Adam Bielecki został skazany na ostracyzm w środowisku polskich himalaistów po tym, jak po zdobyciu Broad Peak podczas zejścia ze szczytu zginęło dwóch uczestników wyprawy. Polak został napiętnowany, że schodził z Broad Peak, nie oglądając się na słabnących kolegów. Dziś – jak się wydaje – postawił sobie za punkt honoru odkupienie wątpliwych win. I okrzyknięto go bohaterem z Nanga Parbat.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Bielecki: złote dziecko polskiego himalaizmu
Ma zaledwie 35 lat, a już ogromne sukcesy na koncie. Jako pierwszy zdobył zimą ośmiotysięczniki Gaszerbrum i Broad Peak. Wszedł też na K2 i Makalu. Ten ostatni szczyt zdobył bez używania tlenu. Wejściem na Gaszerbrum Adam Bielecki pobił rekord wysokości osiągniętej przez człowieka zimą w Karakorum, drugim po Himalajach łańcuchu górskim pod względem wysokości na ziemi. Wejścia na Gaszerbrum także dokonano bez użycia tlenu.
Po jednym z największych sukcesów Adama Bieleckiego w Polsce rozpętało się piekło. Wejście na Broad Peak miało być triumfem programu "Polski Himalaizm Zimowy". 5 marca 2013 roku Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek i Tomasz Kowalski stanęli na szczycie Broad Peak. Było to pierwsze zimowe wejście na górę, której szczyt znajduje się na wysokości 8 047 m. n.p.m.
Dramat Berbeki i Kowalskiego na Broad Peak
Niestety, Berbeka i Kowalski zginęli podczas zejścia ze szczytu. Środowisko himalaistów i miliony Polaków wydawało skrajne opinie dotyczące Bieleckiego. Młodemu wilkowi polskiego himalaizmu zarzucono dosłowny pęd do sukcesu, kiedy w bardzo szybkim tempie Bielecki schodził z Broad Peak kosztem słabnących na górze Berbeki i Kowalskiego. Z drugiej strony, nie miał szans ich uratować – tak mówili ci, którzy kierowali się w ocenie Bieleckiego zdrowym rozsądkiem niż emocjami.
Himalaista Ryszard Gajewski twierdził wprost, że Adam Bielecki uciekł zamiast ratować kolegów, podobnie jak w przypadku poprzedniej wyprawy na Makalu, która skończyła się poważnymi amputacjami palców dwóch partnerów. Z drugiej strony, nie miał szans uratować kolegów na Broad Peak, taka próba skończyłaby się najpewniej tym, Bielecki podzieliłby ich los – brzmiały głosy rozsądku.
Specjalna komisja Polskiego Związku Alpinizmu, która badała okoliczności śmierci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego na Broad Beak, orzekła, że do tragedii mogła przyczynić się postawa młodych, ambitnych uczestników wyprawy. Najwięcej zastrzeżeń było do Bieleckiego, który miał zostawić kolegów bez pomocy, a później nie wziął udziału w ich poszukiwaniach. Z raportu Polskiego Związku Alpinizmu wynika, że Bielecki nie respektował norm etycznych.
Bielecki porzucił marzenie, by ratować Mackiewicza
Teraz, porzucił swoje życiowe marzenie, jakim było zdobycie K2 i zrobił wszystko, by ratować Tomasza Mackiewicza. Niestety, uniemożliwiła to fatalna pogoda. Ale ekipa ratownicza zrobiła co mogła. Być może niesamowite tempo, które narzuciła, było rekordem świata.
Zakładano, że akcja potrwa 1,5 doby, tymczasem polscy himalaiści spotkali się z Elisabeth Revol po około 8 godzinach, na wysokości około 6 100 metrów. Wspaniała akcja odbiła się echem w światowych mediach, które z podziwem piszą o uratowaniu Francuzki. Także Polacy, opłakując los Tomasza Mackiewicza, chwalą bohatera Bieleckiego i innych uczestników za "heroiczna akcję ratunkową".
"Bielecki bohater"; "Bielecki niczym Kmicic z 'Potopu': kilka lat temu po tragedii na Broad Peak zmieszany z błotem, a dziś? Bohater przez duże "B"! Życie nie przestaje zaskakiwać"; "Bielecki to jakiś posłaniec Boga" – chwalą go dziś internauci. Takich komentarzy jest naprawdę wiele.
Nie szczędzą przy tym gorzkich słów hejterom Bieleckiego i jego towarzyszy z akcji ratunkowej, bo tacy – trudno w to uwierzyć – również się znaleźli.