"Syf, pierd**nik, burdel". Magda Gessler zażenowana wizytą w krakowskiej restauracji
Bartosz Świderski
02 marca 2018, 07:47·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 02 marca 2018, 07:47
Można było się spodziewać, że będzie gorąco, ale tym razem było wyjątkowo "cieplutko". Magda Gessler w kolejnym odcinku programu "Kuchenne Rewolucje" wizytowała krakowską restaurację "Cuda wianki". Oczywiście nie podobało się jej menu i lokal, ale największy problem miała z właścicielką.
Reklama.
Restauracja "Cuda wianki" należy do pani Aliny, która wcześniej zajmowała się rękodziełem. Postanowiła założyć restaurację, choć odradzali jej to znajomi. Koniec końców to oni mieli rację, więc zgłosiła się do programu. Tym bardziej, że lokal poza sezonem świeci pustkami, choć znajduje się w pobliżu Starego Miasta.
– Wianki sztuczne i kwiatki, jak na Święto Zmarłych – wypaliła już na wejściu Gessler. A potem było nie lepiej, bo zamówiła chleb na zakwasie, sałatę z dynią, tartę, stek i zupę. Stek był żylasty, a chleb "niejadalny". – Bez soli, bez zakwasu. Czuć drożdże – mówiła.
Magdzie Gessler do gustu nie przypadło także zaplecze. – Tu jest po prostu syf, dramat, pier**lnik. Nie jest brudno, jest za dużo przedmiotów. Jest burdel – mówiła. Problem potęgowały naczynia, których nikt nie zmywał na bieżąco.
Problematyczne były też stosunki z właścicielką. Już na początku programu Magda Gessler zasugerowała jej wprost, że być może nie powinna być szefową. Inna historia to córka właścicielki, która pomaga w lokalu. Wprost obrażała Magdę Gessler. – Myśli, że jak założy buty na obcasie, to będzie chudsza – powiedziała nawetc co widać na tym nagraniu:
I choć Magda Gessler odmieniła knajpę – włącznie z nazwą, bo zmieniono ją na "Kiełbasa i sznurek" – zmiany nie do końca odpowiadały pani Alinie. Kiedy Magda Gessler wróciła po miesiącu, już wiedziała, że właścicielka krytykowała jej decyzje w mediach społecznościowych. Choćby zmianę nazwy lokalu.
– Pani posunęła się za daleko – mówiła Gessler. Ostatecznie test jednak został zaliczony. Choć Gessler nie dała gwarancji, że wszystko się zaraz nie posypie jak domek z kart.