
Na jednym z kazań twórca "Szlachetnej Paczki" odniósł się do krytyki duchownych gustujących w drogich samochodach. I słowa wypowiedziane przez ks. Stryczka na ten temat nie przysporzą mu większej ilości przyjaciół. Słynny duchowny staje bowiem po stronie swoich kolegów.
REKLAMA
Wątek drogich samochodów kupowanych przez duchownych w swoim kazaniu ksiądz Jacek Stryczek zaczął od niedawnego przykładu proboszcza z Kasiny Wielkiej, który kupił auto, jak mówili parafianie, "za ponad 400 tys. zł". Po nagłośnieniu sprawy Archidiecezja Krakowska poinformowała o tym, że ksiądz Wiesław Maciaszek sprzedał rzeczonego Porsche Macana, a pieniądze miały zostać przekazane ubogim.
– Na czym polega problem? Długo medytowałem nad tym, jaki jest związek pomiędzy księżmi a samochodami. Długo, naprawdę – mówił Stryczek i w końcu stwierdził, że... nie ma żadnego. – Nie ma tak, że z tego, że jestem księdzem wynika, jaki mam samochód – dodał. W jego opinii jeśli zaczniemy oceniać księży po zakupionych przez nich autach, to "będzie masakra". – Po to walczyliśmy o wolność, żeby być wolnymi ludźmi. Co za idiotyzm czepiać się czyichś samochodów – powiedział duchowny.
Zwracanie uwagi na drogie samochody w garażach księży twórca akcji "Szlachetna Paczka" nazwał "głupim". – Będę zawszę się buntować, kiedy ktoś będzie się czepiać tego, jaki ktoś inny ma samochód. To jest według mnie głupie – przyznał ks. Stryczek.
Zauważył też, że przez większość swojej posługi nie mógł zrozumieć oczekiwań wiernych. – Wymagali pozorów. A ja ten czas poświęciłem na to, żeby odkryć, kim ja jestem. I dla mnie te dwa światy to jest przepaść… Dziś to pytanie retoryczne ,ale wydaje mi się mądrzejsze, niż: "Jakie samochody powinni mieć księża?" – zakończył wątek duchowny. Już po kilku komentarzach pod kazaniem można zobaczyć, że ta wypowiedź nie spodobała się wielu wiernym.
