
"KRUK. Szepty słychać po zmroku" może się nie spodobać mieszkańcom Białegostoku. Stolica Podlasia ukazana jest dość niekorzystnie, ale produkcja broni się. Nowy serialowy thriller ma przejmującą, złożoną historię oraz niezwykle wyraziste postacie. Produkcja Canal+ już po dwóch odcinkach zapowiada się obiecująco.
Tytułowy Kruk jest wyniszczonym pracą i chorobą policjantem. To typ śledczego dobrze znany z filmów i seriali - zastanawiamy się jakim cudem może dalej pełnić służbę, a tym bardziej rozwiązywać sprawy. Widać, że strasznie cierpi fizycznie i psychicznie, ale jego niebanalne, skuteczne metody i samozaparcie sprawiają, że nie da się go zastąpić. Kruk z pewnością dogadałby się z Rustem Cohlem, który stoczył się w serialu "Detektyw".
Thriller to gatunek, który wpisuje się w stereotypową Łódź. Akcja "Kruka" zaczyna się właśnie tam, ale szybko przenosimy się do Białegostoku. Serial na pewno nie jest pocztówką z tego miasta, gdzie policja jest skorumpowana i trzyma sztamę z przestępcami. Pozostali mieszkańcy też mają swoje za uszami i ze święcą w tych mrokach serialowego Podlasia trzeba szukać kogoś, kto nie ma nic na sumieniu.
Również w sferze wizualnej (co widać na załączonych obrazkach) Białystok i okoliczne lasy są przerażająco-fascynujące. To tylko pozorne pójście na łatwiznę przez pokazanie zaściankowego "dzikiego wschodu" (mają się jeszcze pojawić szeptuchy), do którego przyjeżdża wielki inspektor z Łodzi. Podlasie jest zarówno tłem, jak i bohaterem historii nie mogącej się dziać gdzie indziej. No i pamiętajmy, że to tylko serial.
Nowa produkcja Canal+ jest prowadzona w kilku wątkach, które się zazębiają i tylko początkowo wydaje się, że każdy odcinek będzie o innej sprawie. Wszystko się powoli łączy i ma serialową, ciągłą formę. Obejrzałem jedynie dwa z sześciu odcinków, a okazuje się, że najlepsze dopiero przede mną. "Jest bardzo mocny zwrot akcji w połowie, który redefiniuje wszystko co widzieliśmy dotychczas" - mówił Jakub Korolczuk.
