Nowy XF Sportbrake to "stary", dobry Jaguar XF - auto, do którego od dawna mam słabość. Projektantom udało się na szczęście z tego sedana zrobić w miarę zgrabne kombi, które nadal dobrze jeździ. Jak ktoś potrzebuje - to proszę bardzo. Raczej się nie zawiedzie.
Zleciało! Pewnie mało kto z was pamięta, ale to nie jest mój pierwszy raz z tym modelem. Jaguara XF w wersji sedan miałem okazję testować na samym początku roku - i nie będę ukrywał, że auto mi przypadło do gustu. Tym bardziej z pewnymi obawami przystępowałem do testu kombi - nie jest łatwo zrobić samochód z takim nadwoziem, który mi się podoba z wyglądu.
XF Sportbrake jednak na pewno nie jest brzydkim autem. Ja osobiście wciąż wybrałbym sedana, ale jeśli ktoś potrzebuje... no to dlaczego nie. Projektantom udało się poprowadzić linię dachu dość przyjemnie - ciągnie się od przedniej szyby i lekko opada ku końcowi auta. Ten zabieg nie sprawił jednak, że na tylnej kanapie jest ciasno - jest całkiem wygodnie. Również i bagażnik jest całkiem słusznych rozmiarów. 565 litrów bez składania kanapy to dobry wynik.
Cała reszta jest w zasadzie identyczna jak w "standardowym" XF - klosze lamp, zderzaki, nawet felgi trafiły mi się te same, które miałem w egzemplarzu testowanym w styczniu.
W środku także jest znajomo. Oczy znowu cieszą wysuwające się nawiewy po odpaleniu silnika, a skrzynię biegów obsługujemy za pomocą okręgu umiejscowionego w tunelu środkowym. Osobną kwestię stanowi wykończenie testowanego modelu. Połączenie rudej skóry z aluminiowymi i drewnianymi wstawkami jest dość nieszczęsne w moim przekonaniu, ale Jaguar ma tyle możliwości konfiguracyjnych, że każdy na pewno stworzy wnętrze zgodnie z własnymi marzeniami. Np takie, jakie widzieliście w teście XF sedana. Bo przecież marzenia są różne.
Zastanawia mnie tylko to drewno. W dotyku jest nieprawdopodobnie plastikowe, jak się w nie postuka dźwięk również taki jest. Czyżby w Jaguarze aż tyle mieli do powiedzenia księgowi?
Jedyna istotna nowość w środku to wirtualny kokpit. Sprawdza się świetnie. W zależności od potrzeb możemy wyświetlić na nim wirtualne zegary (te, w zależności od ustawień auta, świecą się na niebiesko lub czerwono, kiedy chcemy jeździć dynamicznie) czy nawigację. Być może rozdzielczość ekranu mogłaby być trochę wyższa, ale to jedyny zarzut.
A już całkowicie subiektywnie nie jestem też przekonany, czy te wirtualne zegary pasują do charakteru auta. Jaguar XF jest dość mocno dystyngowany. Wyróżnia go to na tle niemieckiej czy japońskiej konkurencji. W sedanie miałem klasyczne zegary i podobały mi się znacznie bardziej. Z drugiej strony razem z wirtualnym kokpitem dostajemy znacznie lepszy ekran w centralnej części auta. Przyjemniejszy w obsłudze i większy. W sedanie miałem do dyspozycji ekran mniejszy, z fizycznymi przyciskami. Ten jest przyjemniejszy w obsłudze, korzysta się z niego trochę tak jak w Range Roverze Velar. Na dodatek możemy wyświetlić całą masę odczytów z auta. Przeciążenia? Spoko. Telemetria, czyli dane o tym jak przyspieszamy i hamujemy? Jasne. Stoper do mierzenia czasu okrążeń na torze? No pewnie, przecież to kombi.
Tym razem trafił mi się też inny silnik. Ostatnim razem miałem do dyspozycji 3-litrowego diesla o mocy 300 koni mechanicznych i momencie obrotowym, którym nie pogardziłaby nie jedna ciężarówka. To była rakieta. Ten silnik nadal jest w ofercie, więc jeśli macie ochotę, to nie zastanawiajcie się.
Tutaj było skromniej. W testowanym egzemplarzu zamontowano 2-litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy. Koni mechanicznych jest 250, a moment obrotowy to 365 Nm. Podstawowa zaleta? Cena. Jaguar XF z takim silnikiem w bazowej wersji jest o ponad sto tysięcy tańszy niż 3-litrowy diesel V6, który tak zachwalam. I jeździ bardzo, bardzo dobrze.
Rozpędza się do setki niewiele wolniej (7,1 sekundy), zawodzi trochę spalanie. Mi w trakcie krótkiego, bo tylko 3-dniowego testu wyszło po mieście... 15 litrów na sto kilometrów. Jeździłem jednak dynamicznie - ten wynik raczej bez większego kłopotu można zbić, o ile chcecie jeździć ostrożnie. Ale przecież nie po to kupujecie Jaguara z 250-konnym silnikiem, nie?
I najważniejsza wiadomość: samochód pomimo nadwozia kombi nie stracił nic ze swoich właściwości jezdnych. To znowu napęd na tył, więc trzeba uważać, co się robi, kiedy jest mokro, ale auto chętnie wchodzi w zakręty pomimo swoich rozmiarów i jest odpowiednio sztywne w zakrętach. Czuć, że każdy twój ruch jest doskonale przenoszony na asfalt. To naprawdę frajda jechać tym samochodem. I szczególnie polecam jazdę w trybie dynamicznym - nie zauważyłem, żeby spalanie było większe, a samochód jest odczuwalnie bardziej żwawy i daje dużo więcej radości z jazdy. W trybie normalnym jest trochę... usypiający. Ale to też może być zaleta.
Podsumowując nowy XF Sportbrake to bardzo udane kombi - a nie jest łatwo zrobić z dobrego sedana dobre kombi. To wciąż auto, które daje ci wiele przyjemności w codziennej eksploatacji, to wciąż auto, które dobrze wygląda.
No i dalej ma ten gen Jaguara, którym się cieszyłem już w styczniu. Sąsiedzi będą zazdrośni.