Mamy powód do dumy i głośno trzeba o tym mówić. Zakrzyczeć ten hejt i jad, który leje się w sieci, te wszystkie słowa, jak bardzo "nie rozumiem, po co oni łażą w te góry". Niech łażą, jeśli chcą. I niech pokazują światu, że polscy himalaiści mają moc, jakiej żaden inny naród – na przestrzeni lat – zimą nie pokazał. Słyszeliście określenie "lodowi wojownicy", które nie raz padało pod adresem ekipy ratującej Francuzkę? To nie przypadek. Lata temu taki 'nick' wymyślono właśnie dla polskich himalaistów. I nie przez przypadek światowe media piszą teraz o nich: elita.
"Polacy zmienili bieg himalajskich wspinaczek", "To ich Anglicy nazwali 'lodowymi wojownikami'", "Polacy najtwardszymi wspinaczami świata" – tak o nich pisano. Nie teraz, przy okazji akcji na Nanga Parbat. Przez lata.
W świecie wspinaczek górskich Polacy mają ogromne uznanie i aż duma człowieka rozpiera, gdy czyta z jak wielkim respektem chylą tam czoła przez ich dokonaniami.
"Świat przecierał oczy ze zdumienia"
Żadna ekipa na świecie nie ma koncie tylu pierwszych wejść zimą na ośmiotysięczniki, co polskie ekipy. W latach 80. inni himalaiści przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na to, co Polacy wyprawiają. W ciągu ośmiu lat, jeden za drugim, zdobyli połowę szczytów z 14!. "Zimowa wspinaczka wysokogórska była mitem i czymś niemożliwym, zanim Polacy nie zdobyli paru himalajskich szczytów w latach 80." – tak pisze o polskich wojownikach serwis Altitude Pakistan, poświęcony wspinaczkom w Himalajach i Karakorum. Świat dosłownie wtedy zamurowało.
Spójrzcie na to zestawienie, które robi wrażenie. Prawie same polskie flagi. Od 1980 do 1988 roku Polacy jako pierwsi na świecie zdobyli zimą Everest, Manaslu, Dhaulagiri, Czo Oju, Kanczendzonga, Annapurna, Lhotse. To była złota dekada polskiego himalaizmu, która zatrzymała się wraz z upadkiem komunizmu, wstrzymaniem finansowania przez władze i śmiercią Kukuczki.
"Lodowi wojownicy się nie poddają"
Ale potem, gdy od 2005 roku Polacy znów – jako pierwsi – zaczęli zdobywać ośmiotysięczniki zimą, powitano ich z uznaniem. "Lata 80. dawno minęły, ale dusza wojownika nigdy nie umiera. Ci, którzy 20 lat wcześniej zapisali się na najwspanialszych kartach wspinaczkowej historii, wciąż nie odpuszczają. Lodowi wojownicy się nie poddają" – to fragment z bloga himalman.wordpress.com poświęconego wyprawom na ośmiotysięczniki.
Od 2005 do dziś zdobyli jeszcze Sziszapangmę, Gaszerbrum I, Broad Peak. Po palcach depcze im tylko Simon Moro z ekipą. To on zdobył Makalu, Gaszerbrum II i – wyprzedzając Tomasza Mackiewicza – Nanga Parbat. Pozostał tylko K2 – o który walczy teraz polska wyprawa.
Długo walczyli o pozwolenie Dlaczego Polacy? Dlaczego nie Czesi, Słowacy, Austriacy, Niemcy? Oni też mają wysokie góry, mają gdzie trenować, a nie ma ich w żadnym zestawieniu pierwszych, zimowych, zdobywców ośmiotysięczników. A Polacy – jak tłumaczono na Zachodzie – stłamszeni przez komunizm – szli w góry szukać wolności. Gdy w latach 50-60. inni latem wspinali się w Himalajach, oni nie mogli dołączać do międzynarodowych ekip. Chodzili po Tatrach, które zaczynały być "za małe". Zaczęli chodzić zimą, by – jak pisze Altitude Pakistan – było trudniej.
Andrzej Zawada, późniejszy kierownik pierwszej zimowej wyprawy na Everest, stał się pionierem. To on w 1959 kierował pierwszym przejściem zimowym całej grani głównej Tatr, a potem – w latach 70. – zaczął jeździć w Himalaje, w 1974 roku zabrakło mu ok. 200 metrów do zdobycia Lhotse. To on walczył o pozwolenie na zimowe wyprawy dla Polaków, które Nepal wydał w 1980 roku. I od razu zdobyli Everest.
"Niech "Lodowi Wojownicy" zapiszą się w historii himalaizmu"
Jedni grają piłkę, inni w tenisa, jeszcze inni pokonują kilometry w basenach albo szaleją na torach wyścigowych. Nikt nie pyta, czy to bezpieczne, czy ma sens, po co to robią. A oni wybrali góry i nikt nie powinien tego osądzać. Wtedy, w latach 80. nie było nawet takich możliwości, jak dziś, ale mieli moc, która pchała do przodu.
Krzysztof Wielicki jest dziś szefem wyprawy na K2. Zawsze podkreślał, że w latach 80. to były sukcesy grupowe, bez dobrej współpracy w grupie nie ma zimowej wspinaczki. W 2002 roku zwrócił się z apelem do młodych. Obserwował wtedy odwrót wspinaczek zimowych w Tatrach, i nie tylko. "Sześć niezdobytych szczytów czeka na nas. Ale ochotników brak. Niech to określenie "Lodowi Wojownicy" nadane nam przez Anglików, na zawsze zapisze się w historii himalaizmu" – apelował w tzw. Manifeście Zimowym.
Od tamtej pory Polacy zdobyli trzy kolejne ośmiotysięczniki. Został tylko K2. Po akcji ratunkowej na Nanga Parbat, wiele zachodnich mediów pisało, że na ratunek Tomaszowi Mackiewiczowi i Elisabeth Revol, rzuciła się elitarna grupa ratowników.
Reklama.
Altitude
fragment
"Ten nieprawdopodobny wyczyn był szokujący i od tej pory zimowa wspinaczka wysokogórska wyłącznie była kojarzona z polskimi himalaistami: Jerzym Kukuczką, Krzysztofem Wielickim, Wandą Rutkiewicz, Ryszardem Gajewskim, Maciejem Pawłowskim, Leszkiem Cichym, Wojtkiem Kurtyką, Maciejem Berbeką i Arturem Hajzerem. Ci twardzi wspinacze zostali nazwani przez wspinaczkowy świat Lodowymi Wojownikami".
sport.wp.pl
fragment archiwalnego artykułu z 2000 r.
"Od końca lat 60. konsekwentnie walczył o to, by polscy alpiniści mogli atakować najwyższe szczyty świata - w Himalajach i Karakorum. Był pomysłodawcą i kierownikiem pierwszej znaczącej powojennej wyprawy polskiej w Karakorum, która w 1971 r. za cel obrała Kunyang Chhish (7852 m.). (...) Był to podówczas polski rekord wysokości w alpiniźmie. (...) Uznał, że areną, na której w latach 70.i 80. można odnosić sukcesy na skalę światową - jest zimowy himalaizm. I w tej właśnie dziedzinie Polska stała się - dzięki Zawadzie - światową potęgą, a polski alpinizm wszedł na trwałe (i to na czołowym miejscu) do historii podboju gór wysokich". Czytaj więcej
Travelin.pl
Wspomnienie wyprawy na Everest 1980
"Wielicki na przykład nosił okulary spawalnicze ponieważ nie miał gogli. Wiele elementów uprzęży szyli samodzielnie. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu sukcesu. Na szczycie zdobywcy znaleźli notatkę pozostawioną przez ostatniego zdobywcę Czomolungmy latem 1979 roku, Raya Geneta, a sami pozostawili różaniec od Jana Pawła II oraz drewniany krzyżyk". Czytaj więcej