
Ksiądz Artur najpierw trafił na czołówki serwisów informacyjnych z powodu swojego nietypowego hobby, a teraz jest na celowniku kurii. Powód? – ciągle ten sam, krzewienie tężyzny fizycznej i start w zawodach kulturystycznych.
REKLAMA
Artur Kaproń ćwiczy od 16 lat, startuje w zawodach kulturystycznych, a w wolnych chwilach jest trenerem osobistym. Potem zakłada sutannę i idzie do swojej parafii w Osiecznicy. Bo Artur Kaproń jest księdzem, a ksiądz Artur jest kulturystą. Z zamiłowania.
Od kilku dnie rozpisują się o nim wszystkie media. Bez większej przesady można powiedzieć, że ksiądz Artur miał chwilę sławy i przez pięć minut przyćmił takie osoby kościoła jak ksiądz Rydzyk, Boniecki i Oko razem wziętych. Ale ten stan nie mógł trwać długo, w końcu w kurii ktoś stwierdził, że to nie uchodzi, by odoba duchowna wychodziła na scenę w samych slipkach i prezentowała muskularne ciało w pełnej krasie.
Ksiądz Artur na polecenie z kurii odwołał wywiad, którego miał udzielić dziennikarzowi Gazety Wyborczej. "Zrozumiałem swój błąd polegający na tym, że udziałem w Mistrzostwach Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce i Fitness z Mrozach oraz upublicznieniem tego w mediach wywołałem zgorszenie wiernych, za c przepraszam i proszę o wybaczenie" – napisał w oświadczeniu ksiądz kulturysta. Przy okazji nie omieszkał poinformować, że otrzymał kanoniczne upomnienie od biskupa legnickiego Zbigniewa Kernikowskiego, jednocześnie sprostował informację, jakoby miał zgodę od biskupa na start w zawodach.
I tyle. Podobno ksiądz dalej może ćwiczyć kulturystykę. Nie zakazano mu przygotowań do kolejnych zawodów. Czas pokaże, czy jeszcze będzie miał kiedyś szansę udowodnić, że w zdrowym ciele mieszka zdrowy duch.
