Najnowszy odcinek kosmicznej sagi zatytułowanej "Gwiezdne wojny" - podzielił widzów jak ostatnie wybory Polskę. Nie ma jednej narracji dotyczącej "Ostatniego Jedi". Nie wiadomo już czy był to faktycznie dobry, czy naprawdę zły film. Krytycy mówią jedno, a fani drugie - jedno co jest pewne, to absurdy. Tych w najnowszej produkcji Disneya nie brakuje.
[Uwaga: artykuł zawiera mnóstwo spoilerów]
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Od tygodnia kłócę się ze wszystkimi o "Ostatniego Jedi". Czasem czuje się jakbym pracował w dziale PR Disneya - tak zawzięcie bronię najnowszego epizodu gwiezdnowojennej sagi (m. in. w poczwórnej recenzji). Krytycy są zachwyceni, fani klasycznej trylogii George'a Luca - wprost przeciwnie. Tymczasem film zaliczył w Polsce najlepsze otwarcie 2017 roku - przebił nawet "Botoks", gromadząc w kinach w pierwszy weekend niespełna 800 tysięcy widzów. Nie jest więc tak źle jak się wydaje (na Filmwebie ma obecnie średnią 7,5), ale nie jest też idealnie. Oto rzeczy przez, które film jest tak hejtowany przez wszystkich fanów.
1. Goła klata Kylo... Mema
Kylo Ren stał się potężnym wojownikiem Mocy i internetowym memem. Naprawił swoją reputację smutnego emo z poprzedniej części - "Przebudzenie Mocy" i stał się jedną z najciekawszych postaci w całym uniwersum. Jednak co z tego jak każdy zrobił wielkie oczy, gdy ni stąd ni zowąd wyskoczył z gołą klatą.
Szczuciem męskim cycem w filmach przygodowych to od czasu Arnolda Schwarzeneggera nic nowego i szokującego. Nawet to, że aktor grający Kylo jest trochę umięśniony, a trochę gruby - po prostu niekształtny - nie jest jakieś absurdalne. Najgorsze w tej scenie są jego gacie, które podciągnął nad pępek. Tak nei robi ostatni Jedi, ale ostatnia ciamajda. W necie kadr, który ktoś zrobił w kinie smartfonem, robi zawrotną karierę wśród memiarzy.
2. Leia latająca w próżni
Carrie Fisher zmarła na długo przed premierą "Ostatniego Jedi", ale wszyscy wiedzieliśmy o tym, że jeszcze zdążyła w nim zagrać. Księżniczkę Leję można lubić lub nienawidzić, ale to ikoniczna postać dla science-fiction wszelakiego. Gdy na ekranie wybucha jej statek kosmiczny, a ona trafia w bezkresną próżnię, fani myśleli sobie: "Ale fajnie to wykoncypowali. Piękna śmierć, bez pośmiertnego obciachu dla gwiazdy". Po chwili następuje kolejny wybuch... żenady.
Tonący brzytwy się chwyta... i nie mówię tu o Lei. Tej sceny nie da się chyba wybronić. Owszem, w absolutnym zerze tak od razu nie zmieniamy się w bryłę lodu, jak to nas filmy przyzwyczaiły. Poza tym Leia to jednak siostra Luke'a - też Jedi. Umie kontrolować Moc i może na kartach książki ta sekwencja wyglądałaby epicko i dramatycznie. Tymczasem w filmie przedstawiona jest kuriozalnie, a latająca niczym Michael Jordan w "Kosmicznym meczu" Leia pewnie do dziś śni się w koszmarach nerdom z odległej galaktyki.
3. Luke dojący kosmiczną krowę
Postać Luke'a również zawiódł wielu. Wszak to jedna z najbardziej lubianych postaci, a sam aktor - Mark Hamill - również jest ceniony np. za dubbingowanie Jokera w kreskówkach o Batmanie. W "Ostatnim Jedi" jak na starego mistrza przystało - zbzikował. Oglądając moment w którym łowi ryby giga-dzidą albo podchodzi do siedzącej, humanoidalnej krowy, doi z niej mleko do szklanki, wypija je, po czym oblizuje wąsa patrząc na Rei... możemy się poczuć niezręcznie. – Bo Luke to przede wszystkim farmer – od dziecka wychowywany na roli, gdzie niebieskim mlekiem podobno udrażniało się nawet rury i łatało dziury w ubraniach. Facet bardziej zna się na opiece nad zwierzętami niż na Mocy, co mu zresztą Yoda celnie wygarnął – trafnie komentuje tę scenę bloger ze strony Full Frontal Pisula.
Łukasza Niebochoda rodem z "Samych swoich" można wybaczyć. Są jednak widzowie, których poraził też świetlny miecz, a raczej scena w której Luke ciska nim do wody jakby miał wywalone na wszystko. Spazmy rozpaczy wywołuje też zakończenie w którym najpierw bierze na klatę całą armię, a potem znika - a przecież takie rozpłynięcie się w powietrzu są typowe dla starych mistrzów Jedi.
4. "Potężny" Snoke
Pamiętam aurę tajemnicy wokół tej postaci. Pierwszy raz pojawił się w "Przebudzeniu Mocy", fani zaczęli snuć teorie kim jest ta mroczna postać. Przed samą premierą "Ostatniego Jedi" Andy Serkis, który go odgrywa został zapytany czy Snoke jest potężniejszy od Dartha Vadera. Oto odpowiedź, która jeszcze zelektryzowała wszystkich jak Palpatine.
Powiało grozą. A potem oglądamy "Ostatniego Jedi" w którym Kylo Ren rozprawia się z nim jak z dzieckiem. Ten zwrot akcji nie przypadł do gustu wielu osobom. Każdy zapomniał, że podobna pycha i pewność siebie zgubiła też zakon Jedi, którego rycerze panowali w Galaktyce. Snoke też uważał się za największego kozaka w kosmosie, a tu nagle wziuuum... dostał mieczem pod żebra. Nie oznacza to, że już go nie zobaczymy - przecież to też mogła być projekcja à la Luke lub klon.
5. Rose to jest jakiś dramat
Widzów odrzuca na milion parseków postać Rose - i to bardziej niż nowe kosmiczne stworki. Dla wielu jest gorsza od znienawidzonego przez hardkorowych fanatyków Jar Jar Binksa z "Mrocznego Widma". A to jak wyznaje miłość Finowi miało być romantyczne, a wyszło tragicznie. Rose to bohaterka dodana zupełnie na siłę, ale przecież azjatycki rynek sam się nie podbije.
Są osoby, dla których cały ten film jest absurdalny. Do powyższych elementów dodają jeszcze niepotrzebne wątki jak planeta-kasyno czy przeciągniętą wielka ucieczka rebeliantów przez bezmiar kosmosu. Można by mnożyć te przypadki... opisując przy okazji cały film. Ja sam jestem w szoku jak ludzie się rzucili z pazurami na "Ostatniego Jedi", a przecież wszystko powyższe wpisuje się w konwencję. Serio, klasyczna trylogia jest wspaniała, ale również pełna niedorzecznych bubli (obejrzyjcie ją jeszcze raz: nie z perspektywy dzieciaka, który się na niej wychował, ale trochę bardziej krytycznie). O tej nieco nowszej trylogii nie wspomnę. I na tym między innymi polega urok tej baśni z odległej galaktyki.
A już w maju (25.05.2018) ... kolejna część uwielbianej przez tysiące sagi, a konkretnie spin-off o gwiezdnych awanturniku Hanie Solo o tytule "Solo". Już w trakcie produkcji natknął się na wiele przeszkód jak np. wymiana reżyserów, przez co dopiero ta część "Gwiezdnych wojen" może osiągnąć apogeum absurdu jakiego nie widziała nawet najodleglejsza galaktyka.
"To było działanie instynktowne. Jak w tym historiach o rodzicach dzieci uwięzionych pod samochodami, kiedy to zyskują siłę Hulka i podnoszą pojazd do góry".
Andy Serki
Aktor grający Snoke'a
"Bez wątpienia. Ujmijmy to tak, że jego zasoby są nieograniczone."Czytaj więcej