Śmierć Romana „Napoleona” Paszkowskiego wywołała ogromną dyskusję w sieci. Polsat został wzięty na celownik za to, że nie pomógł uczestnikowi „Chłopaków do wzięcia”, tylko biernie przyglądał się, jak coraz bardziej stacza się na dno. Jednak nie wszystko jest takie, jak przedstawiają to internauci. Sprawa uczestnika programu ma drugie dno.
31-letni Roman "Napoleon" Paszkowski to jeden z uczestników popularnego programu "Chłopaki do wzięcia". Zrobiło się o nim głośno, ponieważ w weekend gruchnęła (z opóźnieniem) informacja, że mężczyzna zmarł w grudniu. Dla wielu widzów i obserwatorów podstawową kwestią jest to, czy Roman Paszkowski, jak i inni uczestnicy, otrzymywali wynagrodzenia za udział w popularnym programie.
– W dokumencie nigdy nie powinno być gaży dla uczestników. Istnieje wtedy podejrzenie, że bohaterowie, zamiast szczerze opowiadać o sobie, będą zmyślać i naginać rzeczywistość. My nie jesteśmy w stanie ich sprawdzić, oprócz tego, co widzimy i co oni mówią. Ale wszyscy, którzy oglądają "Chłopaków do wzięcia” widzą, jak niektórzy żyją. Przyjeżdżamy i widzimy, że nie mają coś jeść, że nie mają pracy, dlatego dajemy pieniądze, aby im trochę pomóc. Ale tak naprawdę nie ma budżetu na honoraria dla uczestników, to nie jest telenowela i napisane role. To jest życie – przekonuje portal Party.pl Jerzy Morawski, twórca "Chłopaków do wzięcia”.
O 500 zł za dużo?
Z nieoficjalnych informacji, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że uczestnicy programu mogli liczyć na 500 złotych za odcinek. To symboliczna, nieznacząca kwota przy ogromnych pieniądzach, które zarobiła na programie stacja.
Ale rozsądne wydatkowanie nawet tak skromnego honorarium przerosło Romana Paszkowskiego. Pieniądze, które otrzymywał od stacji, były jego przekleństwem. Anonimowy urzędnik, który zna tamtejsze realia, mówi nam, że kiedy Roman Paszkowski dostawał 500 zł, natychmiast pojawiali się przy nim koledzy, a wówczas przestawał stawiać się w pracy. Mężczyzna miał nawet utarczkę z warszawską strażą miejską. Trafił do izby wytrzeźwień, w której pobyt kosztował go część wynagrodzenia za odcinek.
W zupełnie innym tonie na temat Romana Paszkowskiego wypowiada się Jerzy Morawski. – Nigdy Romka nie widziałem pijanego. Alkohol występował tylko w jego opowieściach. Według mnie był bardzo obowiązkowy, czasem odmawiał nagrania, bo mówił, że ma pracę – twierdzi we wspomnianym wywiadzie.
Internauci wbijają szpilę twórcy „Chłopaków do wzięcia”. – Co za bzdury... w pierwszej odpowiedzi Jerzego Morawskiego czytamy, że on nigdy nie widział go (Romana Paszkowskiego – red.) pijanego. Były odcinki, w których od razu widoczne było, że Napoleon jest pod wpływem – zauważa internautka, a za nią pojawiają się kolejne głosy, oskarżające stację, że ignorowała problem.
Praca była...
Dzwoniąc do Urzędu Gminy Sońsk, której mieszkańcem był Roman Paszkowski, dowiedzieliśmy się, jaką pracę stracił przez problem z alkoholem.
– Jeszcze w programie pan Romek wypowiadał się, że w końcu znalazł zatrudnienie. My, jako Urząd Gminy Sońsk, mu ją zaproponowaliśmy. Była to praca na podstawie umowy Urzędu Gminy z Powiatowym Urzędem Pracy w Ciechanowie, chodziło mianowicie o staż. Niestety, pan Romek – z własnej winy – go nie dokończył. W sumie przepracował trzy miesiące. Poprosił panią wójt o przedłużenie stażu o kolejne dwa miesiące i taka umowa była już podpisana. Problem w tym, że już praktycznie tego przedłużenia nie odbył. Nie stawiał się do pracy. Wynagrodzenie otrzymywał z Urzędu Pracy, a nie z Urzędu Gminy, więc trudno mi powiedzieć, ile zarabiał – zdradza w rozmowie z naTemat Jerzy Waśniewski z Urzędu Gminy Sońsk.
– Podczas odbywania stażu wykonywał drobne prace: uzupełniał z naszymi pracownikami gospodarczymi ubytki w nawierzchniach asfaltowych, wykonywał prace porządkowe, jak np. opróżnianie koszy. Nie była to praca o wygórowanych ambicjach, ale zaproponowaliśmy panu Romanowi to, co było tylko możliwe. Miał duże wsparcie z naszego Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sońsku. Pracownice GOPS naprawdę o niego dbały i doradzały mu w wielu kwestiach – podsumowuje.
O tym, jakie wsparcie otrzymywał Roman Paszkowski, chcieliśmy też porozmawiać z sołtysem Koźniewa Średniego, w którym mieszkał uczestnik programu. Sławomir Kuciński niestety nie chciał rozmawiać z naszą, ani żadną inną redakcją. Żadnych informacji nie chciał udzielać także Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Sońsku.
Dramat Romana Paszkowskiego sięga jeszcze głębiej. Wygląda na to, że borykał się on nie tylko z problemami alkoholowymi i papierosowymi. Jeden z naszych rozmówców, który znał sprawę zmarłego mężczyzny, zwraca uwagę, że jego problemy mogły mieć podłoże natury psychicznej.
Na razie nie wiadomo też, czy zmieni się formuła „Chłopaków do wzięcia”, tak by program był bardziej nastawiony na autentyczną pomoc uczestnikom. A na to zwracają uwagę widzowie. – Program jest na razie w emisji, a nowy sezon zacznie się dopiero z początkiem kwietnia, więc na razie nie komunikujemy nic o nowej serii – informuje naTemat Anna Zwolińska, szefowa PR kanałów tematycznych Polsatu. Telewizja zapowiedziała natomiast wyemitowanie specjalnego odcinka poświęconego zmarłemu Romanowi Paszkowskiemu.
Polsat nie ustosunkował się jeszcze do naszych pytań o to, czy uczestnicy otrzymywali wynagrodzenie i czy uzyskali jakąkolwiek inną konkretną pomoc od stacji. Natomiast Jerzy Morawski opowiadał, że udało się np. załatwić leczenie zębów Krzyśka – Bandziorka, który później i tak przestać chodzić do dentysty.