
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Do Rzeczy" przyznaje, że zdecydowana reakcja Izraela na nowelizację ustawy o IPN zaskoczyła go. Jego zdaniem Izrael nie miał powodów, by wszczynać alarm. Prezes PiS zapewnił, że projekt był konsultowany – m.in. rozmowy w tej sprawie MSZ prowadził z izraelską ambasadą i "nic nie wskazywało, że jest problem".
Trzeba było od czegoś zacząć. Ten projekt nie służy temu, by blokować badania naukowe albo mówić, że Polacy w ogóle nie mordowali Żydów, czy też wsadzać do więzień Żydów, którzy mówią, że ich bliscy zginęli z rąk polskich chłopów. Nigdy nie przeczyliśmy, bo byłoby to zaprzeczanie rzeczywistości, że pewne zdemoralizowane elementy, najczęściej ludność najniżej sytuowana i gorzej wykształcona, nie zachowywały się w czasie wojny w porządku.
W wywiadzie pojawił się też wątek opinii, iż "w tle całego sporu z Izraelem jest kwestia szykowanej ustawy reprywatyzacyjnej". Padło pytanie, czy zamieszanie z ustawą o IPN może mieć wpływ na przebieg prac nad tą ustawą. Jarosław Kaczyński przyznał, że PiS jest teraz bogatszy o to doświadczenie.
Środowiska żydowskie bardzo się obrażają, kiedy te dwie sprawy się łączy, zarzucają nawet antysemityzm, a ja antysemitą nie jestem, wręcz przeciwnie: jestem jego zdecydowanym przeciwnikiem. Prace nad ustawą trwają, może przybiorą inny charakter, będziemy bogatsi o to doświadczenie, ale nie pozwolimy na to, by Polska płaciła podatek od zbrodni niemieckich. Na to zgody nie będzie.