Reklama.
Nie, to nie ma nic wspólnego z "Belfrem". I nie, nie chodzi o to, że chciał grać jednocześnie w dwóch produkcjach, ale w "Listach do M. 3" producent nie wyraził na to zgody. Po serii nieoficjalnych informacji, Maciej Stuhr sam zabiera głos i wyjaśnia, dlaczego nie znalazł się w obsadzie jednej z najbardziej kasowych polskich komedii.
Miałem rozmowę z producentami filmu "Listy do M.". Uważam, że pierwsza część była naprawdę przyzwoita i nie musimy się jej wstydzić. Teraz zamienia się to powoli w serial, z którego się troszkę wymiksowałem, bo brakuje mi tej odwagi. Ileż lat mam jeszcze siedzieć w tym studiu i mówić: "Oto przychodzą święta". (...)
Popatrzmy na brytyjskie komedie romantyczne, one są nieprawdopodobnie odważne. Jedna scena z "Love Actually", gdzie jeden z bohaterów posuwa inną bohaterkę, kręcąc film porno, właściwie widzimy ich prawie nago i toczy się między nimi przeuroczy dialog. Takich scen w "Listach do M. 3" nie zobaczymy, ponieważ się boimy, boimy się wszystkiego.