Po zaginięciu Elisabeth Revol i Tomasza Mackiewicza wszyscy skupili się na wydarzeniach na szczycie Nanga Parbat. Wiele osób wręcz zapomniało, że 200 kilometrów dalej, pod K2, znajduje się druga polska ekspedycja. Jej członkowie chcą wejść zimą na K2. To jedyny ośmiotysięcznik niezdobyty o tej porze roku.
Przez chwilę wydawało się, że akcja zdobycia K2 jest zagrożona. Adam Bielecki i Denis Urubko, którzy uratowali Elisabeth Revol, trafili pod Nanga Parbat przecież prosto z bazy pod tym drugim szczytem.
Mogłoby się wydawać, że po takim wysiłku z K2 już nic nie będzie. Ale to nieprawda – wyprawa dalej jest w toku, a polscy himalaiści na dniach powinni ruszyć w stronę szczytu.
Bielecki i Urubko na czele
Wątpliwości wielu zainteresowanych były o tyle zasadne, że i Urubko, i Bielecki mają do odegrania na K2 ważną rolę. Obaj nie działają na zasadzie "samotnych wilków" jak Mackiewicz i Revol na Nanga Parbat, a są elementami w dużej układance, czyli programie "Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera".
W ramach programu, który wbrew nazwie wystartował już w 2010 roku, Polacy założyli sobie dokonanie pierwszych w historii zimowych wejść na niezdobyte zimą ośmiotysięczniki. Jeszcze w 2010 roku było ich pięć. Dzisiaj już jedynie jeden – właśnie K2. Polacy sami zdobyli jako pierwsi Gasherbrum I (8068 metrów) w marcu 2012 roku. Byli to Adam Bielecki oraz Janusz Gołąb. Rok później na Broad Peak (8047 metrów) zameldowali się Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek oraz Tomasz Kowalski.
Dla Kowalskiego i Berbeki tamta wyprawa skończyła się tragicznie. Niemniej jednak niezdobyty zimą pozostaje już tylko i wyłącznie K2. Teraz Urubko i Bielecki są o tyle ważni, że choć w wyprawie na K2 uczestniczy aż 13 osób, to jak podawał "Przegląd Sportowy", właśnie oni są typowani do ataku na szczyt. Reszta ma pracować na ich sukces. Ta reszta to zresztą około... stu osób. Bo tylu ludzi było w karawanie, która transportowała sprzęt Polaków pod K2.
Pogody nie ma, więc czekają
Na razie samych zainteresowanych pod K2 jednak nie ma. Po zakończeniu akcji ratunkowej na Nanga Parbat Adam Bielecki, Denis Urubko oraz dwaj pozostali ratownicy, czyli Piotr Tomala i Jarosław Botor, nie wrócili od razu do obozu. Polecieli razem z Elisabeth Revol do bazy wojskowej w Skardu.
I w zasadzie już mieli stamtąd wrócić w góry, ale z powodu bardzo złych warunków pogodowych u podnóża K2 nie można było ich przetransportować. Na razie więc... wypoczywają w hotelu i zbierają siły, o czym informował w rozmowie ze Sport.pl Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. – Nie ma możliwości sprowadzenia do bazy czwórki ratowników z Nanga Parbat. Przebywają w hotelu w Skardu. W środę nie będzie lepiej, wypogodzić się ma za dwa lub trzy dni – powiedział.
W międzyczasie ci, którzy są pod K2, po prostu czekają. Teraz nie ma specjalnych warunków do jakichkolwiek działań. Wcześniej, kiedy była jeszcze lepsza pogoda, alpiniści wykonywali poręczowanie. Do tej pory udało się założyć dwa z czterech planowanych obozów. Każdy kolejny położony jest oczywiście bliżej szczytu.
– Cała ekipa polskich himalaistów (zarówno Ci w bazie pod K2, jak i Ci w Skardu) odpoczywa. Pogoda nie pozwala ani na dalsze wspinanie, ani na powrót Denisa, Adama, Piotrka i Jarka ze Skardu do bazy – powiedział cytowany przez TVP Info Krzysztof Wielicki, kierownik zimowej wyprawy na K2. Publiczna stacja informacyjna zamieściła na swoim Twitterze także nagranie, które dobitnie pokazuje, że na razie pod K2 można jedynie czekać na tzw. pogodowe okno, czyli kilka dni z lepszą aurą.
TYLKO W TVP Tak wyglądają obecnie warunki pogodowe pod #K2. Filmik dostaliśmy od członków naszej ekipy. Zobaczcie, z jak silnym wiatrem muszą walczyć członkowie wyprawy.#K2dlaPolakow#wieszwiecejpic.twitter.com/m5hpJLdzwL
Co tam robią? Czekają i... nie wiele więcej. – Koledzy przebywają w dobrze zabezpieczonych przed wiatrem namiotach i starają się z nich nie wychodzić. Trzeba dbać o zdrowie – powiedział cytowany przez PAP jeden z członków ekspedycji Rafał Fronia.
W lutym do boju
Sam rzecznik wyprawy uważa, że jej kontynuacja będzie możliwa dopiero około drugiego lutego. Wtedy Polacy mają ruszyć do góry i spróbować założyć trzeci obóz. Ostatni, w którym będą nocować, ponieważ czwarty docelowo ma powstać na wysokości ośmiu kilometrów. Tak wysoko nikt nigdy nie spał. Nie wiadomo, jak w takich warunkach zachowałby się ludzki organizm.
Według najświeższych informacji spod K2, które przekazano za pośrednictwem fanpage'u Polskiego Himalaizmu Zimowego, 1 lutego pogoda ma się poprawić na tyle, że ratownicy spod Nanga Parbat będą mogli wrócić pod szczyt.
Najpewniej dzień później rozpoczną się starania o założenie trzeciego obozu. W rozmowie z portalem Interia.pl Fronia podkreślił, że jest szansa na poprawę pogody. – Jest szansa na zbliżające się długie, cztero czy pięciodniowe okno pogodowe. Pojawia się okazja, żeby zawalczyć o obóz III – powiedział himalaista.
Znowu będzie ich obserwować cała Polska
O wyprawie najpewniej zrobi się bardzo głośno w momencie, kiedy Bielecki i Urubko będą już na miejscu. A kiedy ruszą w górę, emocje sięgną zenitu.
Najpewniej znowu będzie ich obserwować cała Polska, choćby dzięki lokalizatorowi GPS Bieleckiego, który nadal jest dostępny na jego witrynie. To wszystko naturalnie przy założeniu, że sam zainteresowany nie poprosi po raz kolejny o niekorzystanie z niego, żeby nie zakłócać jego pracy. Bo z lokalizatorów korzystają nie tylko ciekawscy internauci, ale i ratownicy czy inni himalaiści.
Tym bardziej, że zimowe wejście na taki szczyt zawsze związane jest z olbrzymim ryzykiem. W razie nagłego pogorszenia pogody himalaiści nie będą mieli innego wyjścia niż po prostu zawrócić. Do tej pory zimowy rekord na K2 to 7650 metrów. Tam dotarli Marcin Kaczkan, Piotr Morawski oraz Denis Urubko. To niżej niż planowany czwarty obóz. Oby tym razem uwagę mediów przyciągały tylko sukcesy.