Antoni Macierewicz wyleciał z rządu. Na stanowisku szefa MON zastąpił go Mariusz Błaszczak. To jedna plotka, która się dzisiaj potwierdziła. Ale jest też druga plotka: że Macierewicz zostanie nowym marszałkiem Sejmu. Jeśli i ta plotka się sprawdzi, "szalony Antek" zostanie drugą osobą w państwie. Jeśli coś się stanie Andrzejowi Dudzie, zostanie prezydentem i zwierzchnikiem sił zbrojnych.
Kiedy nowi ministrowie wchodzili do Sali Kolumnowej w Pałacu Prezydenckim, wiele osób wypatrywało Macierewicza. Szefa MON (byłego) na miejscu jednak zabrakło. Nie pojawił się tam w ogóle. Na stanowisku zastąpił go Mariusz Błaszczak, który zostawił MSWiA Joachimowi Brudzińskiemu.
Wszystko zgodnie z plotkami. W tych samych plotkach – jako pierwszy pisał o tym "Fakt" – mówiło się o tym, że Macierewicz zostanie marszałkiem Sejmu. Po co? Jarosław Kaczyński nie może sobie pozwolić na jakikolwiek rozłam w środowisku. Taki awans dla Macierewicza udobruchałby polityków związanych z Toruniem – z samym Macierewiczem na czele.
To wcale nie jest niemożliwe
Zgodnie z konstytucją marszałek Sejmu to druga osoba w państwie. Wśród zadań marszałka jest bowiem zastępowanie prezydenta m.in. w przypadku zrzeczenia się przez prezydenta urzędu czy po prostu jego śmierci.
Fragment art. 131 Konstytucji RP:
2. Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:
1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,
2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,
4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego, 5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.
Wydaje się niemożliwe? Może tak, ale nie w Polsce – przecież my doskonale wiemy, jak to smakuje. W 2010 roku po katastrofie smoleńskiej zobaczyliśmy w praktyce, jak to wygląda. 10 kwietnia tamtego roku prezydentem (tymczasowym) został Bronisław Komorowski, czyli ówczesny marszałek Sejmu.
Komorowski był nim przez całą kampanię wyborczą. 8 lipca, kiedy już wiedział, że wygrał wybory prezydenckie, zrzekł się funkcji marszałka. A ponieważ zrzekł się funkcji marszałka, automatycznie przestał być prezydentem. Wtedy na kilka godzin zastąpił go Bogdan Borusewicz jako marszałek Senatu, to ówczesna opozycja odebrała jako absurd. W końcu na nowego marszałka wybrano Grzegorza Schetynę – i automatycznie został on prezydentem, choć już nie na długo.
To tylko chwilowe
Trzeba też pamiętać o jednym drobnym szczególe – gdyby Andrzej Duda nie mógł dalej pełnić swojej funkcji, Macierewicz nie byłby prezydentem do końca kadencji Dudy. A jedynie do zorganizowania nowych wyborów prezydenckich.
Przykład? Znowu 2010 rok. Bronisław Komorowski został zaprzysiężony na prezydenta "z prawdziwego zdarzenia" 6 sierpnia 2010 roku – niecałe cztery miesiące po katastrofie smoleńskiej.