr Mielec.
Efekt w sieci? I na tak, i na nie (o czym dalej). "Świetna idea!", "Brawo Opolszczyzna!" – takich głosów nie brakuje. Jeden z internautów napisał: "Super inicjatywa, tylko taką "bronią" możemy odsunąć PiS .Takie wspólne działania odniosą oczekiwany skutek! Brawo Opole, a na co czeka Wrocław i inne miasta????".
Na różnych polach przeciwko PiS
Ci, którzy podpisali deklarację, cieszą się przede wszystkim z tego, że udało się pokazać, iż mimo różnic opozycja potrafi mówić jednym głosem. Mówią o randze – To pierwszy bardzo ważny krok zrobiony w stronę przełamania narracji, w której PiS nie ma opozycji, gdyż jest ona rozbita i kompletnie niespójna w niczym. Pokazujemy, że wcale tak nie musi być. A nasz cel jest taki, żeby zaanonsować, iż w postaci opozycji jest przeciwnik godny uwagi. To deklaracja, że na różnych boiskach działamy przeciwko PiS – mówi naTemat Witold Zembaczyński, poseł .Nowoczesnej z Opola, jeden z sygnatariuszy.
Prace nad Deklaracją trwały dwa miesiące. – Mimo wszystko jej skonstruowanie nie było proste. Ale dogadaliśmy się sami ze sobą, potrafiliśmy usiąść do stołu i wspólnie ustalić, co jest naszym priorytetem – mówi naTemat Marcin Gambiec, radny z kluby Mniejszości Niemieckiej. Jak on traktuje ten dokument? – To forma zaprzeczenia wszystkim działaniom, które w obecnej polityce mają miejsce. Pokazanie, że opozycja potrafi się zjednoczyć – mówi.
Dlaczego akurat tu? Dlaczego Opole stało się pionierem? Co ma takiego w sobie, czego nie ma w innych miastach? Marcin Gambiec tłumaczy to tak: – Staliśmy się w ostatnim czasie bardzo konfliktogennym regionem. Doszło do poszerzenia miasta, choć mieszkańcy się na to nie zgadzali, ale rząd uznał, że jest to dla nich dobre. Potem doszła kłótnia wokół festiwalu. To było zalążkiem do działania.
Wspólny start w wyborach?
Pytam opolskich polityków, co ta współpraca opozycji ma oznaczać w praktyce. "W trosce o los naszej Ojczyzny, zachowując pluralizm poglądów i szacunek dla różnorodności, deklarujemy podjąć wspólny wysiłek związany z pełną współpracą naszych środowisk na rzecz obrony konstytucyjnych wartości" – tak zobowiązują się w Deklaracji.
Czy zatem pojawi się wspólna lista wyborcza w wyborach samorządowych 2018? Mówią, że za wcześnie o tym mówić, na razie nie ma o tym mowy, ale kto wie?
Poseł Zembaczyński przyznaje, że inaczej może być z wyborami na prezydenta miasta. – W przypadku wyborów prezydenta będziemy w Opolu współpracować. Prowadzimy rozmowy, by był to wspólny kandydat obywatelski, nienależący do żadnej partii, ale popierany przez nasze ugrupowania – mówi.
Partia Razem przeciwko
Inicjatywa wzbudziła ciekawość wielu, ale też nie zabrakło kpin. Niektórzy wytykają np., że logo Deklaracji Opolskiej przypomina kampanię zwolenników poszerzenia Opola (której opozycja była przeciwna). "Życzę sukcesu. Oby znowu nie znalazł się jakiś jątrzyciel i nie rozwalił wszystkiego od środka" – ktoś napisał.
Z podpisania dokumentu wyłamała się też Partia Razem. "Jako pro-demokratyczna opozycja uważamy, że idea zjednoczenia wszystkich lokalnych środowisk przeciwko PiS-owi i opolskim "Jakiewiczom” jest nieskuteczna i doprowadzi do zgubnych konsekwencji. Zapomnienie o różnicach w programie dla walki o demokrację jest jej zaprzeczeniem" – tak argumentuje swoje odmienne stanowisko.
Tak czy inaczej, ta inicjatywa to ewenement w skali kraju. I pewien symbol, który innym regionom mógłby dać do myślenia.
Reklama.
Fragment Deklaracji Opolskiej
"Obserwujemy sytuację w kraju i podzielamy zaniepokojenie obywatelek i obywateli łamaniem podstawowych praw i wolności obywatelskich, dzieleniem społeczeństwa na lepszych i gorszych obywateli, nasilającymi się przejawami dyskryminacji, nietolerancji i innych postaw uderzających w godność człowieka."
Piotr Mielec
SLD
W pewnym sensie jest to sojusz, choć na dzień dzisiejszy nie jest to sojusz wyborczy. Podpisanie deklaracji może ewentualnie stać się przyczynkiem do dalszym rozmów w przyszłości. Uważam, że rozmowy powinny być dalej podejmowane. Startowanie z kilku komitetów osobno, gdy po drugiej stronie jest zjednoczona prawica PiS, oznacza, że szans wielkich na wygraną nie ma nikt. I w wielu sejmikach, po wyborach PiS, może przejąć władzę. Teraz zobaczymy, czy wszyscy sygnatariusze Deklaracji będą na tyle dojrzali, by rozmawiać o czymś więcej, czy tylko na takich deklaracjach się skończy. Mam nadzieję, że jednak będą dalsze inicjatywy.