
2 marca na ekrany kin wchodzi najnowszy film Dariusza Walusiaka "Gurgacz. Kapelan Wyklętych". Jego premiera wiąże się z obchodzonym 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Co do wartości artystycznej filmu nie pozostawiamy sobie złudzeń - wystarczy rzec, że w obsadzie znajdują się aktorzy, którzy grali w takich produkcjach jak... "Smoleńsk". Mimo wszystko postanowiliśmy odpowiedzieć na pytanie, kim był kapelan Żołnierzy Wyklętych ks. Władysław Gurgacz.
Władysław Gurgacz przyszedł na świat 2 kwietnia 1914 roku w niewielkiej wiosce Jabłonica Polska. W rodzinnej wsi zdobył podstawowe wykształcenie. Naukę w gimnazjum kontynuował w Korczynie oraz Krośnie. 4 sierpnia 1931 roku wstąpił do nowicjatu zakonu jezuitów w Starej Wsi, a w 1933 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Tam Gurgacz przebywał do 1934 roku, a następnie przeprowadził się do Pińska. W 1937 roku udało mu się zdać maturę w miejscowym kolegium jezuickim. Po pomyślnie zdanym egzaminie dojrzałości młody jezuita rozpoczął studia filozoficzne w krakowskim kolegium Towarzystwa Jezusowego. W 1939 roku Gurgacz przebywał na Jasnej Górze, gdzie 7 kwietnia złożył akt całkowitej ofiary ze swojego życia za Ojczyznę.
W pierwszych dniach wojny wyruszyłem z Kochlanicy furmanką chyrowską do Dubna w towarzystwie 8 kolegów. Po wielu niebezpiecznych przygodach przybyłem do Dubna w sam dzień zjawienia się tam bolszewików. Po uwięzieniu p. Niemancewicza wyrwałem co rychlej w przebraniu z Mrówką i Reczkiem. Wybraliśmy prawie najniebezpieczniejszą porę, gdyż w sam raz Ukraina zaczynała się srożyć. Lecz jakoś szczęśliwie dotarłem z workiem na plecach (skrypta, mienie!) do Lwowa przez Beresteczko, Radziechowo, Kamionkę Strumiłową itd. Stąd pierwszym okazyjnym pociągiem puściłem się po kilku dniach z L. Antonim i Kaszniarzem do Chyrowa.
(…) tak gorliwie nocą kołataliśmy do bram naszego domu, że zanim spostrzegliśmy naszą pomyłkę, nie dało się już umknąć. Trzeba było przesiedzieć 5 dni pod opieką krasnoarmiejców.
Poza posługą jezuity, ksiądz Władysław Gurgacz oddawał się również swojej drugiej pasji - malarstwu. O uznaniu jakim cieszyły się jego pracę informował w korespondencji swojego przyjaciela i spowiednika, ks. Pachuckiego.
Trzy krajobrazy mojego pędzla zajęły poczesne miejsce w salonie [dworu państwa Grabkowskich w Kamiennej]. Niektórzy z gości, posiadający sami znaczny zbiór znamienitszych "pędzli", wyrażali się o tych malowidłach z wielkim uznaniem, ale jaka ich wartość rzeczywista, trudno ocenić. Trzeba by na to fachowca. Są to pierwsze oryginalne moje widoki z natury: widok z mego okna na stawy parkowe i płaczące wierzby o brzasku we mgle i w pełnym świetle oraz widok na dwór z parku. (…) Widzę, że gdy dłużej maluję, nabieram wprawy i pomysły rodzą się jak grzyby po deszczu. Lecz to zajęcie tylko na porę kuracyjną, bo dawno już złożyłem moje pretensje malarskie Matce Najświętszej w ofierze, podając się na misje. Teraz zdaje się jednak i drugie przepadło, ale nad duszami zawsze będę mógł pracować, a to więcej znaczy niż arcydzieła choćby Rafaela.
Ks. Gurgacz stał się niewygodny dla komunistów wkrótce po jego przyjeździe do Krynicy, w listopadzie 1947 roku. W liście do ks. Pachuckiego opisywał awanturę, której prowodyrem był miejscowy komendant Milicji Obywatelskiej.
Gdy wracałem z kościoła, napadł mnie pijany komendant MO z pobliskiej wioski i bez pytania strzelił z pistoletu. Był jednak niewypał. Skoczył i chwycił mnie za gardło. Zaczęły się tarapaty z pijakiem. Puścił mnie i znowu strzelił – ale tym razem niecelnie.
W Krynicy np. publiki było tak dużo, że stali ludzie już na zewnątrz. Prawie w całości wzięła udział inteligencja miejscowa i goście. Robotników też moc uczęszczało. Spowiadaliśmy przez dwa dni, prócz młodzież (ta miała spowiedź osobno) […]. Powodzenie to rozwścieczyło lewicę [...] jakiś smarkaty poseł zrobił awanturę, wniósł skargę do ministerstwa na zarząd, że popiera "czarną reakcję", ułatwiając wcześniejszym wydaniem kolacji słuchanie nauk – lecz bez skutku. Czołowy tutejszy komunista [...] biegał od pensjonatu do pensjonatu z pogróżkami, by kolację koniecznie wydawano o 7.00 (wtedy rozpoczynało się kazanie) – i bez wyniku.
Działalność konspiracyjna
Podczas pobytu w Krynicy kontakt z ks. Gurgaczem nawiązał Stanisław Pióro, stojący na czele zakonspirowanej organizacji podziemnej od drugiej połowy 1947 roku. Po pewnym czasie ten zaproponował ukrywającemu się jezuicie wstąpienie do grupy i objęcie funkcji kapelana jej oddziału leśnego, tak zwanej "Żandarmerii" Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej.
