Wspiąłem się na Babią Górę, by zobaczyć ile prawdy tkwi w opiniach mówiących o zdradliwości góry i niebezpieczeństwie czyhającym na szlaku na szczyt. Od zawsze myślałem, że to Tatry są pasmem, które co roku gwarantują ratownikom najwięcej pracy. Beskidy potrafią być jednak równie groźne, o czym dodatkowo przekonał mnie zastępca naczelnika beskidzkiego oddziału GOPR.
Gdy w mediach trafi się na informację o tragedii w polskich górach, niemal z automatu zakłada się, że chodzi o Tatry. Zresztą nie ma się czemu dziwić, co roku docierają stamtąd wiadomości mówiące o śmierci czy zaginięciu turystów w najwyższym paśmie w naszym regionie. W ubiegłym roku w samych Tatrach doszło do 14 zdarzeń śmiertelnych. Doliczając pozostałe tereny pozostające pod pieczą TOPR-u, w 2017 roku życie straciło 15 ludzi. Liczba ratowanych osób w Tatrach wyniosła 840. Aż 267 razy ratownicy musieli użyć śmigłowca, by dotrzeć do poszkodowanych. Tylko w ostatni weekend w leżących po słowackiej stronie Tatrach Wysokich zginął 35-letni turysta z Polski.
Odnoszę wrażenie, że jedynie do najwyższego pasma Karpat podchodzimy z pewnym dystansem bezpieczeństwa i rozwagi. Inne góry nazywamy "kapuścianymi" - idealnymi jako cele niedzielnych spacerów, niewymagającymi kondycyjnego przygotowania pagórkami. Mimo pozornej łatwości ratownicy GOPR co rusz wyciągają jednak historie, w których "słabo przygotowani kondycyjnie" lub "nieodpowiednio ubrani" turyści tragicznie kończyli swoje wędrówki po Beskidach czy Karkonoszach.
– Wszystkie góry są niebezpieczne, bez rozgraniczania na te kapuściane i te wysokie – mówi zastępca naczelnika beskidzkiego oddziału GOPR, Tomasz Jano. – W zależności od warunków każdy szczyt może stać się groźny – podkreśla.
Z drugiej strony, wchodząc na Diablaka, najwyższy szczyt położonej w Beskidzie Żywieckim Babiej Góry, trudno nie zauważyć ogromnej liczby chętnych do upamiętnienia swojego weekendowego wyczynu okolicznościowym selfie. Na górę ciągną całe tabuny właściwie wyekwipowanych wspinaczy w hi-techowych kurtkach, z ostrymi rakami przytwierdzonymi do stóp i kijkami gwarantującymi lepsze podparcie. Na szczycie obok nich dumnie stoją ci, którzy za nic nie rozstaliby się z ukochanymi dżinsami.
– Nie wszyscy turyści są świadomi zagrożeń – mówi Jano. – Wszystko zależy od okoliczności, warunków pogodowych i naszego doświadczenia w górskich wędrówkach. Zdarzają się tacy, którzy przeceniają swoje możliwości i to rodzi problemy. Doświadczeni turyści wiedzą jednak jak właściwie przygotować się do zdobywania szczytów – zaznacza.
Wygląda na to, że pod płaszczykiem pozornie sielskich warunków, Babia Góra skrywa jednak spore ryzyko. Królowa niepogód, jak nazywają ją miłośnicy Beskidów, bywa zdradliwa i potrafi wpędzić nieświadomych turystów w skrajne niebezpieczeństwo. – Górująca nad Orawą po jednej stronie, paśmie babiogórsko-jałowieckim i paśmie Policy po drugiej, druga góra pod względem wysokości w Polsce położona poza Tatrami nie jest niczym osłoniona od wiatru czy innych skrajnych warunków atmosferycznych – opowiada zastępca naczelnika beskidzkiego GOPR-u. – W warunkach zimowych jeden ze szlaków turystycznych - żółty, tzw. perć akademicka jest zamknięty ze względu na przebieg przez teren zagrożony lawinami. W tym rejonie możemy spotkać zdecydowaną większość niebezpieczeństw górskich - wszystko zależy od warunków atmosferycznych – dodaje.
Każdego roku beskidzki GOPR musi wyjeżdżać na ratunek ponad 2 tysiące razy. Tylko w tym roku, od 1 stycznia 2018 w rejonie Babiej Góry doszło do 14 interwencji - ośmiu wypraw poszukiwawczych i sześciu akcji ratunkowych. Kiedy ja wędrowałem zielonym szlakiem z położonej u stóp Królowej niepogód Zawoi, nawet przez moment nie miałem trudności z pozostaniem na właściwej drodze. Do zaginięć dochodzi jednak dość często, czego świadectwem są przytoczone powyżej dane.
– W przypadku braku znajomości przebiegu szlaku czy trudnych warunków atmosferycznych (śnieg, wiatr, nieprzetarty szlak), nagle pojawiają się trudności, które wcześniej wydawały się nieistotne – zwraca uwagę Tomasz Jano.
Na "łatwość" wejścia na szczyt wpływa zatem ogromna liczba czynników. Na część z nich sami mamy wpływ, decydując się chociażby na właściwy ubiór czy wyjście o odpowiednio wczesnej porze. Inne kwestie, takie jak warunki atmosferyczne, w dużej mierze pozostają niestety poza naszą kontrolą. Najgorszym błędem jaki możemy popełnić jeszcze przed wyruszeniem na wędrówkę jest zlekceważenie pozornie łatwej, "kapuścianej" góry. "Kapuściane" Beskidy tylko w tym sezonie zimowym zabrały ze sobą 2 istnienia. Warto mieć to na uwadze, gdy weekendowy wypad zamierzamy spędzić w formie śnieżnego trekkingu.