Ich sensacyjny filmik, z którego ma wynikać, że rozwikłali zagadkę śmierci Iwony Wieczorek, podbija sieć. Wcześniej duży rozgłos medialny zyskała m.in. przedstawiona przez nich wersja wydarzeń na temat zaginięcia Magdaleny Żuk w Egipcie. Ich metody pracy przypominają działania kontrowersyjnego "detektywa” Krzysztofa Rutkowskiego. Też robią show wokół najgłośniejszych śledztw w Polsce, ale działają inteligentniej. Pozostają bardziej w cieniu wydarzeń i nie widać ich w mediach.
Otaczanie swojego biura nimbem tajemniczości też jest pewnie świadomą techniką marketingową. Bo choć sami podkreślają, że wyjaśniając najgłośniejsze polskie śledztwa nie inkasują za to pieniędzy od zdesperowanych rodzin ofiar, to profesjonalne profilowanie działalności agencji w sieci ma jednoznacznie komercyjny cel. Rozgłos, jaki zdobywają badając głośne sprawy kryminalne, ma im zapewnić klientów, na których zarabiają. I nie ma w tym nic złego.
Prywatni detektywi twierdzą, że rozwiązali sprawę Iwony Wieczorek. Według pracowników biura Lampart w zaginięcie dziewczyny mogą być zamieszani pracownicy firmy sprzątającej. Piszemy o tym tutaj. Wcześniej w sprawie Magdaleny Żuk postawili hipotezę, że padła ofiarą międzynarodowej szajki, która handlowała żywym towarem. Ta teoria do dziś się nie potwierdziła, ale nie można jej też wykluczyć.
– Na pace tego samochodu widać osobę, która ma zakneblowane usta i podbite oczy. Na sto procent nikt z nas nie powie, że to Iwona Wieczorek, ale widać tam twarz kobiety. Ona mogła się udusić swoją własną krwią. Niech ktoś to wyjaśni. My zadajemy pytania – mówi w autoryzowanej rozmowie z naTemat Glinicki.
– My byliśmy w tych kanałach burzowych, mamy filmy i zdjęcia. Ale to są kilometry bardzo niebezpiecznych przejść. Te kanały mogą dokładnie zeksplorować tylko odpowiednie służby – tłumaczy.
Kim są "lamparty”? "Firma detektywistyczna Lampart, to ponad 370 licencjonowanych detektywów. Biuro detektywistyczne Lampart jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Detektywów (WAD– World Association of Detectives). Działamy na całym świecie” – chwalą się na swojej stronie internetowej.
We władzach firmy można znaleźć nazwiska wielu byłych policjantów, czym agencja się zresztą szczyci. Zastępcą prezesa Glinickiego jest Wojciech Majer, były dowódca Centralnej Jednostki Antyterrorystycznej Policji BOA KGP. Z agencją Lampart są związani także m.in Grażyna Biskupska, była naczelnik Wydziału Terroru Kryminalnego KSP i Maciej Woźniak, były negocjator sił powietrznych NATO, a rzecznikiem prasowym jest Krzysztof Hajdas, były rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji.
– Dla nas najważniejszy jest profesjonalizm i wyjaśnienie sprawy. Organy państwa mają dużo większe możliwości by zweryfikować pewne ustalenia. W żaden sposób nie chcemy zastępować organów państwa – podkreśla w rozmowie z naTemat Hajdas.
"Lamparty" odrzucają porównania do metod Rutkowskiego. – Porównanie naszej pracy do metod pana Rutkowskiego jest nieuprawnione. Po pierwsze nikt z nas nie organizuje konferencji prasowych przed rozpoczęciem pracy nad jakąś sprawą, a tak robi pan Rutkowski. Po drugie nigdy nie uprawialiśmy "show” w telewizjach i nikt nas chyba nawet nie widział, ani nie wypowiadaliśmy się w mediach, zanim nie poinformowaliśmy prokuratury o naszych działaniach, czy ustaleniach. Pan Rutkowski robi zupełnie odwrotnie – zaznacza Glinicki.
– My się trzymamy pewnych procedur, bo nie jesteśmy osobami prywatnymi i nam można wiele mniej. Osoba, która nie posiada licencji, jest celebrytą, może sobie opowiadać co chce i nie ponosi za to żadnych konsekwencji. Nasze każde słowo, czy czynność jest weryfikowana pod groźbą utraty licencji. Po trzecie jesteśmy właścicielami własnej strony internetowej, własnego Facebooka, ale nie każemy tam nikomu wchodzić. Nie epatujemy sobą w mediach – tłumaczy prezes agencji Lampart.
A co o agencji Lampart sądzi konkurencja, czyli inni detektywi? W Polskim Stowarzyszeniu Licencjonowanych Detektywów, do którego należy około 70 detektywów zrzeszonych w agencjach i biurach w całej Polsce nie mają nich dobrej opinii.
– Swego czasu otrzymaliśmy od agencji Lampart informację o możliwej współpracy, ale do tej współpracy między nami nie doszło. Ale myślę, że w kontekście tego co zrobili przy okazji śmierci Magdaleny Żuk, to nawet dobrze – mówi w rozmowie z naTemat Krzysztof Szumlas członek Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów.
Pytany o merytoryczną ocenę pracy agencji punktuje. – Ludziom w branży nasuwają się pytania jak to możliwe, że wysłali swoich "agentów” do Egiptu celem przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Magdaleny Żuk zupełnie za darmo, czy dostali zlecenie na wykonanie tej usługi w Egipcie, na ile sobie wycenili taką realizację? Poz tym nie trzeba być detektywem by z wielkim dystansem podejść do informacji o tym, że wskazali rzekomo 72 osoby potencjalnie podejrzane, albo zamieszane w proceder handlu ludźmi i uprowadzeń. Widać niestety kalkę tego co robi Rutkowski – ocenia Szumlas.
– Tak się składa że znam bardzo dobrze Egipt i jego specyfikę i łapałem się za głowę jak słyszałem informacje, które oni przedstawiali w sprawie Magdaleny Żuk. Medialnie było to może chwytliwe, ale z punktu widzenia zawodowego profesjonalizmu poza wszelkimi granicami. Do ustaleń w sprawie pani Wieczorek nie odniosę się, bo nie znam szczegółów – tłumaczy.