O co chodzi we wchodzącym w życie zakazie handlu w niedzielę? W #TYLKONATEMAT tłumaczy bez owijania w bawełnę tłumaczy to poseł i doświadczony przedsiębiorca Jerzy Meysztowicz. – W tej ustawie nie ma żadnych gwarancji, że pracownicy handlu utrzymają pracę. Pierwsze ruchy związane z wprowadzeniem tego nowego prawa wskazują raczej na to, że wielu z nich straci posady. Bo jeżeli przez cztery dni w miesiącu nie będzie potrzeba rąk do pracy, to tych niepotrzebnych już ludzi przedsiębiorcy będą musieli zwolnić – wyjaśnia nasz rozmówca.
Jerzy Meysztowicz: Biorąc pod uwagę, że niedawno miałem okazję w niedzielę wieczorem robić zakupy z panem prezydentem w tym samym krakowskim sklepie, to przyznam szczerze, że ta jego opinia mnie mocno zdziwiła...
A przecież prezydent mówił, że za wolę podpisania ustawy o zakazie handlu gorąco dziękowała mu kasjerka z tego jego ulubionego sklepu.
Mnie w tym sklepie nieopodal naszych krakowskich domów nikt nic takiego nie powiedział. W innych miejscach słyszałem natomiast argumenty utwierdzające Nowoczesną w stanowczym sprzeciwie wobec zakazu handlu w niedzielę. Przypomnijmy też, że myśmy mieli lepszą propozycję, która zakładała, iż dwie niedziele obowiązkowo wolne od pracy zostałyby zapisane w kodeksie pracy.
Pracownicy branży handlowej mieliby dzięki temu wolne, a zarazem kłopotów nie miałoby tych wiele osób, które pracą w niedzielę i święta sobie dorabiają. Chcieliśmy też uchronić handel przed tym, iż zniknięcie tych czterech dni handlowych w miesiącu spowoduje znaczne zmniejszenie obrotów i zysków.
Pojawia się też wiele pytań o szczelność tego zakazu. Czy tych dziur nie jest za dużo?
Jest ich całe mnóstwo! Zacznijmy od tego, że można zrobić tak, iż klienci przyjdą w niedzielę do sklepu, obejrzą sobie wszystko, zapłacą przez internet, a odbiorą zakupy kolejnego dnia. Tak bez problemu mogą działać na przykład sklepy z AGD, bo przecież i tak nikt lodówki ze sklepu na plecach nie wynosi... To jednak nie jedyny problem. Co ze sklepami w galeriach handlowych zlokalizowanych na dworcach, jak na przykład Galeria Krakowska?
Z drugiej strony, te rozwiązania uderzają w małe sklepy i punkty gastronomiczne, które mogą być otwarte w niedzielę, ale wynajmują powierzchnie w galeriach, które w większości mają być zamknięte. Wątpię, że te centra handlowe będą uruchamiały ochronę, ogrzewanie, oświetlenie itp. tylko dla tych kilku przedsiębiorców, którym w niedzielę funkcjonować wolno. A spora część takich małych firm ma z galerami podpisane umowy wieloletnie, które trudno zmienić.
Czy galerie obniżą im teraz czynsze? Wątpię, bo galerie budowane są na kredyt, a banki umowy najmu przejmują w ramach cesji. A to oznacza, że nawet jeśli szefowie jakiegoś centrum chcieliby zmniejszyć czynsze, to musieliby negocjować umowy z bankiem. Nikt na to nie pójdzie. Dlatego wielu drobnych przedsiębiorców, którzy nawet mogliby pracować w niedzielę, nie będą mogli tego robić i jeszcze będą musieli płacić tyle samo, co teraz.
Poza tym jest jeszcze jeden oburzający wątek. Ta ustawa nosiła znamiona typowego projektu lobbingowego. Na pierwszy etapie była przecież mowa, że sklepy na stacjach benzynowych mają mieć maksymalnie 100m2 powierzchni, a nagle ten zapis zniknął. Pojawiła się natomiast zapowiedź Orlenu, że zmienią swój statut tak, by umożliwić sobie handel hurtowy i poszerzyć asortyment o odzież, AGD itp. Wygląda więc to tak, jakby ktoś wszystko napisał pod Orlen, który teraz przy każdej stacji benzynowej postawi sobie małe centrum handlowe.
Wielu Polaków powie, że to przecież żaden problem. Przecież Orlen jest prawdziwie polski, narodowy...
A gdzie zasady konkurencji?! Gdzie interwencja UOKiK? Przecież to ewidentne łamanie zasad konkurencji. Dlatego uważamy w Nowoczesnej, że ta ustawa nie powinna być przyjęta w parlamencie, ani podpisana przez prezydenta. Ona więcej Polsce szkodzi, niż przynosi pożytku. Wprowadzono dużo chaosu, a można było tę potrzebę wolnego dla pracowników handlu wprowadzić w prosty sposób.
Pracownikom handlu ta ustawa gwarantuje wolne niedziele i święta, ale czy gwarantuje im też, że w ogóle utrzymają pracę?
Oczywiście, że nie mają takiej gwarancji. Pierwsze ruchy związane z wprowadzeniem tego nowego prawa wskazują raczej na to, że wiele pracowników handlu straci pracę. Bo jeżeli przez cztery dni w miesiącu nie będzie potrzeba rąk do pracy, to tych niepotrzebnych już ludzi przedsiębiorcy będą musieli zwolnić. A ci, którym uda się utrzymać pracę, prawdopodobnie będą zmuszani do przychodzenia na zmianę tuż po północy w poniedziałek i pracy w nocy. Bo duże sieci nie wiedzą, jak inaczej zadbać o to, by rano klienci dostawali świeży towar. To kolejny dowód na to, jak zła jest ta ustawa.
No i dodajmy, że w Nowoczesnej byliśmy przeciwni przede wszystkim temu, by ludziom ustawowo nakazywać, kiedy mają pracować i robić zakupy, a kiedy nie. To powinny być przecież osobiste decyzje. O więcej wolnego czasu powinniśmy natomiast zadbać poprawiając kodeks pracy, a nie ograniczając swobodę handlu.
Jako poseł z Krakowa, gdzie społeczność żydowska w Polsce jest wciąż najsilniejsza, jest pan też blisko najnowszego sporu polsko-żydowskiego. Da się to wszytko jeszcze odkręcić?
Mam nadzieję, że jest szansa na odkręcenie tego, co się stało. Tylko, że potrzebny jest dialog, a PiS jak zwykle najpierw coś robi, a potem zaczynają się dopiero zastanawiać, co zrobili. Oni wszystko robią na kolanie... Jestem pewien, że gdyby nie te ostatnie wydarzenia związane z neonazistami, to ta ustawa nadal leżałaby w sejmowej zamrażarce. Tylko, że PiS musiało ją wyciągnąć, bo taką mają zasadę, że jak wokół nich dzieje się coś złego, natychmiast próbują to przykryć tworząc jakąś inną aferę.
A tym razem posunęli się do czegoś wyjątkowo nieodpowiedzialnego. Tak naprawdę skłócili nas z dwoma zaprzyjaźnionymi państwami. Pamiętajmy bowiem, że oprócz kwestii problematycznych dla Izraela w tej nowej ustawie o IPN są też zapisy nie do przyjęcia dla Ukraińców.
Nie odnosi pan wrażenia, że mamy w tej sprawie pewne niepokojące podobieństwo do państw takich, jak Węgry i Turcja, których przywódców Jarosław Kaczyński uważa za wzory do naśladowania? Tam ustawienie się w roli ofiar izraelskiego spisku to przecież ważny element służący utrzymaniu władzy i wysokiego poparcia...
To prawda. Niepokojące i absolutnie niedopuszczalne są też te pojawiające się na prawicy głosy, według których to całe oburzenie Izraela wynika tylko i wyłącznie z żydowskich roszczeń finansowych wobec Polaków. Powoli właśnie taki przekaz trafia do opinii publicznej. Są więc przypadki, które każą się zastanawiać, czy komuś ten konflikt naprawdę może służyć do uprawiania polityki krajowej.
Przejdźmy na koniec do innego wątku tej polityki krajowej... Po tym, gdy Nowoczesna i PO ogłosiły stworzenie koalicji na wybory samorządowe, prof. dr hab. Rafał Chwedoruk w naTemat stwierdził, że w waszym wykonaniu to już tylko negocjowanie jak najlepszej pozycji przed wchłonięciem przez Platformę. Naprawdę tak to wygląda?
Oczywiście, że tak nie jest. Nowoczesna powstała w kontrze do Platformy Obywatelskiej, przede wszystkim do tego, jak partia ta rządziła przez ostatnie cztery lata sprawowania władzy. Stworzyliśmy Nowoczesną, by dać nadzieję zawiedzionym Polakom i ta oferta nadal jest im potrzebna.
W obecnych warunkach trzeba jednak współpracować na opozycji. Szczególnie teraz, przed wyborami samorządowymi. I my zdecydowaliśmy się na tę współpracę z Platformą przede wszystkim w sejmikach, choć być może w niektórych miastach również porozumiemy się, by łatwiej było nam powstrzymać PiS. Nie ma jednak żadnej mowy wchłonięciu nas przez PO. Nowoczesna jest i pozostanie odrębnym bytem.
Pan już trochę czasu w PO spędził... Jest pan przekonany, że nigdy do tej partii nie wróci?
Nie ma takiej możliwości! Mogę zapewnić, że do PO nigdy nie wrócę. Oczywiście mam dobre relacje z wieloma osobami z tej formacji, ale nie oznacza to, iż biorę pod uwagę powrót w ich szeregi. Co oczywiście nie może być przeszkodą przed współpracą z Platformą. Ona po prostu jest konieczna, jeśli chcemy przeszkodzić PiS w zawłaszczaniu kolejnych obszarów państwa.