Jeszcze jakieś 10 lat temu w Polsce panowała piwna pustynia. W małym i dużym
sklepie, spożywczaku i monopolowym, smakosz browarka miał do wyboru wśród kilku nieśmiertelnych marek, które można policzyć na palcach jednej ręki. O gustach się nie dyskutuje, ale jeśli nawet uwielbiasz i co dzień wsuwasz schabowego z kapustą i ziemniakami, to po jakimś czasie można się… Nie dokończę. To się jednak radykalnie zmieniło.
Jak grzyby po deszczu wyrosły małe browary lokalne i takie, które chcą za niezależne uchodzić. Bo również wielkie koncerny ruszyły o rynek piw rzemieślniczych. Do wyboru, do koloru. Czego chcieć więcej? I tu zaczął się problem, bo w liczbie dostępnych smaków można się po prostu pogubić.