W założeniach Centralne Biuro Antykorupcyjne miało być służbą elitarną. To dlatego rocznie przyjmowano do CBA kilkanaście, góra kilkadziesiąt osób. Tym razem, jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", szykuje się absolutnie rekordowa rekrutacja – w ciągu najbliższych dwóch lat Biuro zamierza przyjąć w sumie pół tysiąca nowych oficerów. Na brak chętnych do walki z korupcją rekruterzy na pewno narzekać nie będą.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Oceniam to jako rozpaczliwy krok szefów CBA, którzy podjęli się zbyt wielu spraw. Bo było zbyt duże zlecenie polityczne na to, żeby "trzepać" samorządy – w ten sposób plan radykalnego zwiększenia zatrudnienia w CBA w rozmowie z naTemat skomentował Marek Biernacki, koordynator ds. służb specjalnych w rządzie PO-PSL a obecnie poseł sejmowej speckomisji. I faktycznie – gdy się prześledzi medialne doniesienia, okazuje się, że funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego co chwilę pukają do jakiegoś ratusza. Czasem ma się wrażenie, że niekoniecznie pukają dlatego, że naprawdę mają jakieś podejrzenia korupcyjne.
Taka sytuacja miała miejsce niedawno w Urzędzie Miasta w Inowrocławiu, gdzie oficerowie CBA w ostatnich miesiącach zjawiali się parokrotnie. M.in. wzięli pod lupę zamówienia publiczne w Wydziale Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej w latach 2015-2017 w tym magistracie, choć sprawa była już wyjaśniana – to prezydent miasta pierwszy złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie jednej z urzędniczek. A że pukających służb było znacznie więcej (m.in. NIK, PIP czy ekipa "Magazynu Śledczego Anity Gargas" z TVP), władze Inowrocławia szybko wyciągnęły wniosek, że jest to nagonka na polityczne zlecenie – bo prezydentem miasta jest Ryszard Brejza, ojciec posła PO Krzysztofa Brejzy, który "dobrej zmianie" zalazł za skórę, ujawniając niejeden fakt niewygodny dla PiS.
Poseł Marek Biernacki uważa, że wiele kontroli CBA jest nieuzasadnionych. Przypomina, że wydatki samorządów są kontrolowane co chwilę choćby przez Urząd Kontroli Skarbowej czy OLAF – Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych. Podejrzewa przy tym, że to nadmierne zaangażowanie funkcjonariuszy CBA w realizację politycznych zleceń w samorządach sprawia, iż oficerowie ci nie mają czasu i sił na to, by zajmować się zwykłą, bieżącą aktywnością.
Piotr Kaczorek z Wydziału Komunikacji Społecznej CBA mówi o zupełnie innych powodach planowanego wzrostu zatrudnienia – chodzi o skalę działalności. – Na przykład w sprawie reprywatyzacji w Warszawie toczy się ponad 60 śledztw dotyczących ok. 200 kamienic – zwraca uwagę. Przypomina przy tym o sukcesach, jakie w ostatnim czasie odnieśli funkcjonariusze Biura.
To fakt – ostatnio praktycznie nie ma dnia bez jakiegoś spektakularnego zatrzymania. Na przykład przed tygodniem oficerom z białostockiego oddziału CBA udało się rozbić międzynarodowy gang specjalizujący się w wyłudzeniach podatku VAT na wielką skalę i udaremniono wyłudzenie co najmniej 187 mln zł ze Skarbu Państwa. – To więcej niż nasz cały roczny budżet – podkreśla Piotr Kaczorek.
W przyszłym roku, jak pisze "Rzeczpospolita", roczny budżet CBA będzie już wyższy – wyniesie niemal 200 mln zł. Największy koszt działania służby to etaty, które pochłoną (wraz z nowymi) 180 milionów.
Poseł PO Marek Biernacki widzi to jednak inaczej. – CBA miała być służbą elitarną, a staje się służbą powszechną – zauważa. A jego słowa znajdują mocne potwierdzenie w liczbach.
W tej chwili w CBA pracuje około tysiąca oficerów. Na początku, gdy tylko Biuro powstało w 2006 r., do pracy przyjmowano rocznie kilkanaście osób, w roku 2014 zatrudnienie w Biurze znalazło ok. 20 nowych osób. Rekrutacja przyspieszyła wraz z przejęciem władzy przez PiS – w 2016 i 2017 przyjęto do służby po ok. 100 osób. Ale lata 2018 i 2019 będą rekordowe. W tym czasie liczba funkcjonariuszy wzrośnie aż o połowę. I nie ma obaw, że chętnych do pracy zabraknie. Do tej pory rocznie do Biura wpływało 1,5 - 2 tys. podań o pracę.
Wymagania wobec przyszłych oficerów są spore – poszukiwani są m.in. teleinformatycy, ekonomiści, prawnicy, finansiści czy specjaliści łączności radiowej. Od kandydatów oczekuje się wykształcenia wyższego i - to najważniejsze - pozytywnego przejścia tzw. procesu postępowania sprawdzającego. Pierwszy etap polega na ustaleniu, "czy kandydat może uzyskać dostęp do informacji niejawnych, potwierdzony 'poświadczeniem bezpieczeństwa'". Bez tego nie ma mowy o przejściu do kolejnego etapu rekrutacji. A wszystkie te etapy mogą potrwać sporo.
– Trzeba się liczyć z tym, że proces rekrutacji może trwać kilka miesięcy, a może nawet i powyżej roku. Najpierw, na podstawie nadesłanych kwestionariuszy i CV (odpowiednie dokumenty można znaleźć tutaj – przyp. red.), sprawdzamy, czy ktoś do tej służby w ogóle się nadaje. Wtedy dany kandydat przechodzi do następnego etapu, zwracamy się wtedy o uzupełnienie różnych dokumentów. Potem kandydaci ci przechodzą pewne testy. O wszystkim nie mogę powiedzieć, bo te kwestie objęte są tajemnicą – zastrzega Piotr Kaczorek z CBA.
Nie kryje przy tym, że Biuro zainteresowane jest zatrudnieniem osób z doświadczeniem, dlatego w informacjach o metodach naboru nie ma ani słowa o wieku kandydatów, bo ta kwestia ma znaczenie trzeciorzędne.
Były minister - koordynator ds. służb specjalnych Marek Biernacki uważa jednak, że rozrost Centralnego Biura Antykorupcyjnego jest niepotrzebny i nielogiczny. – Uważam, że o wiele bardziej logicznym rozwiązaniem byłoby nie tyle zwiększanie liczby funkcjonariuszy CBA, co połączenie Biura z KAS-em (Krajowa Administracja Skarbowa - przyp. red.). Stworzenie jednego podmiotu byłoby logiczne – i nie brakowałoby funkcjonariuszy, i nie pojawiałby się zarzuty, że w działaniach służb jest jakieś polityczne podłoże – stwierdza Biernacki. Na razie to CBA samo dba o to, by odpędzić zarzuty o to, że działania Biura mają polityczne podłoże – świadczyć o tym może nie tylko zatrzymanie senatora PiS Stanisława Koguta, ale też choćby związanego z rządzącymi burmistrza Koła.
Reklama.
Marek Opioła
przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych, poseł PiS
Od czasu powstania, CBA praktycznie wegetowało, bo miało za małe środki i za mało ludzi, by realnie ścigać korupcję i duże przestępstwa gospodarcze. Pierwszy duży zastrzyk budżetu to 2017 r. i efekty widzimy praktycznie każdego dnia. Poza tym siłą tej służby są ludzie, także w delegaturach rozsianych po kraju, i działania w całej Polsce. I na to potrzeba środków.
cytat za dziennikiem "Rzeczpospolita" – "CBA przybywa zadań i potrzebuje większej liczby ludzi"