Syn Jarosława Botora, jednego z ratowników, którzy uratowali Elisabeth Revol udzielił wywiadu. Mówi w nim o strachu o ojca podczas akcji ratunkowej.
Syn Jarosława Botora, jednego z ratowników, którzy uratowali Elisabeth Revol udzielił wywiadu. Mówi w nim o strachu o ojca podczas akcji ratunkowej. Fot. facebook.com/jaroslawbotor
Reklama.
– W piątek rano, kiedy tylko dotarła do mnie informacja o problemach na Nanga Parbat, oraz że ekipa spod K2 szykuje się do akcji ratunkowej, pomijając pytanie o jego udział w akcji, od razu do niego napisałem, czy będzie za wszystko odpowiedzialny. Niestety już wtedy kontakt z nimi był utrudniony. Strach czy duma? Raczej przeważało to pierwsze. Miałem świadomość, z czym akcja ratunkowa w takim terenie i w takich warunkach atmosferycznych się wiąże – mówi w wywiadzie dla portalu NaszeMiasto.pl Michał Bator.
Botor mówi także o tym, że Revol i Mackiewicz nie mogli trafić na lepszą i bardziej sprawną ekipę ratunkową. – Mój tata to bardzo doświadczony ratownik medyczny, od wielu lat pracujący w zawodzie. Jako ratownik pracuje w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym oraz GOPR. Dodatkowo organizuje szkolenia z pierwszej pomocy i pokazy ratownictwa. Taka sytuacja nie jest dla niego niczym nowym. Wiedziałem, że da radę. Zapytany o to, czy ma pretensje do ojca za tak karkołomne wyczyny, mówi: – Raczej nie... góry od zawsze były w jego życiu, jeszcze zanim ja się pojawiłem. Myślę, że nie fair byłoby, gdybym go w tym przypadku ograniczał. Uważam, że każdy powinien mieć możliwość spełnienia siebie i swoich marzeń, nawet jeżeli ich nie rozumiemy.
Przypomnijmy, że Jarosław Botor ze względów osobistych musiał zrezygnować z ataku na szczyt K2. Obecnie himalaista jest w drodze do Polski.
źródło: naszemiasto.pl