W PKW i MSWiA trwa przeciąganie liny w związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Po nowelizacji kodeksu wyborczego Prawu i Sprawiedliwości nie udało się całkowicie przejąć Krajowego Biura Wyborczego, które odpowiada za organizację wyborów. Była szefowa KBW Beata Tokaj została doradcą PKW, dzięki czemu ma pod kontrolą pracę swojej następczyni - związanej z partią rządzącą Magdaleny Pietrzak. – PiS się zakiwało – mówi nam dr Jarosław Flis, ekspert od prawa wyborczego.
PKW "podłożyła PiS nogę"
A klapa z organizacją głosowania w wyborach samorządowych byłaby kompromitacją partii rządzącej. Osoboście także szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, który de facto przejął od PKW odpowiedzialność za sprawną organizację tych wyborów.
– Potwierdziła się teza, że Jarosław Kaczyński nie buduje IV RP, tylko IX RP, czyli III RP do kwadratu. Używa tych narzędzi, które już były w użyciu i które publicznie krytykował, ale robi to bardziej. Czasami trafia jednak kosa na kamień. Wydawało się, że PiS będzie mogło ubezwłasnowolnić ustawą Krajowe Biuro Wyborcze, ale nikt nie zwrócił uwagi na to, że regulamin PKW ustala PKW i to Komisja może ubezwłasnowolnić nową szefową KBW poprzez instytucję nowego doradcy. Na dodatek takiego doradcy, którego nie można zwolnić – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Jarosław Flis, socjolog polityki i ekspert od prawa wyborczego.
– Teraz jest już za późno żeby to wszystko zmieniać. Zobaczymy co zrobi PiS, trudno sobie jednak wyobrazić, by Sejm uchwalał regulamin PKW. Ktoś się więc zakiwał. Wywołał wielką aferę, naraził się na zarzut upolitycznienia wyborów, doprowadził do tego, że na czele KBW stoi osoba nie ukrywająca swoich związków z partią rządzącą, a później okazuje się, że misterne plany nie wychodzą – podkreśla.
Była szefowa KBW kontroluje obecną
Doradcą PKW została Beata Tokaj, była szefowa Biura, która może teraz kontrolować swoją następczynię, czyli... Pietrzak (kieruje biurem od 3 marca). Zgodnie ze zmianami w statucie PKW doradczyni organu jest szczególnie chroniona, bo można ją będzie zwolnić tylko wtedy, gdy zgodzi się na to Komisja.
– Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak KBW będzie działać. Trudno mi sobie wyobrazić zgodną współpracę obu pań w takiej sytuacji. Być może wszystko się ułoży, ale przypuszczam, że to jest test i miejsce na potężny konflikt strukturalny – ocenia dr Flis.
– Nie ulega wątpliwości, że może się to skończyć katastrofą, ale raczej nie PKW, tylko ministra, który przejął odpowiedzialność, czyli ministra Brudzińskiego. Jestem głęboko przekonany, że wszystkie gry PiS w tej sprawie nie są warte świeczki. Nic nie ugrają, a koszty będą potężne – zaznacza.
Ekspert przypomina, że PiS argumentował podczas prac nad nowym kodeksem wyborczym, iż nie powinno być tak, by ci, którzy startują w wyborach, jednocześnie je organizowali i nowy kodeks miał to zmienić. – Ale z drugiej strony wybór kandydatów na szefa KBW partia rządząca oddała w ręce MSWiA, choć wiadomo, że minister Brudziński będzie startował w kolejnych wyborach – stwierdza dr Flis.
Warto zauważyć, że przy okazji zmian w swoim statucie PKW ograniczyła możliwość spodziewanych roszad personalnych. Ewentualne zmiany na stanowisku dyrektora zespołu lub dyrektora delegatury, czyli jednostek za pomocą których działa KBW, będą możliwe po uzgodnieniu z przewodniczącym PKW Wojciechem Hermelińskim. Można założyć, że ten nie zgodzi się na wszystkie pomysły Pietrzak, zwłaszcza, że jeszcze do niedawna pracowała w Kancelarii Premiera.
Po alarmistycznych wypowiedziach szefa PKW na temat tego, że prawidłowa organizacja zbliżających się wyborów samorządowych stoi pod znakiem zapytania, doszło wreszcie do jego spotkania z szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim.
O problemach, które były poruszane, a więc brakujących 600 milionach na wybory, deficycie kandydatów na urzędników wyborczych (ma ich być 5200, a do tej pory zgłosiło się 500 chętnych) i kłopotach z kamerami i transmisją procesu głosowania w internecie pisaliśmy w naTemat tydzień temu.
– To było dobre i merytoryczne spotkanie. Jesteśmy otwarci na dialog i współpracę – powiedział Brudziński po spotkaniu z szefem PKW.
Po spotkaniu Brudziński-Hermeliński
Dodatkowych pieniędzy na wybory samorządowe jeszcze nie ma, ale przewodniczący Hermeliński jest w tej sprawie dobrej myśli. Po spotkaniu z szefem MSW widzi poważniejsze zagrożenia. Nie ma ludzi, którzy mieliby wybory zorganizować i przeprowadzić. Brakuje chętnych na urzędników wyborczych, a wkrótce zabraknie czasu, bo zgodnie z nowym kodeksem wyborczym termin ich naboru mija z końcem kwietnia.
Podczas spotkania "na szczycie" ministerstwo przedstawiło Państwowej Komisji Wyborczej pierwszą grupę 80 kandydatów na komisarzy wyborczych – spośród nich PKW będzie mogła wybrać 53 osoby. Nie są jednak znane nazwiska kandydatów, i nie wiadomo czy mają oni jakieś związki z PiS. Nabór mocno politycznych kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa wywołuje wiele podejrzeń wobec kandydatów na komisarzy.
Ale MSWiA w specjalnym komunikacie poinformowało, że "to osoby, które spełniły wymogi formalne i przesłanki ustawowe do objęcia funkcji komisarza, a także uzyskały najlepsze wyniki podczas egzaminu, który odbył się 3 marca”.
Wiadomo, że wśród przedstawionych PKW kandydatów znajduje się m.in. 31 sędziów, 7 adwokatów i 20 radców prawnych. Kandydaci z kolejnych województw zostaną przedstawieni 15 marca.
Pierwszy zaciąg na komisarzy
– Komisarze znajdują się szczebel niżej od KBW, natomiast mają większe kompetencje od urzędników wyborczych. Dawniej wszyscy komisarze musieli być sędziami, teraz już nie muszą, natomiast nie skorygowano przepisów. W niektórych zostali sędziowie, a nie komisarze. Można to albo ignorować, albo przyjąć że niektóre funkcje mogą wykonywać tylko ci komisarze, którzy są sędziami. Jeżeli na tego typu kwestie nie zwraca się uwagi przy tworzeniu nowego prawa, to co z tymi bardziej newralgicznymi zapisami? – pyta retorycznie dr Flis.
Jednak, według eksperta, najgroźniejszy z obecnych problemów, które sygnalizuje PKW jest problem z ludźmi, bo pieniądze muszą się znaleźć, a wybory mogą się odbyć bez kamer i transmisji w sieci.
– Pieniądze muszą się znaleźć, natomiast tego samego nie można powiedzieć o ludziach. – Może się okazać że ten problem jest nie do przeskoczenia, nikogo nie można zmusić do pracy przy wyborach. Do tej pory się to jakoś odbywało. Wybory są jednorazową akcją więc nie może być żadnych dziur – mówi. – Z kolei brak kamer na pewno nie sparaliżuje wyborów, ale zmieni ich odbiór. To będzie się kłaść cieniem na tych wyborach – podkreśla dr Flis.