Ewa Bugała, która jeszcze niedawno była zwykłą prezenterką TVN, później w w telewizji publicznej robiła zawrotną karierę. Niespodziewanie odeszła jednak z pracy, a po krótkim czasie okazało się, że dostała posadę dyrektora w Orlenie, gdzie miała zarabiać setki tysięcy złotych rocznie, nie licząc premii. Wiele osób z niedowierzaniem patrzyło na tę nominację i dopytywało, czy Bugała rzeczywiście ma wystarczające kompetencje, by zajmować takie stanowisko. Ona sama zresztą
groziła procesem wszystkim, którzy podważali jej wiedzę i umiejętności ale cały spektakl nie trwał długo. Ewa Bugała ogłosiła, iż z powodu fali brutalnego i bezprecedensowego hejtu
rezygnuje z pracy w Orlenie.
Była prezenterka nie ma jednak racji mówiąc, że był to bezprecedensowy atak. Taka rzecz miała już miejsce, a
ofiarą ataków był Bartłomiej Misiewicz. Pomocnik aptekarza i zaufany Antoniego Macierewicza, gdy jego protektor został szefem MON awansowany na wysokie państwowe stanowisko. To Misiewiczowi oficerowie salutowali i nazywali "panem ministrem", to nad głową Misiewicza oficerowie trzymali parasol gdy deszcz padał, to wreszcie Misiewicz stał się symbolem rządów "dobrej zmiany", która zdaniem opozycji parlamentarnej i tysięcy zwykłych Polaków awansowała niekompetentnych ludzi na zasadzie "mierny, bierny, ale wierny".