2 marca na ekrany kin wchodzi najnowszy film Dariusza Walusiaka "Gurgacz. Kapelan Wyklętych". Jego premiera wiąże się z obchodzonym 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Co do wartości artystycznej filmu nie pozostawiamy sobie złudzeń - wystarczy rzec, że w obsadzie znajdują się aktorzy, którzy grali w takich produkcjach jak... "Smoleńsk". Mimo wszystko postanowiliśmy odpowiedzieć na pytanie, kim był kapelan Żołnierzy Wyklętych ks. Władysław Gurgacz.
Szybki rzut oka na skróconą filmografię reżysera filmu "Gurgacz. Kapelan Wyklętych", Dariusza Walusiaka: 2010 - "W obronie krzyża"; 2011 - "Modlitwa Smoleńska"; 2013 - "Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń". Sądząc po samych tytułach nietrudno domyślić się jaka narracja będzie towarzyszyła najnowszemu, a pewnie i kolejnym filmom Walusiaka. Jego ostatnie dzieło, które dziś trafia na ekrany kin, ma być fabularyzowanym dokumentem opowiadającym historię księdza Władysława Gurgacza - kapelana oddziału "Żandarmerii" Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. W jego rolę ma wcielić się bratanek Jerzego Treli - Wojciech, mający za sobą doświadczenie w produkcjach "narodowych" takich jak "Żołnierze Wyklęci".
Towarzyszyć mu będzie Michał Chorosiński, odgrywający oficera UB. Chorosińskiemu również nieobce są występy w filmach zgodnych z nowomową rządów dobrej zmiany. Jego twarz mogliśmy zobaczyć w "Smoleńsku" w reżyserii zmarłego niedawno Antoniego Krauze.
– Od kilku lat nosiłem się z zamiarem realizacji filmu o ks. Władysławie Gurgaczu. W 2007 roku na konferencji naukowej w Nowym Targu "Wokół legendy «Ognia». Opór przeciw zniewoleniu: Polska – Małopolska – Podhale 1945-1956" wygłosiłem referat o księżach niezłomnych zamordowanych przez komunistów – mówi reżyser filmu "Gurgacz. Kapelan Wyklętych", Dariusz Walusiak.
– Tak więc historię kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej dobrze znałem. Kiedy spotkałem Jerzego Basiagę, prezesa fundacji "Osądź mnie, Boże", który spełniając testament żołnierzy PPAN, od kilku lat organizuje Msze Święte na Hali Łabowskiej w intencji partyzantów z oddziału Żandarmerii i ich kapelana, stwierdziłem, że już przyszła pora zmierzyć się z tym tematem. Dzisiaj trzeba pokazywać ludzi, którzy działali wbrew wszelkim przeciwnościom – dodaje.
Kim był ksiądz Władysław Gurgacz?
Władysław Gurgacz przyszedł na świat 2 kwietnia 1914 roku w niewielkiej wiosce Jabłonica Polska. W rodzinnej wsi zdobył podstawowe wykształcenie. Naukę w gimnazjum kontynuował w Korczynie oraz Krośnie. 4 sierpnia 1931 roku wstąpił do nowicjatu zakonu jezuitów w Starej Wsi, a w 1933 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Tam Gurgacz przebywał do 1934 roku, a następnie przeprowadził się do Pińska. W 1937 roku udało mu się zdać maturę w miejscowym kolegium jezuickim. Po pomyślnie zdanym egzaminie dojrzałości młody jezuita rozpoczął studia filozoficzne w krakowskim kolegium Towarzystwa Jezusowego. W 1939 roku Gurgacz przebywał na Jasnej Górze, gdzie 7 kwietnia złożył akt całkowitej ofiary ze swojego życia za Ojczyznę.
Po ewakuacji jezuickich kleryków z Krakowa w obliczu ataku Niemiec na Polskę, ksiądz Władysław Gurgacz został przeniesiony wraz z innymi klerykami na tereny wschodnie, z pozoru bezpieczniejsze, bowiem jak pamiętamy, 17 września najazdu na Polskę dokonała również Armia Czerwona. Będąc świadkiem sowieckich metod postępowania, Gurgacz napisał list do swojego przyjaciela, księdza Jerzego Pachuckiego.
W pierwszych dniach wojny wyruszyłem z Kochlanicy furmanką chyrowską do Dubna w towarzystwie 8 kolegów. Po wielu niebezpiecznych przygodach przybyłem do Dubna w sam dzień zjawienia się tam bolszewików. Po uwięzieniu p. Niemancewicza wyrwałem co rychlej w przebraniu z Mrówką i Reczkiem. Wybraliśmy prawie najniebezpieczniejszą porę, gdyż w sam raz Ukraina zaczynała się srożyć. Lecz jakoś szczęśliwie dotarłem z workiem na plecach (skrypta, mienie!) do Lwowa przez Beresteczko, Radziechowo, Kamionkę Strumiłową itd. Stąd pierwszym okazyjnym pociągiem puściłem się po kilku dniach z L. Antonim i Kaszniarzem do Chyrowa.
Przed wojną w Chyrowie funkcjonował dom braci jezuitów, jednak w czasie radzieckiej okupacji zamieniono go w kwaterę czerwonoarmistów. O tym również wspominał w liście ksiądz Gurgacz.
(…) tak gorliwie nocą kołataliśmy do bram naszego domu, że zanim spostrzegliśmy naszą pomyłkę, nie dało się już umknąć. Trzeba było przesiedzieć 5 dni pod opieką krasnoarmiejców.
Dalsze lata wojny ksiądz Władysław Gurgacz spędził w okupowanej Polsce. 24 sierpnia 1942 przyjął w Częstochowie święcenia kapłańskie. Następnie przeniósł się do Warszawy, gdzie zaczęły mu dokuczać problemy zdrowotne spowodowane owrzodzeniem dwunastnicy. Pogarszający się stan organizmu paradoksalnie uratował mu życie, ponieważ latem 1944 Gurgacz mieszkał w Starej Wsi, dzięki czemu uniknął losu brutalnie zamordowanych przez Niemców współbraci z kolegium przy Rakowieckiej.
Artysta
Poza posługą jezuity, ksiądz Władysław Gurgacz oddawał się również swojej drugiej pasji - malarstwu. O uznaniu jakim cieszyły się jego pracę informował w korespondencji swojego przyjaciela i spowiednika, ks. Pachuckiego.
Trzy krajobrazy mojego pędzla zajęły poczesne miejsce w salonie [dworu państwa Grabkowskich w Kamiennej]. Niektórzy z gości, posiadający sami znaczny zbiór znamienitszych "pędzli", wyrażali się o tych malowidłach z wielkim uznaniem, ale jaka ich wartość rzeczywista, trudno ocenić. Trzeba by na to fachowca. Są to pierwsze oryginalne moje widoki z natury: widok z mego okna na stawy parkowe i płaczące wierzby o brzasku we mgle i w pełnym świetle oraz widok na dwór z parku. (…) Widzę, że gdy dłużej maluję, nabieram wprawy i pomysły rodzą się jak grzyby po deszczu. Lecz to zajęcie tylko na porę kuracyjną, bo dawno już złożyłem moje pretensje malarskie Matce Najświętszej w ofierze, podając się na misje. Teraz zdaje się jednak i drugie przepadło, ale nad duszami zawsze będę mógł pracować, a to więcej znaczy niż arcydzieła choćby Rafaela.
Zadra w oczach komunistów
Ks. Gurgacz stał się niewygodny dla komunistów wkrótce po jego przyjeździe do Krynicy, w listopadzie 1947 roku. W liście do ks. Pachuckiego opisywał awanturę, której prowodyrem był miejscowy komendant Milicji Obywatelskiej.
Gdy wracałem z kościoła, napadł mnie pijany komendant MO z pobliskiej wioski i bez pytania strzelił z pistoletu. Był jednak niewypał. Skoczył i chwycił mnie za gardło. Zaczęły się tarapaty z pijakiem. Puścił mnie i znowu strzelił – ale tym razem niecelnie.
Wygłaszane przez Gurgacza kazania były kolejnym powodem, przez który komuniści zapałali do księdza nienawiścią. Przyciągały one setki osób, co oczywiście nie spodobało się miejscowym władzom. O tym również nie omieszkał napisać swojemu przyjacielowi.
W Krynicy np. publiki było tak dużo, że stali ludzie już na zewnątrz. Prawie w całości wzięła udział inteligencja miejscowa i goście. Robotników też moc uczęszczało. Spowiadaliśmy przez dwa dni, prócz młodzież (ta miała spowiedź osobno) […]. Powodzenie to rozwścieczyło lewicę [...] jakiś smarkaty poseł zrobił awanturę, wniósł skargę do ministerstwa na zarząd, że popiera "czarną reakcję", ułatwiając wcześniejszym wydaniem kolacji słuchanie nauk – lecz bez skutku. Czołowy tutejszy komunista [...] biegał od pensjonatu do pensjonatu z pogróżkami, by kolację koniecznie wydawano o 7.00 (wtedy rozpoczynało się kazanie) – i bez wyniku.
Wściekli komuniści najprawdopodobniej zorganizowali zamach na jego życie, wskutek którego na początku kwietnia 1948 roku, ks. Gurgacz potajemnie wyjechał z Krynicy.
Działalność konspiracyjna
Podczas pobytu w Krynicy kontakt z ks. Gurgaczem nawiązał Stanisław Pióro, stojący na czele zakonspirowanej organizacji podziemnej od drugiej połowy 1947 roku. Po pewnym czasie ten zaproponował ukrywającemu się jezuicie wstąpienie do grupy i objęcie funkcji kapelana jej oddziału leśnego, tak zwanej "Żandarmerii" Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej.
Zdając sobie sprawę, że bez wsparcia duszpasterza partyzantom grozi demoralizacja, ksiądz Gurgacz przystał na propozycję Stanisława Pióro i w maju 1948 roku został kapelanem oddziału partyzanckiego. Przyjął pseudonim Sem, skrót od łacińskiego wyrażenia Servus Mariae, czyli Sługa Marii (wcześniej inicjałami SM Gurgacz podpisywał również swoje obrazy).
Dlaczego postać ks. Władysława Gurgacza jest tak istotna w dyskusji publicznej o Żołnierzach Wyklętych?
– Mówimy o czasach, w których nie istniały już centralne struktury działalności niepodległościowej. Przy oddziałach nie było już kapelanów świadczących wewnątrz nich posługę duszpasterską – mówi naTemat Roksana Szczypta-Szczęch z Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Krakowie.
– Dodatkowo w okresie 1945-1950 w prasie nieustannie pojawiają się informacje o prowadzonych procesach, podczas których sądzono członków konspiracji niepodległościowej, w tym prezesów stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość, m.in Franciszka Niepokólczyckiego. Został on pojmany w Zabrzu 22 października 1946, a następnie osądzony i skazany w pokazowym procesie II Zarządu WiN na karę śmierci. Prasa dbała o to, by wszystkie wyroki były należycie nagłaśniane i informacje o nich trafiały do opinii publicznej – tłumaczy.
Ksiądz Władysław Gurgacz wiedział zatem o całym bestialstwie komunistycznych władz wobec członków konspiracji, a mimo to w maju 1948 roku dołączył do Oddziału Żandarmerii Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. –Zależało mu na niesieniu posługi duszpasterskiej celem zbawienia dusz żołnierzy zgromadzonych w tym oddziale. Uczył ich, by na nienawiść nie odpowiadali takim samym złem – mówi o działalności Gurgacza Roksana Szczypta-Szczęch.
Ksiądz Gurgacz został pojmany w Krakowie w lipcu 1949 roku. Wiedział, że komuniści po niego przyjdą, ponieważ akcja grupy dowodzonej przez ppor. Stefana Balickiego, mająca na celu pozyskanie środków finansowych na dalszą walkę, zakończyła się niepowodzeniem. Władysław Gurgacz należał do felernej ekipy, lecz napadowi przyglądał się z daleka.Mógł w tym czasie zbiec, ukryć się w innym miejscu i przeżyć, jednak on do końca chciał pozostać ze swoimi chłopakami z oddziału. W sierpniu 1949 został skazany w procesie pokazowym wraz z pojmanymi towarzyszami, a 14 października 1949 stracono go w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie.