Rok 2005 zapisał się w historii polskiej muzyki rozrywkowej jako początek końca Mandaryny. Wtedy to wystąpiła na żywo na festiwalu w Sopocie. Zaliczyła ogromną wtopę, a koncert jest wręcz ikoniczny. Każdy pamięta jej kreację w stylu "glamour", pytanie "Znacie Ev'ry Night?", a przede wszystkim wykonanie, w którym kaleczy zarówno język angielski, jak i język muzyki. Teraz mamy rok 2017, a Mandaryna jakimś cudem nadal jest popularna.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Sentyment to uczucie, które lubi nam czasem płatać figle. Sprawia, że lubimy rzeczy, które w innych okolicznościach traktowalibyśmy z odrazą. Jak inaczej można wytłumaczyć to, że na facebookowe wydarzenie "Chcemy koncertu Mandaryny!" zapisało się - w teorii - ponad 10 tys. osób, a sama wokalistka ma swój własny prężnie działający fanklub? Wystarczy puścić na imprezie jej "Ev'ry Night" i zobaczycie, co się stanie. I to wiele lat po tym jak została besztana przez krytyków muzycznych i miała wielu hejterów na długo przed wejściem w użycie tego słowa. Sama Marta "Mandaryna" Wiśniewska swój fatalny występ tłumaczyła... spiskiem (ktoś wyłączył odsłuchy i popruł jej ubrania).
Utracona młodość to jedna sprawa, przez którą dobrze wspominamy wątpliwej jakości artystów. Druga to zamiłowanie do bycia hipsterem (choć to słowo wyszło z użycia, w przeciwieństwie do Mandaryny!) i słuchania muzyków, którzy jakoś do nas nie pasują. Dlatego wiele młodych ma na playlistach utwory Krzysztofa Krawczyka i Beaty Kozidrak, płytę "2009" Stachurskiego uznaje za wybitną i zna na pamięć teksty Marzi Gaggioli. I dlatego teraz nabijają na YouTube wyświetlenia teledyskom Mandaryny. – Ludzie lubią ją, bo można porobić "bekę", ale trzeba mieć do niej szacunek oraz dystans do tego wszystkiego. Wydaje mi się, że wielu z nas naprawdę chciałoby, by Marta wróciła na scenę – mówi jej fan, Mariusz.
Po trzecie: no cóż, niewielu z nas ma po prostu dobry gust muzyczny o czym dowodzi sukces pewnego gatunku polskiej muzyki dyskotekowej.
Prawdziwa celebrytka
Marta Wiśniewska (z domu Mandrykiewicz) była przez wiele lat w związku z Michałem Wiśniewskim – liderem zespołu "Ich Troje". Ich perypetie miłosne mogliśmy śledzić w reality show "Jestem jaki jestem". Kontrowersyjny muzyk zainspirował Mandarynę do rozpoczęcia kariery wokalistki. Wcześniej tylko tańczyła w zespole przyszłego ex-męża i układała choreografię. – Mandaryna to historia z cyklu "american dream", o której, nie oszukujmy się, każdy marzy – tłumaczy Damian, wielbiciel artystki. Należy do fanklubu, który chce jej wielkiego powrotu.
Mandaryna ma na koncie aż 3 długogrające albumy. Pierwszy "Mandaryna.com" sprzedał się w nakładzie ponad 35 tys. egzemplarzy i osiągnął status złotej płyty. Prócz "Ev'ry Night" znamy ją również z coveru zespołu Whitesnake "Here I Go Again" (nagrała też cover Bon Joviego "You Give Love a Bad Name"). Współpracowała m.in. z producentem nagrań Groove Coverage, zgarnęła mnóstwo nagród (nawet Słowika Publiczności za słynny występ w Sopocie). Przez moment miała nawet swój program w telewizji " Let’s Dance, czyli zrobię dla was wszystko". Wystąpiła w nim sama Renata Berger.
Jak na prawdziwą celebrytkę przystało, ma na koncie rolę w serialach i... kilka skandali. Pomimo tego, że każdy wiedział, że fałszuje, to ktoś ją dopuścił do występu na prestiżowym festiwalu (to był jej debiut na żywo). I tak... brawa dla niej za odwagę. Z kolei jej kawałek "Heaven" został uznany za plagiat piosenki "Jump" Madonny. Popadła też w konflikt z Markiem Sośnickim, który twierdził, że wraz z menadżerką nie zapłaciła mu za skomponowanie nowych piosenek (chciał 750 tys. złotych). Sprawa trafiła do sądu, ale została umorzona. Mandarynie zarzucano nawet, że to nie ona śpiewa w piosenkach.
Mandaryna przymierzała się nawet do czwartej płyty (i współpracy z DJ-em Bobo). W 2013 roku wydała z tej okazji promujący ją lekko dubstepowy numer "Bring The Beat", jednak również w tym roku ogłosiła zawieszenie działalności i wróciła do tego co robi - tańczenia. Ma własną sieć szkół Mandaryna Dance Studio.
"Jak anioła głos, usłyszałem ją"
Urody, ciekawej osobowości i umiejętności tanecznych, Mandarynie odmówić nie można. Niestety, choć oddani fani zaklinają rzeczywistość - jej barwa głosu pozostawia wiele do życzenia. – Lady Gagą nie jest, ale Madonna też mega głosu nie ma, a jest królową popu, nie? Poza tym wokal Polki mocno się poprawił. Polecam nagranie z koncertu w Krakowa z 2006 roku jak live śpiewa "Ev'ry night", czy koncert z Mirca, na którym byłem, i całość była live – mówi fan Damian.
– Według nas Mandaryna tak naprawdę nie miała możliwości czy odwagi, by to udowodnić. Koncerty pełne tańca temu nie sprzyjały, a Sopot Festiwal to ogromny stres. Jeśli wierzyć temu, co sama Mandaryna mówiła kiedyś w wywiadach, nie działał jej tzw. "odsłuch". Jej warunki wokalne na pewno nie są niesamowicie imponujące, ale możliwe, że przy ograniczonym ruchu scenicznym, bardziej kameralnej publiczności i większym doświadczeniu poszłoby jej lepiej. Szkoda, że w czasie bodajże ostatniego występu muzycznego w telewizji (do singla "Bring The Beat" z 2012 roku) postanowiła skorzystać z playbacku – mówil Emil z fanclubu.
Najwyraźniej wokalistka zdawała sobie sprawę, że lepiej idzie jej śpiewanie z "taśmy profesjonalnej", dlatego wspomagała się playbackiem. Ale jej nagrania też nie należą do arcydzieł muzyki pop. Wystarczy posłuchać piosenkę "Always", którą fani często wymieniają jako swoją ulubioną. Nie pomogła nawet obróbka komputerowa i porządny podkład.
Mandaryna była szkolona pod okiem, a raczej uchem znanej ekspertki od emisji głosu, Elżbiety Zapendowskiej, ale od 2004 roku do 2013 roku nie zrobiła wielkiego postępu. Są tacy ludzie, którzy za nic w świecie nie nauczą się śpiewać (sam się do nich zaliczam) i właśnie do nich zalicza się Marta Wiśniewska. Poniższy filmik jest hitem internetu. Uwaga, mogą wam zacząć krwawić uszy. To właśnie z tego występu pochodzi pozdrowienie mandarynomaniaków - "Haba!"
Powrót królowej
"Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym" - Mandaryna wzięła sobie ten tekst Perfectu do serca. Co prawda, nie zrezygnowała ze śpiewania w glorii i chwale, jednak zrozumiała, że się do tego nie nadaje. Możliwe, że popełniła błąd, bo są gwiazdy np. Britney Spears, które na koncertach fałszują, a jednak robią oszałamiającą karierę. Jeśli dokładnie w tym momencie zorganizowałaby koncert, bilety wyprzedałaby się jak na pniu. Nie wiadomo, ile będzie jeszcze trwało to nadmierne zainteresowanie jej osobą. W sierpniu znowu sobie dużo osób przypomniało o Marcie Wiśniewskiej za sprawą Alicji Ruchały. Występowała w Sopocie 12 lat po bohaterce artykułu, założyła więc prowokacyjną koszulkę "Znacie Ewry Najt?". Chciała być złośliwa, a w swoim najnowszym singlu wcale tak nie odbiega wokalnie od Mandaryny.
– Na pewno obecnie nie ma szans, by Mandaryna odbudowała swoją karierę na skalę sprzed 10 lat. Dobrym rozwiązaniem byłyby koncerty w klubach jak robi to np. Gosia Andrzejewicz. Niby obciach, niby kicz, a ludzie przychodzą i dobrze się bawią, a przy okazji do publiki dołączają ci, którzy i tak do danego klubu, by przyszli. Przy okazji przydałaby się płyta - nawet wydana przez małą wytwórnię z promocją opartą głównie na streamingu w stylu mało znanego albumu Mandaryny pt. "AOK" z 2009 roku, który zawierał całkowicie nowy materiał (bez coverów jak wcześniej) w klubowych, bardzo elektronicznych klimatach. Takie koncerty nie mogłyby obyć się oczywiście bez szlagierów takich jak "Ev'ry Night" czy "Bo z dziewczynami". Według nas cały czas jest miejsce na powrót Mandaryny, ale powrót przemyślany – uważa Emil z "Mandaryna Fanclub Poland". Próbowałem się skontaktować z Martą Wiśniewską, ale jak na gwiazdę przystało, nie odezwała się. W studiu tańca też nikt nie odbierał telefonu.
"Można Mandarynie wiele zarzucić, ale w tamtych latach była mniej więcej kimś, kim teraz jest Margaret. Nagrywała w dużej mierze po angielsku, współpracowała z zagranicznymi producentami, "Ev'ry Night" było grane m.in. w niemieckich i austriackich stacjach radiowych, a prezentowane show było pełne tańca, energii i strojów wzorowanych na zachodnich gwiazdach. Obecnie powoli chyba odpuszcza się Marcie Wiśniewskiej "ogromny grzech" w postaci nieudanego występu w Sopocie."