
W serialu "Gotham" Batmana nie ma. Przynajmniej na razie, bo Bruce Wayne jest jeszcze zbuntowanym nastolatkiem. Telewizyjna produkcja, osadzona w najgorszym fikcyjnym mieście na Ziemi, pokazuje jak Gotham City zdobyło swoją złą sławę i stało się stolicą przestępczości. Widzimy narodziny wielu czarnych charakterów, a wszystko to na pograniczu kiczu i gotyku. Uwaga, w tekście znajdziecie spoilery!
Wizerunek Pingwina, który osiadł na stałe w popkulturze, to ten odegrany przez Danny'ego de Vito z "Powrotu Batmana" z 1992 roku. Mały, okrągły, wredny i obleśny. Bardziej przypominał potwora niż człowieka. Pingwin z serialu "Gotham" wygląda jak niezrównoważony emo-kryminalista, choć powłócząc nogą, również przywodzi na myśl sympatycznego ptaka z Antarktydy. Jest też bardziej nieoczywisty i złożony. Z odcinka na odcinek totalnie mu odbija, ale jakimś cudem zawsze cało wychodzi z tarapatów. Są momenty, gdy kibicujemy temu przebiegłemu nieudacznikowi, a są takie w których chcemy, by "upadł i sobie głupi ryj rozwalił" - cytując internetowego klasyka. Wielka w tym zasługa aktora, Robina Lord Taylora, który wciela się w tę niezwykle intrygującą postać i robi to doskonale. Ten 39-letni amerykański aktor nie był znany szerzej przed "Gotham". Jego filmografia nie jest długa, a dotychczasowe role raczej nie były tymi głównymi. Epizodycznie pojawił się np. w bardziej znanym "The Walking Dead"
Kiedyś czytałem, że Batman jest gejem. Kryje się w jaskini, chodzi w gumowym wdzianku, ma swojego Robina, rzadko kto go widział z kobietą. Nawet w jednym z wywiadów, George Clooney przyznał, że tak go też próbował odegrać w filmie "Batman i Robin". Za to w trylogii Christophera Nolana, Mroczny Rycerz, już jest bardziej hetero i nawet widać jak całuje kobietę.
Przez swoją dynamiczną karierę Pingwin zdążył być: szpiegiem, szefem klubu nocnego, prawą ręką jednego z największych gangsterów Carmine'a Falcone'a, wariatem zamkniętym w szpitalu Arkham oraz... burmistrzem Gotham (choć niedługo). Przypadki przestępców-polityków znamy z historii, wystarczy wspomnieć Pablo Escobora. To było do przewidzenia również z tego względu, że potrzeba władzy i dominacji to częsta cecha osób z zaburzeniami psychicznymi, a taką z pewnością jest Cobblepot. Widać to zwłaszcza po tym, jak łatwo wyprowadzić go z równowagi i po tym, jak za nic ma życie innych. To też kwestia trudnej przeszłości, ale w żaden sposób nie można go tłumaczyć. Na podziw zasługuje to, że po trupach do celu zostaje w końcu niekwestionowanym królem Gotham, trzymający całe miasto w garści. Łącznie z burmistrzem i policją.
