Pełzająca od tygodni dymisja premier Szydło wywołuje u wielu Polaków coraz bardziej zaskakujące reakcje. Nawet ci, którzy ją krytykowali, nagle zaczynają jej współczuć – jako człowiekowi, nad którym PiS nieludzko pastwi się i upokarza. "Zmiana rządu nic nie zmienia, ale PBS po ludzku może być żal" – napisała nawet szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.
Zdjęcia przygnębionej twarzy Szydło, które zobaczyliśmy przy okazji czwartkowego wystąpienia w Sejmie, nie pozostawiają wątpliwości. W oczach wielu Polaków PiS upokarza szefową rządu. Tym bardziej, że serial z rekonstrukcją rządu trwa od tygodni, a końca nie widać.
"Jak można tak kogoś traktować?", "To, co PiS robi z panią premier, jest żałosne", "Takiego wstydliwego końca rządu nie było dawno w Polsce. Żałosny koniec premier B. Szydło" – takich opinii w sieci jest dziś mnóstwo.
– Ta telenowela z jej odwołaniem ciągnie się ze dwa, trzy miesiące. Odbywają się spotkania poza jej plecami, premier jest jakby eliminowana, choć jeszcze nie ma żadnej decyzji w sprawie rekonstrukcji rządu. Dlatego odbiór społeczny jest taki, jaki jest. Uważam, że w inteligentnym, współczesnym świecie, nie powinno to mieć miejsca. Dlatego ja – może nie tyle, że współczuję pani premier – ale uważam, że to, co się z nią wyprawia, jest po prostu super nieeleganckie – mówi naTemat prof. Janusz Rachoń, były rektor Politechniki Gdańskiej.
– Wychodzę z założenia, że szlachectwo zobowiązuje! Z wykrzyknikiem. Powinna pani to napisać. W związku z tym to, co się dzieje wokół premier, jest po prostu nieeleganckie. Jak ona ma się w tym zachować?
"Łapią się na ludzkim współczuciu dla kobiety"
Beaty Szydło żałują zwyczajni internauci, ale też publicyści i politycy. "Boże, jak mi tej pani premier jest po ludzku żal. Jak można tę kobietę, która pracuje od rana do nocy - a jest to orka - tak traktować?" – na antenie RMF FM zareagował Paweł Kukiz.
I w taki sposób, zupełnie nieoczekiwanie, jakaś grupa Polaków dostrzegła w premier człowieka, który harował od rana do nocy, a teraz non stop słyszy, że chcą się go pozbyć. Który musi żyć w stresie, w wielkim napięciu, w ciągłej niepewności.
"Nawet naprawdę niechętni rządowi i samej pani premier komentatorzy łapią się na ludzkim współczuciu dla kobiety, która po dwóch latach ciężkiej i niewdzięcznej pracy jest właśnie odstawiana na boczny tor, a urządzającym polityczną scenę mężczyznom nie przyszło nawet do głowy, żeby zdobyć się na odrobinę elegancji" – podsumowała felietonie w Wirtualnej Polsce publicystka Kataryna.
Wyrazów żalu i współczucia jest tyle, że natychmiast pojawiła się akcja odwetowa pod hasłem "A ja Szydło nie współczuję". – Nie mam w sobie współczucia. Ma to, na co zasługuje. Jest świadoma, jest dorosła. To nie jest dziecko. Przyjęła taką rolę, to ją ma. Było wiadomo, że nikt jej tam nie szanuje, że to nie ona rządzi, tylko prezes. Jeśli tego nie jest świadoma, to krzywda jej się nie dzieje. Nawet tego nie poczuje. A jak jest świadoma, to na własne życzenie – ocenia w rozmowie z naTemat Tadeusz Kus, wiceszef małopolskiego KOD, z rodzinnych stron premier.
Prof. Rachoń: – Z drugiej strony, biorąc pod uwagę doświadczenia poprzednich rządów PiS-u, czyli m.in. jak załatwiano premiera Marcinkiewicza, to pani premier, decydując się na to, powinna była się spodziewać, że ewentualnie spotka ją to samo.
" Nie jest to upokarzające dla pani premier. N"
Nie zmienia to faktu, że dyskusja wokół ludzkiego żalu wobec premier Szydło nabrała rozpędu i jak tak dalej pójdzie psychologowie polityki i socjologowie jeszcze długo będą mieli co analizować. Bo skala ludzkiego uczucia dla kogoś, kto miesiącami był krytykowany i traktowany niczym marionetka, wydaje się nasilać.
Ryszard Kapuściński, prezes Klubów Gazety Polskiej jest tym zjawiskiem szczerze zdumiony. – W żadnym wypadku nie jest to upokarzające dla pani premier. Nie trzeba współczuć, trzeba przygotować się do kolejnych zadań, które wykona ktoś inny. Mam prośbę, żeby uspokajać tych, co tak piszą, bo premier o wszystkim na pewno wiedziała. Nie została odwołana z dnia na dzień – tłumaczy naTemat.
– Nie. żadne przedłużanie, żaden stres. Ludzie obserwują i oceniają, bo nie znają polityki od wewnątrz. Oglądają obrazki. Tu chodzi o Polskę, a nie o jednostkowe ambicje. Pani premier nie miała ambicji, żeby zostać premierem, bo nigdy o tym nie mówiła. A że tak się stało, to chwała jej za to. Była dobrą premier na ten czas. Uspokoiła pewne sytuacje, jak to kobieta. Ale nadszedł moment, że Polska pójdzie dalej, w innym kierunku. Czas na rozwinięcie gospodarki. I tu potrzebny jest inny fachowiec. Ona doskonale o tym wiedziała. Dyskusja twa już przecież od wielu miesięcy – słyszę takie tłumaczenie.
"Taki mamy wzór do naśladowania"
Profesor Rachoń uważa, że nie ma znaczenia, czy premier wiedziała, czy nie. Nie to oceniają ludzie. Działania PiS nazywa nie tylko nieeleganckimi, ale też – w jego przekonaniu – są one niemoralne i niedydaktyczne.
– Jeśli ktoś mówi, że premier była na taką sytuację przygotowana, to jest jedna sprawa. Ale druga jest taka, że mamy wzór do naśladowania. To są szczyty naszej władzy. Dlatego odbiór społeczny jest taki, jaki jest. Bez względu na to, czy premier się tym przejmuje, czy nie. To są wzorce! Później na innych szczeblach władzy będziemy powielali wzorce takiego zachowania? – pyta retorycznie. I trudno się z tym nie zgodzić.
Bez względu na to, czy ktoś współczuje, czy nie, koniec Beaty Szydło już został określony jako "żałosny". "Dzisiejsze wystąpienie premier Szydło było tak żałosne, że aż chwilami było mi jej żal" – skomentowała jedna z internautek, a wpisów w podobnym duchu jest więcej.
"Zawsze była pracowita"
Ryszard Kapuściński sam jest ciekawy, jaką funkcję będzie pełniła teraz premier Szydło. – Myślę, że powinna pełnić jakąś ważną funkcję przy rządzie. Nie może teraz zejść do poziomu wojewody czy marszałka – mówi. Premier Szydło zna od wielu lat, bo jest z Krakowa.
– Miałem przyjemność znać ją wcześniej zanim została premierem. Zawsze byłem zaszokowany jej pracowitością, jej wyciszeniem, jej koncyliacyjną metodą rozmawiania z ludźmi. Jak została premierem, to z niepokojem obserwowałem, że bardzo ciężko pracuje od rana do nocy. Naprawdę jej współczułem – mówi naTemat. Podkreśla, że na pewno nie jest to osoba, która marzyłaby o awansie po linii partyjnej. Ale na pewno jest zadowolona z tego, co zrobiła przez dwa lata.
Czy relacje Beaty Szydło z Jarosławem Kaczyńskim mogą ulec zmianie? – Nie, proszę pani, skądże znowu! – ucina.