2017 to przełomowy rok w motoryzacji, ale mało który kierowca zdaje sobie z tego sprawę
Bartosz Świderski
20 grudnia 2017, 13:52·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 grudnia 2017, 13:52
Rok 2017 bez wątpienia przejdzie do historii branży motoryzacyjnej. Rynek samochodów z silnikami elektrycznymi przekroczy magiczną (i psychologiczną) barierę miliona nowiutkich aut sprzedanych aut na całym świecie. Czasy, w których można było mówić o tym, jako o "ciekawym zjawisku" czy "nowym trendzie i ekologicznej modzie" minęły. To początek nowego porządku na motoryzacyjnej mapie świata.
Reklama.
Rynek aut zasilanych elektrycznie określa się mianem PEV – chodzi o samochody z napędem wyłącznie elektrycznym lub tzw. plug.in hybrid, które łączą autonomiczny napęd elektryczny z tym spalinowym. Żeby uświadomić wam skalę tego zjawiska, porównajcie sobie to ze sprzedażą nowych aut w Polsce. Dla przykładu: w 2016 roku w całym kraju zarejestrowano 476 tysięcy jakichkolwiek (czyli głównie tych "normalnych") samochodów osobowych i lekkich dostawczych.
Liderem sprzedaży aut elektrycznych są Chiny, gdzie obecnie (dane na koniec października 2017) już ok. 2 proc. udziału w sprzedaży ogółem stanowią samochody PEV. Na rynku, który jest szacowany na ok. 25 mln sprzedanych sztuk rocznie, daje to imponujący wynik ponad pół miliona aut elektrycznych, które w jednym roku znajdą nowych właścicieli w jednym kraju. To jednak nie koniec. Wiele wskazuje na to, że przy tak wysokiej dynamice wzrostu chiński rynek PEV może osiągnąć nawet 2,5 proc. jeszcze przed końcem 2017. To będzie rekordowy wynik.
Jeśli te liczby nie robią na was wrażenia, podrzucamy wam porównanie. W tym samym czasie w USA sprzedaż aut z napędem elektrycznym na koniec października wyniosła nieco ponad 133 tys. egzemplarzy. A w Europie ogólnie sprzedało się w tym okresie nieco ponad 242,5 tys. tego typu. Na tym tle sprzedaż (od początku roku do października 2017) ponad 405 tys. aut elektrycznych tylko w Chinach robi spore wrażenie. Widzicie to? Cała Europa i Stany Zjednoczone łącznie kupiły łącznie mniej elektryków niż same Chiny! Jeśli lubicie przeglądać dane, na tej stronie znajdziecie dokładne informacje dotyczące bieżącej sprzedaży aut PEV.
Nie dzieje się tak przypadkowo, wzrost produkcji aut elektrycznych w Chinach dynamicznie rośnie na przestrzeni ostatnich lat. W 2013 roku Chiny miały ok. 6-procentowy udział w światowej produkcji aut wykorzystujących napęd elektryczny. Od tego czasu udział Chin rośnie w tempie 11-12 procent rocznie, więc nie trzeba być wybitnym analitykiem, żeby zauważyć ten trend i zrozumieć, że silny staje się nie tylko sam rynek elektryków, ale i Chiny.
Z czego to wynika? Jednym z istotnym powodów jest ekologia, ale ta bardzo praktyczna, którą rozumie przeciętny kierowca. Chiński rząd wykazuje prawdziwą determinację w walce o redukcję smogu i udrożnienie zakorkowanych miast. Specjalnie przygotowane na początku bieżącej dekady programy rządowe przyniosły już znaczące efekty, a to tylko początek. Wspomniane 2-2,5 proc. udziału aut PEV w 2017 roku ma wzrosnąć do końca dekady do 6 proc., a sprzedaż aut elektrycznych ma osiągnąć w Chinach 20 proc. udziału w rynku już w 2025 roku.
Chiny świadomie działają stosując system zachęt i zmieniając prawo tak, żeby stymulować podaż i popyt na auta z napędem elektrycznym. Wielu ekspertów uważa, że obecnie Chiny są najbardziej przyjaznym rynkiem dla aut elektrycznych (zarówno dla nabywców, producentów, jak i inwestorów).
Nie ma większych wątpliwości, że samochody elektryczne to przyszłość motoryzacji i najbardziej dynamicznie rosnący segment całego rynku. Centrum motoryzacyjnego świata powoli przesuwa się w kierunku Chin, a trend ten będzie zapewne tylko zyskiwał na sile.
Nie dziwi wiec ogromne zainteresowanie tym rynkiem wielkich, światowych producentów. Nie tylko ze względu na rozmiar i skalę rynku, ale również ze względu na dostępność wiedzy, fachowej technologii, łańcuchu dostawców i oczywiście klientów. BMW otworzyło pod koniec października ultra nowoczesną fabrykę baterii, która będzie zaopatrywać działającą już, inną fabrykę tego koncernu.
Podobną strategię obrał Mercedes-Benz. Poza już obecnie posiadanymi fabrykami w Chinach, koncern podjął współpracę z lokalnym graczem nr 2, czyli BAIC. Obie firmy chcą wspólnie do 2020 roku zbudować super nowoczesną i jedna z większych na świecie fabryk baterii. Nie można tutaj zapomnieć także o Volvo, które również rozpoczęło produkcję swoich nowoczesnych modeli w Chinach. Firma pochodząca ze Szwecji poszła tutaj jeszcze dalej i jako pierwszy producent na świecie ogłosiła, że od 2019 roku nie będzie tworzyć już nowych modeli aut wyłącznie spalinowych.
Między 2019 a 2021 rokiem będą miały miejsce premiery pięciu 100-procentowo elektrycznych modeli, a reszta ich gamy będzie w jakiś sposób dostępna z napędem hybrydowym. To zapewnienie to odpowiedź na preferencje klientów i symboliczny koniec pewnej ery. Pierwsze elektryki spod znaku Volvo będą budowane w Chinach, ale kolejne będą wychodzić także z Europy i USA.
Volvo jest generalnie odważne w takich deklaracjach. Wystarczy wspomnieć, jak przedstawiciele oficjalnie mówią o tym, że chcą, by do 2020 roku liczba ofiar śmiertelnych w nowych samochodach Volvo spadła do 0.
Chiny stają się światowym liderem technologicznym w sektorze. Koncentracja kapitału, surowców, technologii napędzanych rosnącym popytem i konkurencją powodują, że mało znane Europejczykom marki zaczynają ustanawiać nowe standardy w konstruowaniu i produkcji aut elektrycznych. Wspomniane BAIC z modelem ES, BYD z modelami Song i Quin, czy Geely ze świetnie przyjętym modelem Emgrand to tylko kilka przykładów marek, które już niebawem mogą stać się znacznie bliższe europejskim nabywcom, a dziś nie mamy o nich zielonego pojęcia. Wśród marek, które nie pochodzą z Chin, ale w Chinach sprzedają się najlepiej, najmocniejsza jest Tesla.
Warto wspomnieć tutaj również o Polestar 1 – sportowym, ultranowoczesnym aucie PEV, pokazanym niedawno światu, jako owoc współpracy Volvo i Geely. Model ma pojawić się na drogach w połowie 2019 r.
Mimo ewidentnego trendu i wzrostów robiących wrażenie, należy pamiętać, że póki co, globalny udział sprzedaży samochodów elektrycznych nadal jest stosunkowo niewielki. Niektórzy powiedzieliby, że 2 proc. to nisza. I można by się z nimi zgodzić, gdyby nie dynamika wzrostu tego segmentu branży motoryzacyjnej. Od 2013 roku sprzedaż aut elektrycznych uległa potrojeniu, by tylko w 2016 roku zanotować wzrost o 42 proc. rok do roku. Wiele wskazuje na to, że rok 2017 najpewniej zamknie się z minimum 46 proc. wzrostu względem 2016. Emocje i wrażenia to jedno, twarde dane to drugie. Matematyka pozostaje nieubłagana – przy zachowaniu takich parametrów wzrostu, w 2030 roku nawet 8 na 10 sprzedawanych na świecie samochodów będzie wyposażonych w napęd elektryczny.
Jest więc o co walczyć i zapowiada się silna, konkurencyjna batalia o fotel lidera nowej ery motoryzacji. Póki co nie wiemy jeszcze, którzy producenci zdominują rynek i jak będzie wyglądała motoryzacyjna mapa świata w najbliższej przyszłości, chociaż widać już pierwszych kandydatów. Pewne jest tylko jedno – czeka nas największa zmiana w historii motoryzacji, a chińskie przysłowie: „Obyś żył w ciekawych czasach” zyskało właśnie dodatkowe znaczenie.