To, co działo się tu w ostatnich dniach, może dawać do myślenia. Była tu Anita Gargas ze swoją ekipą, a TVP pokazała materiał o patologiach w Inowrocławiu. Państwowa Inspekcja Pracy badała urlopy prezydenta, teraz pojawiło się CBA. Urzędnicy mówią, że to jednak nie wszystko. W ostatnich miesiącach był jeszcze NIK i parę innych kontroli. – Wie pani, że synem prezydenta jest poseł Krzysztof Brejza. Jak nie mogą uderzyć w syna, uderzają w ojca. Tak uważam – mówi wprost przewodniczący Rady Miasta.
Dwoje kontrolerów CBA pojawiło się w środę, zupełnie niezapowiedzianie. Nikt nie wiedział, że szykuje się taka wizyta. – Po prostu weszli i zażądali dokumentów. Nie powiedzieli o co chodzi. Nie mamy najmniejszego pojęcia, jaki jest powód ich wizyty. Możemy się tylko domyślać, że ktoś złożył donos na prezydenta – mówi nam jeden z urzędników.
CBA zainteresowała się zamówieniami publicznymi w Wydziale Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej w latach 2015-2017. W urzędzie szybko uznano, że to element walki politycznej. – Te kontrole są zbyt częste. Jak się jedna kończy, to druga zaczyna. Już kilka miesięcy temu była u nas CBA, ale nic nie znaleźli. Nie było żadnych zarzutów korupcyjnych, ani niegospodarności. A teraz mamy kolejną kontrolę. To nagonka na prezydenta – mówi naTemat przewodniczący Rady Miasta Tomasz Marcinkowski.
"Może teraz desant komandosów Macierewicza?"
Ta świadomość jest aż nadto widoczna w samym Ratuszu. "Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza, który w tym roku zdobył drugie miejsce w rankingu najlepszych prezydentów miast, musi być dla rządzących dziś Polską jakimś wielkim zagrożeniem skoro tyle czasu, służb i pieniędzy poświęca się na próbę zdyskredytowania i utrudnia się pracę włodarzowi miasta" – napisał Urząd Miasta w komunikacie, który otrzymaliśmy mailem.
Komunikat kończy się humorystycznym akcentem, w którym czuć absurdalność całej sytuacji, choć z oceną oczywiście trzeba poczekać na wyniki kontroli: "Spodziewamy się kolejnych podobnych akcji. Może tym razem jakiś desant komandosów ministra Macierewicza na ratusz?".
Sam prezydent zachowuje spokój. – Spokojnie, jeszcze mnie w kajdankach pokazowo nie wyprowadzono, choć wiem, jak się to marzy grupce moich przeciwników. Moją rodzinę przygotowałem na taki scenariusz. Dziś bycie prezydentem miasta to nie tylko zaszczyty i honory – tak zareagował.
"Myślę, że to nie jest przypadkowa kontrola"
Inowrocław znajduje się w województwie kujawsko-pomorskim, liczy blisko 75 tysięcy mieszkańców. Czwartą kadencję prezydentem jest tu Ryszard Brejza, który w liczącej 23 radnych Radzie Miasta ma większość. PiS jest w opozycji i to dość wyjątkowej. –Jesteśmy chyba ewenementem w skali kraju, bo PiS dogadał się z SLD. Razem występują praktycznie na wszystkich konferencjach prasowych – mówi Tomasz Marcinkowski. Dodaje, że pierwsze donosy na prezydenta pojawiły się przed ostatnimi wyborami samorządowymi, ale nasiliły się po wyborach parlamentarnych. A teraz kontrola goni kontrolę.
– Syn prezydenta, pan Krzysztof Brejza jest dosyć aktywnym posłem, pracującym w jednej z komisji śledczych. Myślę, że jeśli nie można w żaden sposób zaszkodzić posłowi, to w sposób bardzo brzydki próbuje się szkodzić na szczeblu samorządowym jego ojcu. Myślę, że akurat w Inowrocławiu nie jest to przypadkowa kontrola. Taka jest moja opinia – uważa przewodniczący Rady Miasta. Przypomnijmy, poseł Brejza jest członkiem komisji ds. wyjaśnienia afery Amber Gold. Tu pisaliśmy, jak staje się problemem dla Prawa i Sprawiedliwości.
Czy coś może być na rzeczy? Nie udało nam się porozmawiać z posłem. Taki wątek pojawia się jednak w komentarzach internetowych. O takich podejrzeniach mówi nam jeden z lokalnych przedsiębiorców: – Od jakiegoś czasu obserwujemy nalot na Inowrocław. Wyjątkowo interesują się nami rządowe instytucje. Być może ma to jakiś związek z posłem Krzysztofem Brejzą.
Lokalna opozycja widzi to jednak zupełnie inaczej. Radny SLD, Andrzej Kieraj: – To mit i robienie osobą posła tarczy obronnej dla prezydenta. Uważam, że Ryszard Brejza po prostu nie spełnia się w roli prezydenta.
To ten radny osobiście nasłał na Brejzę kontrolę z Państwowej Inspekcji Pracy. Poszło o urlop prezydenta. – To ja to zrobiłem. Ja napisałem donos, jak twierdzi prezydent. Nie może być tak, że od 2002 roku, odkąd rządzi, nie wykorzystuje urlopu, tylko bierze ekwiwalent – tłumaczy. Ryszarda Brejzę ocenia źle, uważa, że kłamie, nie spełnia obietnic wyborczych, a 15 lat rządów mógł wykorzystać lepiej. A poza tym nie współpracuje z opozycją. – Powiedział o nas, że jesteśmy opozycją strachu. A ja na to: lepiej być opozycją strachu niż koalicją interesu – mówi.
"Jakby dostali instrukcje, czym mają się zająć"
Jakby nie było, z powodu tych licznych kontroli o Inowrocławiu zrobiło się głośno. Ale nie tylko z tego powodu, choć zdaniem zwolenników prezydenta, wszystko łączy się w całość.
Cofnijmy się nieco z czasie. Kilka tygodni temu do Inowrocławia przyjechała ekipa telewizyjna programy Anity Gargas. Chcieli zrobić materiał o pewnej nieruchomości, ale – jak słyszę w urzędzie – zakres tematów, które dziennikarka postanowiła poruszyć, szybko zaczął się poszerzać.
– Jakby dostali instrukcje, czym mają się zająć – mówi jeden z urzędników. Powstał materiał o patologicznym układzie w urzędzie. Przy okazji wyśmiano ubiór rzeczniczki, która – okazało się – jest w ciąży, ale o tym nikt nie wspomniał. Ratusz uznał, że materiał zmanipulowano. W materiale widać, m.in., jak prezydent ucieka przed ekipą. Ratusz twierdzi, że przed nikim nie uciekał. Ten wątek mocno jest komentowany w sieci i trudno jednoznacznie ocenić, kto ma rację.
– W tym dokumencie pokazano tylko część spraw. Materiału w Inowrocławiu jest tyle, że starczyłoby na więcej programów – reaguje radny Andrzej Kieraj.
Ludzie byli oburzeni
TVP pokazała materiał Anity Gargas na początku października i w Inowrocławiu wybuchła burza. Lokalny przedsiębiorca: – To był tendencyjny materiał. Program z tezą, którą miało być: "niszczymy tych, których chcemy zniszczyć". Mieszkańcy byli zdziwieni, że tak przedstawiono prezydenta.
Ale obraz poszedł w świat, wielu zaczęło się zastanawiać, że może coś jest na rzeczy. Inni, że chyba o to komuś chodziło. – Jeżeli materiał obejrzał przeciętny obywatel, to mógł odnieść wrażenie, że faktycznie działa tu jakiś układ. Po tym materiale odebrałem jednak wiele telefonów. Ludzie byli oburzeni – mówi Tomasz Marcinkowski. "Oj jest Brejza solą w oku PiS. W ostatnich wyborach uzupełniających w Inowrocławiu kandydaci PiS przepadli z kretesem. Trudno się dziwić" – komentowano nagranie w sieci.
Jak w przypadku włodarza każdego miasta, Brejza ma i zwolenników i przeciwników. Jedni chwalą, inni suchej nitki na nim nie zostawiają.
Jeden z mieszkańców najpierw jednak przyznaje, że kiedyś nie miał o nim dobrego zdania, politycznie jest mu raczej nie po drodze, ale teraz złego słowa na siłę nie powie. – Mówi się, że są jakieś powiązania, rządzi już tyle lat. Ale gdyby była tu pani 10 lat temu, to dziś w życiu by pani tego miasta nie poznała, tak się zmieniło. No i wreszcie mamy obwodnicę. Mocno w tej sprawie z synem lobbowali – mówi. Tomasz Marcinkowski: – Tylko opozycja twierdzi, że tu ciemno, brudno, lamy nie świecą. A do nas przyjeżdżają kuracjusze i są zachwyceni. Mówią, że miasto ogromnie się zmieniło.
Wygrali spór o demokrację
W rozmowach z mieszkańcami pojawia się jeszcze jeden ważny wątek, który – według niektórych – może mieć wpływ na wzmożone kontrole. W kwietniu Rada Miasta przyjęła uchwałę, w której wyraziła sprzeciw wobec zapowiadanych wówczas zmian w prawie samorządowym. Wojewoda szybko jednak tę uchwałę unieważnił. Rada zaskarżyła jego decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. A ten w środę przyznał jej rację. "Inowrocław wygrał z wojewodą kujawsko-pomorskim spór w sądzie administracyjnym. Jego przedmiotem była demokracja" – tak ucieszył się inowrocławski ratusz.