Agnieszka Radwańska nie dała szans swojej rywalce. Angelique Kerber odprawiła w dwóch setach i w sobotę zagra na Wimbledonie w wielkim finale. Tomasz Iwański, jeden z najbardziej utytułowanych polskich trenerów, ma bardzo złe zdanie o kobiecym tenisie. Ale Radwańską docenia. Podobnie, jak sukces, który odniosła.
Wchodzę po meczu z Kerber na największe serwisy i wszędzie wokół euforia. Pan ją podziela?
To jest olbrzymi sukces Agnieszki Radwańskiej, temu się nie da zaprzeczyć. Bardzo się cieszę, że Polce się udało bo ona jako jedna z nielicznych gra na korcie w tenisa.
Pozostałe nie grają?
Większość zawodniczek z czołówki tylko mocno odbija piłkę rakietą. Nie oszukujmy się - tenis kobiecy jest teraz słaby.
Niektórzy mówią, że Radwańskiej pomogło szczęśliwe losowanie.
I mają rację. Ale Polkę należy docenić, bo ona ma taką umiejętność, polegającą na tym, że potrafi świetnie wykorzystać korzystną sytuację.
Rozmawiamy zaraz po wygranej Radwańskiej. Z kim byłoby Polsce łatwiej w finale? Z Williams czy z Azarenką?
Myślę, że i z jedną, i z drugą, będzie bardzo ciężko. Na pewno Radwańska nie będzie faworytką finału. Raczej taką pretendentką do tytułu, która będzie mogła pokonać mistrzynię. Trochę jak w boksie. Ten finał może się różnie potoczyć, ale generalnie sądzę, że czy zagra z Wiliams, czy z Arenką, "Isia" będzie miała jakieś 30-35 procent szans.
Jak się panu podobał mecz z Kerber? Wydaje się, że nie stał na zbyt wysokim poziomie?
Nie oglądałem go. Szczerze? Miałem sprawy do załatwienia. Nie był to też mecz z gatunku takich, że zrobię wszystko, przełożę swoje obowiązki, żeby go tylko zobaczyć. Ale wiem jaki był wynik i nie jest on dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Tu zobaczysz jak Radwańska w finale w Miami (2011) pokonywała Szarapową:
Bo Radwańska trzecia w rankingu a Kerber ósma?
Bo grały na trawie. A na tej nawierzchni Radwańska jest dużo lepsza.
Na czym polega słabość kobiecego tenisa, o której pan mówi od lat?
Dla mnie ta dyscyplina w wykonaniu pań to jest przede wszystkim marketing i PR.
Tenisistki zarabiają za dużo?
Nie, to nie jest ten problem. Tu jest jak w ekonomii - mamy pewien rynek i na nim po prostu jest popyt na tego typu usługi. Są różne stacje, kontrakty reklamowe. Proste. Ja nie będę z tym polemizował. Problem w tenisie kobiet polega raczej na pewnej dyskryminacji.
Dokładnie. Weźmy Azarenkę, załóżmy, że wygrywa finał Wielkiego Szlema, w dwóch setach, mecz trwa godzinę. A teraz Nadal, wygrywa finał tego samego turnieju, po wyczerpującym, pięciosetowym boju. I mecz trwa pięć bitych godzin. A jaki jest efekt? Azarenka dostaje za triumf tyle samo pieniędzy co Nadal.