
Reklama.
– Obszarów, które trzeba w naszej rzeczywistości nie tylko zmodernizować, lecz wręcz przeorać, jest tyle, że aby uczynić z Polski kraj nowoczesny, wolny od balastu przeszłości, przyjazny obywatelom, potrzeba nie dwóch, lecz co najmniej trzech kadencji. Zatem nastawiamy się na długi marsz i to on jest naszym celem – tak prezes PiS Jarosław Kaczyński zagrzewa żelazny elektorat tej partii w wywiadzie dla "Gazety Polskiej”.
O tym, że butnych zapowiedzi polityków PiS, iż będą rządzić nawet do 2031 nie należy całkowicie wkładać między bajki już pisaliśmy. Na razie nic nie wskazuje na to żeby władza prawicy miała się załamać, a wiara w powrót Donalda Tuska, albo pojawienie się nowego charyzmatycznego lidera opozycji na białym koniu to mrzonki.
– Ten skład (rządu) ma za zadanie doprowadzić do wygrania wyborów w 2019 r. Ma uruchomić projekty, które nam w tym pomogą, i ciężko pracować wszystkimi siłami podczas kampanii wyborczej – powiedział Kaczyński. Zaznaczył, że jeśli PiS ma utrzymać władzę przez więcej niż jedną czy dwie kadencje, to warunkiem niezbędnym do osiągnięcia tego celu jest jedność oraz "radykalne eliminowanie patologii". W tym kontekście przyznał, że "jak najgorzej" odebrał wynik głosowania w Senacie w sprawie senatora Stanisława Koguta i pogroził nawet swoim podwładnym likwidacją izby wyższej.
Jak zatrzymać PiS? Oto 5 tam, które mogą stanąć mu na drodze w sprawowaniu władzy przez lata.
1. Nagła recesja gospodarcza
Według prof. Janusza Czapińskiego, psychologa społecznego z Uniwersytetu Warszawskiego "najkrótszą drogą do zmiany formacji rządzącej jest zapaść ekonomiczna”. – Jestem w tej sprawie absolutnie cyniczny. Polacy powinni zgłębiać nauki Buddy, nauczyć się spokoju i po prostu czekać – powiedział w wywiadzie dla portalu wiadomo.co Czapiński. – Opozycja ma jedno zadanie do wykonania - zachować stan posiadania. Nie może się rozpaść, bo na czas recesji jest jedyną liczącą się alternatywą. Jeśli Polacy nie będą wiedzieli, na kogo mogą zagłosować, jak zaczną mieć mniej w portfelu, to w ogóle nie pójdą na wybory (…) Stawiam tezę, że to poparcie (dla PiS) nie ma charakteru ideologicznego, tylko ekonomiczny – podkreślił ekspert. Jego zdaniem, odbudowanie instytucji po rządach PiS może się okazać trudniejsze niż odbudowanie stanu ducha Polaków.
2. Milion Polaków na ulicach
Prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego, który występował w obronie trójpodziału władzy i bronił sądownictwa przed upolitycznieniem pytany w naTemat o to jak zatrzymać PiS nie miał wątpliwości, że bardzo groźne dla tej partii mogłyby być masowe demonstracje. Dochodziło do nich w lipcu ubiegłego roku, ale potencjał buntu został przez opozycję zmarnowany. – Gdyby na ulice wyszło milion ludzi, na pewno można byłoby powstrzymać te zmiany. Bo wtedy oni, czyli PiS, zorientowaliby się, że wybory są przegrane – podkreślał Strzembosz. PiS przejął już jednak sądownictwo i nie zapowiada się by Polacy masowo wyszli na ulice by wyrazić swój sprzeciw wobec jakiejś innej ważkiej społecznie sprawy. Musiałoby dojść do zapaści w służbie zdrowia albo jakiegoś innego nadzwyczajnego zdarzenia. – Wszystko jest możliwe. Nie ma co gdybać, jaka będzie przyszłość, nie wiemy tego. W 2007 roku mieli zwiększyć swoje poparcie i uzyskać samodzielne rządy, a skończyło się zupełnie inaczej – zastrzegał prof. Strzembosz.
3. Dekompozycja obozu PiS
Niedawna wymiana premiera i rekonstrukcja rządu wywołała na prawicy wiele kontrowersji i awantur. Najbardziej niezadowolona jest narodowo-katolicka część elektoratu PiS, która swojego lidera widzi w zdymisjonowanym szefie MON Antonim Macierewiczu. Ogromne pokłady frustracji tej grupy wyborców PiS ujawniły się szczególnie w atakach na prezydenta Dudę, który naciskał na pozbycie się z rządu swojego politycznego przeciwnika. Ten konflikt i wiele innych personalnych wojenek będą się w obozie PiS tlić ale dopóki poparcie w sondażach dla PiS jest wysokie, można korzystać z konfitur władzy, a niepodważalnym liderem formacji jest Jarosław Kaczyński, dopóty jakieś ruchy odśrodkowe są mało prawdopodobne. Upokorzony Antoni Macierewicz będzie czekał na swój polityczny come back, który prędzej czy później nastąpi. W razie czego ma uśpione struktury swojej dawnej partii Ruchu Katolicko-Narodowego. Ruchy odśrodkowe mogłaby wywołać nagła zapaść prezesa PiS na zdrowiu i walka o schedę po nim w partii, ale Jarosław Kaczyński, jak na swój wiek, imponuje formą.
4. Sankcje i izolacja Polski w UE
Faktem jest, że marginalizacja Polski na arenie międzynarodowej postępuje. Bruksela po raz pierwszy w historii uruchomiła artykuł 7 traktatu o UE wobec Polski, który może skutkować sankcjami gospodarczymi i ostracyzmem dyplomatycznym. Ostatnie konflikty z Izraelem i Ukrainą tylko potwierdzają, że dyplomacja rządu PiS woła o pomstę do nieba. Jesteśmy w UE osamotnieni i skłóceni z wieloma krajami. Naszym jedynym sprzymierzeńcem są Wegry i Victor Orban, ale gdy przyjdzie do testu lojalności rząd PiS może się na tym sojuszu srodze zawieść. Najbardziej realną sankcją dla Polski może być jednak nowa perspektywa budżetowa UE. Spekuluje się, że Polska, Węgry oraz Czechy mogą stracić w przyszłym budżecie Unii około 12 miliardów euro. Pieniądze te będą przekazane krajom, które wyrażają gotowość do przyjęcia uchodźców. Wizerunek Polski jako chorego człowieka Europy jest bardzo zły. Ale na krótką metę nie odbije się to na pewno na kondycji rządów PiS. Zapewne odbije się jednak na tej kondycji w dłuższej perspektywie. Duże znaczenie dla przyszłości rządów PiS będzie miała też przyszłość prezydentury Donalda Trumpa w USA.
5. Przekonanie, że PiS wolno więcej
Władza deprawuje, a władza (prawie) absolutna jaką ma PiS deprawuje absolutnie. Póki co PiS nie mierzyło się z jakąś dużą aferą, albo prokuratura kierowana przez Zbigniewa Ziobrę sprytnie je tuszuje, ale w każdej chwili może dojść do "wybuchu na minie”. Pojawiają się już w tym obozie symptomy politycznie samobójczego myślenia, że "mamy pełnię władzy więc wszystko nam wolno”. "Gazeta Polska” wspominała niedawno "o tym tabu za zapleczu władzy" i ostrzegała. „(…) Negatywnym czynnikiem w PiS jest nadmierny wzrost wpływu 30-parolatków działających na zapleczu prezydenta, premiera i ministrów. To zjawisko pojawia się w wypadku wszystkich rządów, które trwają dłużej niż dwa lata. Bardzo negatywne skutki miało choćby w czasie rządów AWS. Mowa o 30-parolatkach, którym z racji wysokich zarobków zaczyna doskwierać mania wielkości. Często pracują w PR, w spółkach Skarbu Państwa czy na urzędniczych stanowiskach średniego szczebla albo jako asystenci ministrów. Właśnie po około dwóch latach zarabiania, np. kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie, zaczynają oni dochodzić do wniosku, że w gruncie rzeczy są sprawniejsi od jakiegoś Kaczyńskiego czy Macierewicza (...)"