"KRUK. Szepty słychać po zmroku" może się nie spodobać mieszkańcom Białegostoku. Stolica Podlasia ukazana jest dość niekorzystnie, ale produkcja broni się. Nowy serialowy thriller ma przejmującą, złożoną historię oraz niezwykle wyraziste postacie. Produkcja Canal+ już po dwóch odcinkach zapowiada się obiecująco.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Serial rozbudził nadzieje klimatycznym zwiastunem i zapewnieniami scenarzysty, który mówił naTemat, że "Stawiam na pełnokrwiste postacie - to będzie widoczne w "Kruku". Kiedy oglądamy wspaniałe seriale, to potem wszyscy pamiętamy oczywiście o wydarzeniach, ale opowiadamy o bohaterach". Jakub Korolczuk nie obiecał gruszek na wierzbie. Co więcej, producentem wykonawczym jest oscarowe studio Opus film.
Mroczne śledztwo i przeszłość na Podlasiu
Tytułowy Kruk jest wyniszczonym pracą i chorobą policjantem. To typ śledczego dobrze znany z filmów i seriali - zastanawiamy się jakim cudem może dalej pełnić służbę, a tym bardziej rozwiązywać sprawy. Widać, że strasznie cierpi fizycznie i psychicznie, ale jego niebanalne, skuteczne metody i samozaparcie sprawiają, że nie da się go zastąpić. Kruk z pewnością dogadałby się z Rustem Cohlem, który stoczył się w serialu "Detektyw".
Przepełniona bólem postać grana przez Michała Żurawskiego snuje się ciągle ze skwaszoną miną, jest niemiła dla otoczenia i odpychająca. Nadrabia za to niezwykłym darem do rozpracowywania zagadek kryminalnych. Zostaje wysłany na sprawę do Białegostoku, ale to tylko pretekst do rozliczenia się z przeszłością. Spoilerów fabularnych nie będzie, bo twórcy odsłaniają karty powoli, ale z przytupem.
Łódź w cieniu Białegostoku
Thriller to gatunek, który wpisuje się w stereotypową Łódź. Akcja "Kruka" zaczyna się właśnie tam, ale szybko przenosimy się do Białegostoku. Serial na pewno nie jest pocztówką z tego miasta, gdzie policja jest skorumpowana i trzyma sztamę z przestępcami. Pozostali mieszkańcy też mają swoje za uszami i ze święcą w tych mrokach serialowego Podlasia trzeba szukać kogoś, kto nie ma nic na sumieniu.
Jednym z umoczonych po uszy w gangsterce gliniarzy jest Marek Kaponow - w tej roli, jakby pisanej pod niego, Mariusz Jakus (Kosior z "Symetrii"). Dlaczego o nim piszę? Bo to kolejna świetna postać w serialu. Policjant-zbir pochłania książki do marketingu i sprzedaje ofiarom teksty motywacyjne niczym rasowy coach. Przez ostatnie "dzieła" Vegi zapomniałem, że Polacy potrafią tworzyć nietuzinkowych bandziorów. Jednak każda z postaci jest dopracowana i zasługuje na uwagę - nawet pojawiająca się krótko policjantka grana przez Barbarę Wypych. Jest nieśmiała, ale coś czuję, że jeszcze pokaże pazurki.
Mrok "Kruka" wciąga
Również w sferze wizualnej (co widać na załączonych obrazkach) Białystok i okoliczne lasy są przerażająco-fascynujące. To tylko pozorne pójście na łatwiznę przez pokazanie zaściankowego "dzikiego wschodu" (mają się jeszcze pojawić szeptuchy), do którego przyjeżdża wielki inspektor z Łodzi. Podlasie jest zarówno tłem, jak i bohaterem historii nie mogącej się dziać gdzie indziej. No i pamiętajmy, że to tylko serial.
Przez fabułę brniemy "rozwiązując" kryminalne zagadki Białegostoku oraz brodząc po kolana w niełatwej przeszłości tytułowego bohatera, stanowiącej główną oś produkcji. I z tego miejsca wyrazy uznania dla świetnego patentu na pokazanie toku myślowego Kruka i tego, jak prowadzi śledztwa. Zbliżenia kamery na szczegóły takie jak np. mimika twarzy przesłuchiwanych osób pomagają nam wydedukować kto kłamie, a kto coś ukrywa. Nie wiem czy to był pomysł operatora Jana Holoubka, reżysera Macieja Pieprzycy czy kogoś innego, ale jest świetny i pozwala poczuć się jak prawdziwy detektyw.
Nowa produkcja Canal+ jest prowadzona w kilku wątkach, które się zazębiają i tylko początkowo wydaje się, że każdy odcinek będzie o innej sprawie. Wszystko się powoli łączy i ma serialową, ciągłą formę. Obejrzałem jedynie dwa z sześciu odcinków, a okazuje się, że najlepsze dopiero przede mną. "Jest bardzo mocny zwrot akcji w połowie, który redefiniuje wszystko co widzieliśmy dotychczas" - mówił Jakub Korolczuk.
Można się trochę domyślać. Zwłaszcza, kiedy oglądało się filmy Davida Finchera, do których "Kruk" równa klimatem. Jednak wierzę, że serial będzie w stanie mocno nas zaskoczyć.
Premiera serialu "KRUK. Szepty słychać po zmroku" 18 marca na Canal+. Pierwszy odcinek będzie odkodowany.