Przedstawiony przez prezydenta Dudę projekt ustawy o Sądzie Najwyższym wprowadza instytucję skargi nadzwyczajnej, czyli możliwość wniesienia skargi na prawomocne orzeczenie każdego sądu, jeśli ktoś czuje się nim skrzywdzony. Wzbudza to wiele kontrowersji w środowisku prawniczym. – Jest to pomysł, który na pewno przyniesie więcej szkody niż pożytku. Jest on
tylko pozornie prospołeczny. W rzeczywistości spowoduje chaos w wymiarze sprawiedliwości. Jest też obawa, że politycy wykorzystają tę instytucję we własnym interesie – mówi w rozmowie z naTemat Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący prezydium Forum Współpracy Sędziów
Podoba się panu pomysł instytucji "skargi nadzwyczajnej”, która znalazła się w propozycjach prezydenta?
Sędzia Bartłomiej Starosta: Absolutnie mi się ten pomysł nie podoba. Uważam, że wprowadzenie takiej instytucji może podważyć zaufanie społeczeństwa do państwa i prawa i to w dużo większym stopniu niż obecnie. Zagraża to również bezpieczeństwu obrotu prawnego. Każde orzeczenie sądowe z ostatnich 20 lat może być wzruszone, a sprawa ponownie rozpoznana. Zgodnie z założeniami tej zmiany sąd ma kierować się zasadą sprawiedliwości społecznej, która nie została nigdzie zdefiniowana, a przez każdego może być inaczej rozumiana.
Ta nowa instytucja zakłada możliwość zaskarżania prawomocnych wyroków wszystkich sądów?
I daje możliwość wniesienia skargi od każdego prawomocnego wyroku. W ub.r. było ich w sądach I i II instancji prawie 300 tys... Podobne narzędzia skarżące już chyba istnieją ale można je stosować tylko w wyjątkowych przypadkach.
Mamy już skargę o wznowienie postępowania, skargę kasacyjną oraz skargę o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. Strona postępowania ma wobec tego instrumenty do podważenia prawomocnego orzeczenia, ale jedynie z ważnych powodów, ściśle określonych w przepisach prawa. Poza tym Prokurator Generalny posiada określone uprawnienia pozwalające mu na zaskarżenie prawomocnych orzeczeń. Można też wspomnieć o prawie łaski Prezydenta RP.
Głównym zarzutem Polaków pod adresem wymiaru sprawiedliwości jest opieszałość postępowań. Ta skarga pewnie jeszcze je wydłuży?
Na pewno niczego nie przyśpieszy, a wręcz przeciwnie. Uważam, że w najbliższym czasie, jeśli ta ustawa zostanie uchwalona, do Sądu Najwyższego mogą wpłynąć miliony spraw. Otwiera się nową możliwość dla osób, które nie zgadzają się z prawomocnymi orzeczeniami. I to na przestrzeni 20 lat.
Czy to nie podważa fundamentalnej zasady, że prawo nie może działać wstecz?
Tutaj orzeczenia działałyby wstecz, a nie prawo. Ale oczywiście pojawia się cała masa problemów, które występowałyby w związku z uchylaniem takich orzeczeń. Choćby w sytuacji gdyby np. jakaś sprawa dotyczyła prawa własności i to prawo własności zostało przeniesione na inną osobę np. w wyniku spadkobrania, darowizny czy sprzedaży. Co wtedy? W tych sprawach mają orzekać ławnicy powołani przez Senat, czyli polityków. Będą w tych sprawach orzekali także nowi sędziowie Sądu Najwyższego. Nowym sędzią Sądu Najwyższego może być prokurator lub sędzia z 10-letnim stażem. Jest niebezpieczeństwo wykorzystania podporządkowania nowych sędziów.
Prezydent oddaje prawo inicjowania takich skarg politykom. Grupa posłów
będzie mogła zakwestionować dowolny wyrok.
Tak. Skoro Pan prezydent powołał się na nazwisko Janusza Wojciechowskiego, obecnego audytora w Europejskim Trybunale Obrachunkowym i mówił o "Dudapomocy”, to uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w ramach tej "Dudapomocy”, sam weryfikował skargi obywateli, jeśli rzeczywiście chce im pomóc. Powtórzę, że to mogą być miliony spraw, które zaleją Sąd Najwyższy i sparaliżują go na wiele lat.
Czyli podsumowując ta nowa instytucja skargi nadzwyczajnej może być
szkodliwa dla wymiaru sprawiedliwości?
Jest to pomysł, który na pewno przyniesie więcej szkody niż pożytku. Jest on tylko pozornie prospołeczny. W rzeczywistości spowoduje chaos w wymiarze sprawiedliwości. Jest też obawa, że politycy wykorzystają tę instytucję we własnym interesie.