Zanim wyruszymy na wakacje, powinniśmy dokładnie przemyśleć, jaki środek transportu wybrać. O ile większość z nas i tak na wakacyjne wojaże wybiera się samochodem, o tyle wcale nie musi on być najbardziej opłacalnym środkiem lokomocji. Zatem, czym wybrać się na urlop? Samochodem, samolotem, czy może pociągiem?
Sezon urlopów czas zacząć. Polacy rozpoczęli wyjazdy wakacyjne w różne zakątki Polski i świata. Od Bałtyku i Podkarpacia, przez Krym, Dalmację i Katalonię. Kierunek nie ma właściwie znaczenia – ważny jest odpoczynek.
Jest tylko jedno "ale". Zanim przystąpimy do relaksu, trzeba zmierzyć się z problemem zaplanowania podróży, a ta, dla niektórych, może okazać się prawdziwą drogą przez mękę. Jak dojechać do naszego celu podróży, aby nie przepłacić i nie stracić chęci do wypoczynku?
Autem najłatwiej?
Samochodem dojedziemy wszędzie (o ile to nam się po drodze nie zepsuje). Cała rodzina może się zapakować i być w pewien sposób niezależna, bo tylko my planujemy sobie całą podróż. Nie musimy się obawiać, że spóźnimy się na pociąg, czy też nie będziemy mieli gdzie w nim usiąść (a i tak się w pociągach PKP zdarza).
Jedynym minusem jest cena. Cena paliw, rzecz jasna. Dziś na jednej ze stacji w Warszawie, zapłacilibyśmy 5,59 zł za litr benzyny. Łatwo więc obliczyć, że jadąc samochodem, który spala 8 l/100 km z
ok. 90 zł
Tyle kosztuje podróż samochodem jednej z czterech osób z Warszawy do Władysławowa.
Warszawy do Władysławowa, na dojazd wydamy ok 360 zł w dwie strony.
Nie jest to wiele, jeśli koszty podzielimy na, przykładowo, czterech pasażerów. Inaczej jest z wyjazdem za granicę. Jadąc ze stolicy do Makarskiej w Chorwacji, musimy liczyć się z kosztem rzędu 1500 złotych. Tu znowu trzeba by to rozłożyć na liczbę pasażerów. Zasada jest prosta – im ich jest więcej, tym mniej wydamy na wyjazd.
Jazda na wakacje samochodem może być opłacalna, ale trzeba wziąć pod rozwagę jeszcze warunki jazdy na drogach. Zanim wyruszymy w podróż, warto spojrzeć za mapę warunków drogowych, zamieszczoną na stronie GDDKiA. A już pobieżne jej prześledzenie może przyprawić nas o ból głowy. Na A4 napotkamy na remonty mostów, na krajowej "jedynce" możemy stanąć w korku w okolicach Torunia, a na drodze do Olsztynka czeka na nas ruch wahadłowy samochodów. Tak więc może lepiej wybrać PKP?
Kolejowe promocje
Polskie Koleje Państwowe kuszą wakacyjnymi ofertami i…komfortową podróżą.
– Pociągiem podróżuje się wygodniej. Nasze pociągi kategorii TLK, Express InterCity są objęte pełną rezerwacją miejsc. Dowiozą nas do centrum miast, a i sama podróż jest komfortowa, gdyż w wagonach możemy się swobodnie poruszać i wykonywać jednocześnie szereg innych czynności – zapewnia rzeczniczka PKP Intercity, Małgorzata Sitkowska w rozmowie z naTemat.
Na czas wakacji PKP Intercity uruchomiło 66 dodatkowych pociągów, które zawiozą pasażerów do typowo turystycznych miejsc. Przygotowano także pule promocyjnych biletów. Już za 49 zł złotych możemy dotrzeć do Trójmiasta. Co ważne, nie musimy obawiać się, że całą podróż spędzimy na korytarzu, bo kupujemy bilet wraz z miejscówką. Jedynym minusem jest to, że ich liczba jest ograniczona. Obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
49 zł
Już za taką kwotę możemy kupić bilet na podróż pociągiem do Trójmiasta.
Jeśli nie uda nam się kupić biletów z puli promocyjnej, to i tak nie jesteśmy na straconej pozycji. Bilet normalny TLK z Warszawy do Gdańska w drugiej klasie kosztuje niecałe 140 zł w obie strony. Podobnie sytuacja wygląda, jeśli wyruszamy na Pomorze z Krakowa.
Poza połączeniami krajowymi, pociągi PKP codziennie wyruszają także za granicę, m.in. do Niemiec, Ukrainy, Austrii czy Francji. Bilety można kupić w kasach międzynarodowych lub – w przypadku Niemiec – przez internet. Na tych, którzy rezerwują bilety wcześniej, także czekają promocję. Jeśli się pospieszymy, możemy kupić bilety już za 19 euro i udać się do Pragi czy Berlina. Za taką kwotę samochodem nie dojechalibyśmy nawet do granicy.
Dobrą ofertą PKP jest też wyjazd do Lwowa lub Wilna. Podróż z Wrocławia do stolicy Ukrainy kosztuje niecałe 30 euro. Natomiast z Warszawy do Wilna możemy pojechać już za 26,60 euro.
Oczywiście cena nie zawsze jest najważniejsza. – Nasze pociągi w 90 procentach cechuje punktualność. Pasażerowie mogą w internecie monitorować obłożenie miejsc w pociągach – zapewnia Małgorzata Sitkowska. Gorzej jeśli akurat nasz pociąg znajdzie się wśród tych 10 proc., a o to przecież nietrudno. Wystarczy gwałtowna burza i silne opady deszczu, żeby skład utknął gdzieś w szczerym polu.
Samolotem też się opłaca
Innym sposobem na dotarcie do celu, jest podróż samolotem. Ci, którzy wolą ekonomiczne rozwiązanie, mogą wybrać tanie linie lotnicze. OLT Express zrewolucjonizował rynek lotniczy w Polsce. Choć ostatnio nie brakuje szeregu afer,
gdzie główną rolę odgrywa właśnie ta marka, to nadal okazje cenowe, zwłaszcza w wakacje, kuszą urlopowiczów. Już za 99 zł, przy wcześniejszej rezerwacji, można polecieć na Pomorze.
Również oferta podróży zagranicznych drogą lotniczą nie należy do najgorszych. Przykładowo Wizz Air oferuje swoim klientom we wtorek, 14 sierpnia, lot do Barcelony za 305 zł. Natomiast 28 sierpnia z tym samym przewoźnikiem można polecieć za 215 zł. Za tę samą cenę także w sierpniu możemy udać się z Katowic do Bourgas.
Jeśli chcemy wybrać się na wakacje ze zwierzakiem, to linie lotnicze dopuszczają taką możliwość: – Małe koty i psy mogą być przewożone w kabinie pasażerskiej, o ile ktoś zgłosi taki zamiar podczas dokonywania rezerwacji. Przewóz zwierząt podlega opłacie w wysokości 50 złotych – informuje nas pracownica Wizz Air.
Trzeba zauważyć, że podróż samolotem pozwoli nam zaoszczędzić sporo czasu. Ani samochodem, ani pociągiem nie dotrzemy przecież do Hiszpanii w trzy godziny.
Co wybrać?
Każdy środek lokomocji ma swoje wady i zalety. Nie można powiedzieć, że bardziej opłaca się lecieć samolotem niż jechać samochodem. Zanim jednak podejmiemy decyzję, czym wyruszyć na urlop, warto sprawdzić oferty różnych przewoźników. Być może będzie tak, że lecąc na wakacje zaoszczędzimy pieniądze, czas i trochę własnych nerwów. Nie należy uprzedzać się też do pociągów, bo kolej niejedno ma imię. A już na pewno nie tylko to najgorsze.