
"Miał pan tupet, że pan tu przyszedł" – krzyczano, gdy Paweł Wawrzecki pojawił się na pogrzebie Agnieszki Kotulanki. Aktor był obwiniany o to, że gdy ją rzucił, ta wpadła w alkoholowy nałóg. Prawda o związku aktorów jest jednak nieco inna – "Super Express" pisze dziś, ze to nie Wawrzecki rzucił Kotulankę, lecz ona jego.
REKLAMA
Romans Pawła Wawrzeckiego z Agnieszką Kotulanką w latach 90. w środowisku aktorskim był tajemnicą poliszynela. Wszyscy wiedzieli o tym związku i wszyscy wiedzieli też, że Wawrzecki był wówczas żonaty z Barbarą Winiarską. Jak wspomina "Super Express", w tamtym czasie Kotulanka "coraz częściej na imprezach była widywana z kieliszkiem. A on w końcu wrócił do żony". Stąd wzięły się plotki, że to przez Wawrzeckiego Kotulanka popadła w nałóg. I dlatego na pogrzebie aktorki doszło do incydentów a w kierunku Pawła Wawrzeckiego poleciały obraźliwe krzyki.
On sam w tej sprawie zachował milczenie. Jednak w jego obronie stanęła Joanna Szczepkowska.
Tabloid spróbował dociec, co to znaczy, że "było odwrotnie". I okazało się, że to nie Wawrzecki rzucił Kotulankę, lecz ona jego. – Nie wdaję się w żadne tematy plotkarskie, ale mogę powiedzieć jedno, że Paweł poświęcił Agnieszce wielką część życia z pełnym oddaniem, a dostał bardzo niewiele – zdradziła Szczepkowska.
Agnieszka Kotulanka od wielu lat miała problemy z alkoholem. Wyniki sekcji zwłok aktorki wskazują, że przyczyną jej śmierci był wylew.
źródło: se.pl