
Mam nadzieję, że koleżanki i koledzy z lewicy zrozumieją, że należy szukać tego, co nas łączy. Kto dziś na szalę rzuca najtrudniejsze kwestie światopoglądowe sprawia, że o porozumienie opozycji jest tylko trudniej. A wyborcy oczekują czegoś innego. Wkrótce powinien pojawić się nowy sondaż dotyczący poparcia dla zjednoczonej opozycji, który mocno o tych oczekiwaniach przypomni – mówi #TYLKONATEMAT wiceprzewodniczący PO Borys Budka. I wyjaśnia, co jego partia musi uczynić, by zmienić wyniki sondaży, oraz komentuje negatywne emocje narastające wokół Grzegorza Schetyny.
REKLAMA
Było święto w PO, gdy zobaczyliście wyniku sondażu z Gdańska, gdzie notujecie 41-proc. poparcie, a PiS może liczyć ledwo na 18 proc.?
Nie, my dziś niczego nie świętujemy. Skupiamy się na ciężkiej pracy, spotkaniach z wyborcami i pracy w terenie. Oczywiście takie sygnały zapowiadające odwrócenie się trendów przyjmujemy z optymizmem, ale widzimy również sondaże ogólnopolskie, niestety gorsze. W dużych miastach odrabiamy straty do PiS, ale w skali kraju czeka nas jeszcze dużo, bardzo dużo pracy.
No właśnie, jeszcze tego samego dnia ekipa "dobrej zmiany" rozłożyła was na łopatki w sondażu ogólnopolskim. 14 proc. w nowym Kantar Public...
Dlatego ciężko pracujemy, by ten trend odwrócić. To wyzwanie zarówno dla władz Platformy Obywatelskiej, jak i wszystkich jej członków. Tylko pracą u podstaw będziemy w stanie to zmienić. W wyborach uzupełniających kandydaci obywatelscy na szczęście z PiS wygrywają, ale pierwszy prawdziwy test czeka nas jesienią tego roku w wyborach samorządowych. W których po prostu musimy wygrać.
Przypomina pan sobie, by PO miała kiedykolwiek gorsze notowania? Bo chyba nawet w 2001 roku, tuż po starcie nie były one tak niskie.
Przypominam sobie gorszy sondaż. Zrobiony w styczniu 2016 roku, gdy jedna z pracowni dawała nam jedynie 9 proc. Takie kilkanaście procent pojawiało się też w innych badaniach z tamtego okresu. Jednak później znowu poparcie dla nas oscylowało na poziomie nawet 30 proc.
Część wyborców kupuje narrację PiS, obudowaną niespotykaną w historii demagogią i populizmem. Część czuje się po prostu zmęczona polityką, gdy widzi, jak PiS niszczy dorobek ostatnich 25 lat wolnej Polski, a jakikolwiek głos rozsądku jest ignorowany. Warto więc zauważyć, że te odpływy elektoratu nie są – na szczęście – w kierunku PiS, a do grona wyborców niezdecydowanych. Przed nami stoi zatem wyzwanie, by tych niezdecydowanych i tych, którzy chcą w dniu wyborów zostać w domu, na nowo do PO przekonać. Kiedy nam się to uda, wyniki sondaży będą się zmieniać na naszą korzyść.
Tylko, że dziś przekonywać do PO trzeba nie tylko do niezdecydowanych wyborców, ale i spore grono waszych senatorów. Tych, którzy właśnie zagrozili odejściem z partii i postawili Grzegorzowi Schetynie pewne ultimatum.
Największym problemem dla wszystkich partii jest to, gdy ich członkowie zamiast prowadzić dyskusję wewnętrzną, wybierają rozmowę poprzez media. Dlatego apeluję do moich koleżanek i kolegów z PO, by szczerze rozmawiać ze sobą na spotkaniach partyjnych i klubowych. Taka okazja będzie już dziś, gdy zbiera się klub parlamentarny PO. Bo dyskusje dotyczące spraw wewnętrznych prowadzone w mediach zawsze powodują, że traci się zaufanie elektoratu.
Tym 10 senatorom chodzi przede wszystkim o wyrzucenie z PO Joanny Fabisiak, Marka Biernackiego i Jacka Tomczaka, którzy głosowali przeciwko projektowi "Ratujmy kobiety". Czy pańskim zdaniem decyzję w ich sprawie należałoby jeszcze raz przemyśleć?
Ci posłowie mają prawo do skorzystania z drogi odwoławczej. To przewiduje statut PO. I dodajmy, że wbrew powszechnej opinii decyzja w ich sprawie nie była karą za światopogląd. Bowiem głosowanie, o którym mówimy, miało jedynie charakter techniczny, czy projekt obywatelski będzie procedowany w komisji. Nie decydowaliśmy o zliberalizowaniu prawa aborcyjnego. Natomiast rezultat głosowania wywołał negatywne skutki nie tylko dla PO ale i całej opozycji parlamentarnej.
PO nigdy nikomu nie narzucała światopoglądu, ale nie może być tak, że ktoś w głosowaniu technicznym, czysto politycznym, swoje przekonania przedkłada nad interes grupy, w której działa. Być może taka surowa decyzja przyniesie niektórym ważną refleksję.
Jednak podkreślam, że te trzy osoby mają wciąż możliwość odwołania się i wtedy jeszcze raz – w szerszym gronie – będziemy mogli tę sprawę przedyskutować. Sąd koleżeński w PO jest niezależny i być może tę decyzję zmieni. Zawsze trzeba będzie jednak pamiętać, iż zostali oni ukarani nie za światopogląd, a po prostu za nieodpowiedzialne zachowanie polityczne.
Kiepskie sondaże, rozchwianie światopoglądowe i ruchy tektoniczne w klubie parlamentarnym... Może czas spojrzeć prawdzie w oczy? Może jest tak, że "PO to projekt skończony", jak miał powiedzieć sam Donald Tusk?
Platforma Obywatelska to największa partia opozycyjna. Mamy 167 parlamentarzystów, współrządzimy w piętnastu województwach. PO ma bardzo duży potencjał. Choć trzeba pamiętać, że dziś wybory z PiS jest w stanie wygrać tylko szerokie porozumienie partii opozycyjnych. I Platforma ma tutaj bardzo ważną rolę do odegrania. Musi być spoiwem tego porozumienia. Takim doświadczonym starszym bratem. Oczywiście pojawiają się pomysły na nowe byty partyjne, ale teraz trzeba za wszelką cenę starać się łączyć, a nie dzielić.
Gdy ostatni raz rozmawialiśmy późną jesienią ubiegło roku, snuł pan wizję stworzenia wspólnego klubu opozycyjnego. Jedyny, którego dotąd się doczekaliśmy, to ten stworzony przez PSL i uciekinierów z PO, którzy ludowców uratowali przed utartą statusu klubu. Co z tym zjednoczeniem? Wydaje mi się, że przez te ostatnie miesiące wojna podjazdowa na opozycji tylko się zaostrzyła.
Od tamtej rozmowy zrobiliśmy wiele na rzecz wspólnego startu opozycji w wyborach samorządowych. Mam na myśli to, co dzieje się w Warszawie, gdzie PO i Nowoczesnej udało się porozumieć i stworzyć silny duet – Rafał Trzaskowski jako kandydat na prezydenta i Paweł Rabiej w roli przyszłego wiceprezydenta. Pokazaliśmy więc, że się da i to spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem przez opinię publiczną. Jestem przekonany, że w najbliższym czasie uda nam się dojść do porozumienia w przypadku innych miast, a także wspólnych list do sejmików wojewódzkich.
Zaostrzyła się jednak wewnątrzopozycyjna konkurencja ze strony lewicy. Sami zbyt wiele na biciu w opozycję parlamentarną nie zyskują, ale wam zdają się szkodzić całkiem skutecznie.
To pokazuje, jak wiele potrzeba rozwagi i odpowiedzialności, gdy chodzi o Polskę. Mamy wspólnego przeciwnika. Mam nadzieję, że koleżanki i koledzy z lewicy zrozumieją, że należy szukać tego, co nas łączy. Przecież są tak ważne sprawy, jak polityka samorządowa i europejska, czy kwestia praworządności. Kto dziś na szalę rzuca najtrudniejsze kwestie światopoglądowe sprawia, że o porozumienie opozycji jest tylko trudniej. A wyborcy oczekują czegoś innego. Wkrótce powinien pojawić się nowy sondaż dotyczący poparcia dla zjednoczonej opozycji, który mocno o tych oczekiwaniach przypomni.
Wśród czytelników naTemat jest wielu waszych wyborców. Niech pan im szczerze powie, jak wygląda atmosfera w tym nowym, 14-proc. PO? Nadal ufacie w przywództwo Grzegorza Schetyny?
Lidera rozlicza się po wyniku wyborczym. By wygrać wybory samorządowe, potrzebne są silne struktury. Grzegorz Schetyna robi wszystko, by to się udało. Znam różne postulaty dotyczące zmiany przywództwa formułowane przez naszych wyborców, ale proszę zobaczyć, co przyniosły zawirowania w Nowoczesnej. Po krótkim wzroście notowań, nastąpił spadek o połowę. To nie jest więc taka prosta recepta...
Jest pan pewien, że w przypadku PO skutek byłby podobny?
W tej chwili w PO nie ma dyskusji na temat zmiany przywództwa.
