
Reklama.
Decyzja zapadła na posiedzeniu klubu Nowoczesnej, które miało bardzo burzliwy przebieg. Postanowiono, że ci, którzy nie głosowali, zapłacą za to 1000 zł. Pieniądze mają pójść na cel charytatywny.
Rzeczniczka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska w rozmowie z Wprost.pl wyjaśniła, że posłowie niegłosujący dostaną nagany i kary, bo ich obowiązkiem jest uczestniczenie w głosowaniach. Jej zdaniem, udawanie, że nic się nie stało, nie wchodzi w grę. – Prawa kobiet i projekty obywatelskie są dla nas bardzo ważne – twierdzi Hennig-Kloska.
Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Nowoczesnej, przed ogłoszeniem tej decyzji stwierdziła, że rozważa opuszczenie ugrupowania. Wszystko dlatego, że dziesięciu jego członków nie wzięło udziału w głosowaniu nad projektem liberalizującym prawo aborcyjne.
Przypomnijmy, że pod ich adresem padły ostre słowa ze strony Barbary Nowackiej. – To jest porażka opozycji. Jestem rozczarowana i zawiedziona tym, co się stało – wyraziła się z dezaprobatą posłanka.
Dla Nowackiej sprawa jest jasna – brak głosu na "Ratujmy kobiety" pokazuje, jakie jest prawdziwe zaangażowanie niektórych w sprawy prodemokratyczne. – I wyobraźcie sobie, że wiele z tych niegłosujących za RatujmyKobiety z .N i PO siedziało na sali. Tylko w tym głosowaniu nie wzięli udziału. Na demonstracjach prodemokratycznych, sorry, nie macie czego szukać – wyraża krytykę na Twitterze.
źródło: Wprost.pl