
"To mamy nowy zamach. Bo nikt normalny, realnie oceniający rzeczywistość, nie łyknie tej propagandowej ściemy!"– tak niektórzy internauci komentują informacje o kolejnych atakach na biura parlamentarzystów PiS. – Myślenie schematami paranoicznymi się rozszerza – ocenia w rozmowie z naTemat psycholog Leszek Mellibruda.
W ostatnich miesiącach mnożą się ataki na biura poselskie przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. Szerokim echem w mediach odbił się ten z Sycowa. W połowie grudnia podpalono drzwi biura poselskiego Beaty Kempy, które znajduje się w jej rodzinnym Sycowie. Nikt nie ucierpiał, a podejrzany Sebastian K. został aresztowany na trzy miesiące. Usłyszał zarzut o charakterze terrorystycznym, za co grozi mu nawet do 15 lat więzienia.
Jak się zorientowałem, że odkręcono śruby? Pojechałem do mechanika, który stwierdził brak dwóch śrub, a koło trzymało się jedynie na dwóch bardzo słabo przykręconych śrubach. Więcej nie mam nic do dodania, obowiązuje mnie tajemnica śledztwa.
Atmosfera nienawiści, spisek
Jednak wielu internautów nie daje wiary tłumaczeniom senatora i wzmożone ataki na biura poselskie parlamentarzystów PiS nazywa wprost "prowokacją". "Coś grubymi nićmi szyte te 'zamachy'"– czytam w jednym z komentarzy w sieci. "Na 90 procent to ustawka. A jeśli jednak nie, to cóż, można tylko cytować za kumpelą senatora: "nie popieram, ale się nie dziwię"; "Chyba to jest kolejna nagonka na społeczeństwo.. Tak nagle w tylu samochodach ...i... nikt nie widział...? zastanawiające..." – piszą inni.
To na pewno jakaś prowokacja, przecież naród ich kocha, mają prawie 50% poparcia. Mając tak wysoką funkcję i będąc na świeczniku należy brać pod uwagę że podobne sytuacje mogą się zdarzyć.Oczywiście przemocy nie popieram.Ja bym się za siebie oglądał.
Nie zdziwiłbym się, gdyby tego typu akcje były robione przez zwolenników PiS. Zapaćka zamek, po czym będzie trąbić jaka to opozycja totalnie niedobra .
Trzeba pokazać, że wróg, nie tylko zewnętrzny, ale ten niby polski ale wrogi element, napada na demokratycznie (tu zgoda) wybraną władzę, która w imieniu większości (nie ma zgody), zmienia kraj na lepsze (kłamstwo). Więc by zjednoczyć władzę (dyktaturę) z jej "wyznawcami", trzeba nieco wprowadzić dramatyzmu (eufemizm do manipulacji, kłamstwa), co w efekcie pozwoli się wykazać milicji Płaszczaka i wymiarowi (nie)sprawiedliwości Zerro. Masz pan dowód, że to ktoś odkręcił? A może po zmianie kół na zimowe, nie było się na dokręceniu ich po najwyżej 300 km (zaleca się 100)? Albo po prostu - projekcja posylwestrowa (oczywiście ;-) bezalkoholowa)?
Myślę, że ludzie odbierają fałsz, który płynie z tych przekazów. Uszkodzenia elewacji, plakatów czy biur poselskich dotyczą też posłów opozycji, i to od dawna. Poseł Budka kilka miesięcy temu miał uszkodzone wejście do biura poselskiego, drzwi mojego samochodu ktoś kopnął. Ale z tego powodu nie organizowałem konferencji prasowej, nie składałem doniesienia do prokuratury, że ktoś próbował przedziurawić powłokę lakierniczą mojego samochodu i narazić mnie na straty materialne. Na zewnątrz te komunikaty (doniesienia o kolejnych atakach na biura poselskie parlamentarzystów PiS – red.) brzmią tak niewiarygodnie, że ludzie odbierają je jako przejaw manipulacji.
Myślenie schematami paranoicznymi
– Być może takie komentarze, to odprysk globalnej sytuacji emocjonalnej w kraju, to znaczy atmosfery społecznej. A ta zawiera w sobie bardzo wiele negatywnych emocji, które sprzyjają negatywnym interpretacjom różnych zjawisk. Myślenie schematami paranoicznymi się rozszerza – ocenia psycholog Leszek Mellibruda, autor książki "A może nie ma się czego bać? Jak zamienić lęk w ciekawość".
Myślę, że to tylko sprzyja tym, którzy w sposób aktywny wyrażają swoją podejrzliwość, nieufność, złośliwość, agresywność. Te wszystkie hejty mieszczą się w obrębie klimatu poczucia zagrożenia i nieufności. Nieufność to stan, który charakteryzuje się pewną dynamiką, która w dużym stopniu wiąże się z interpretacją rzeczywistości. A jeżeli rzeczywistość sama w sobie jest mało spójna, to znaczy, że dochodzi do sytuacji, które fachowo nazywają się splittingiem. To zjawisko polega na tym, że ludzie odbierają sprzeczne komunikaty na ten sam temat.
