Niełatwo stwierdzić, co tak naprawdę Prawo i Sprawiedliwość planuje w kwestii projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne. Najpierw prace nad nowymi przepisami nabrały tempa, by potem utknąć w martwym punkcie. Posiedzenie komisji Polityki Społecznej i Rodziny zostało odwołane, jednak środowiska kobiece nie rezygnują z protestów.
Po raz drugi posłowie i posłanki Prawa i Sprawiedliwości w kwestii zaostrzenia ustawy aborcyjnej próbują zastosować polityczny slalom gigant. Za pierwszym razem, w strachu przed masowymi protestami kobiet, legislacyjny walec zatrzymał sam Jarosław Kaczyński. Po druzgocącym opozycję głosowaniu w sprawie dopuszczenia po raz drugi tego projektu do prac w komisjach temat na chwilę ostygł. Do akcji postanowili jednak wkroczyć biskupi, co w znacznym stopniu przyspieszyło pracę nad obywatelskim projektem. Sejmowym ekspresem przeszedł on przez Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka, w której to posłowie i posłanki PiS-u mający większość pozytywnie zaopiniowali projekt przeciwników aborcji. Następnym krokiem miało być zaopiniowanie rozwiązania przez sejmową Komisję Polityki Społecznej i Rodziny. I tutaj zaczęły się polityczne uniki.
Niezadowolenie środowisk pro-life
Do dyskusji nad projektem miało dojść na czwartkowym posiedzeniu komisji, jednak jak wynika z informacji umieszczonych na sejmowej stronie internetowej, potwierdzonych zresztą przez zasiadających w niej polityków, zostało ono odwołane. Oficjalnie z powodu prośby Ministerstwa Polityki, Pracy i Rodziny Społecznej w zupełnie innej sprawie. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że jest to dosyć dziwny zbieg okoliczności.
Taki obrót sprawy nie spodobał się autorom projektu "Zatrzymaj Aborcję", czego dowód na Twitterze dała Kaja Godek, która jest główną twarzą proponowanych zmian. – Gratuluję znalezienia kolejnego wybiegu, aby nie podejmować prac nad "Zatrzymaj Aborcję" i aby dzieci z Downem dalej były zabijane – napisała Godek. W następnym wpisie, zwraca uwagę na lekceważenie obywateli, którzy bronią życia, biskupów i wiernych Kościoła Katolickiego oraz niepełnosprawnych dzieci.
"Nic mi o tym nie wiadomo"
O to, dlaczego odwołano od dawna planowane posiedzenia komisji i kiedy jej członkowie zajmą się projektem zaostrzającym prawo aborcyjne zapytaliśmy kilku członków komisji z Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy zgodnie odpowiadają, że dostali wyłącznie informacje o odwołaniu posiedzenia, jednak dokładnych powodów nie znają. Zastępca przewodniczącej Grzegorz Matusiak mówi, że prezydium komisji postąpiło przychyliło się do prośby resortu Elżbiety Rafalskiej i przełożyło posiedzenia komisji na 11 kwietnia. Po więcej informacji odsyła do przewodniczącej Bożeny Borys-Szopy, która nie ma chyba ochoty na rozmowę z dziennikarzami, bo nie odbiera telefonów.
Kto popiera ustawę?
Jednak oficjalne prace komisji to jedno, a chęć przegłosowania takich rozwiązań to drugie. I znów, wersja oficjalna, powtarzana przez każdego członka PiS zasiadającego we wspomnianej komisji brzmi: "Każdy poseł i posłanka będą głosować według własnego sumienia i nie ma w tej sprawie mowy o dyscyplinie partyjnej". Jednak ci, z którymi rozmawialiśmy, rozwiązanie zaproponowane przez Kaję Godek i jej fundację popierają.
Leszek Dobrzyński z PiS nie odpowiada jednoznacznie na pytanie czy popiera zaostrzenie przepisów aborcyjnych, a "swoje stanowisko zaprezentuje przez głosowanie", to jednak przyznaje, że obecną sytuację trzeba zmienić.
"Za" projektem "Zatrzymaj Aborcję" jest także Bernadeta Krynicka, która w tej kwestii ma stałą i klarowną opinię.
Głosy przeciwników zaostrzenia prawa nazywa "skrajnymi głupotami" i twierdzi, że obecne prawo pozwala na usuwanie zdrowych płodów. Z kolei poseł Dobrzyński środowy protest pod UW i hasła, które pojawiły się na transparentach, nazywa "wulgarnymi" i nie licującymi z powagą tematu.
Trybunał Konstytucyjny
W tej sprawie nie wolno zapominać o jeszcze jednym wątku, który może zdecydować o losach zmian w kompromisie aborcyjnym. To wniosek do Trybunału Konstytucyjnego posła Prawa i Sprawiedliwości Bartłomieja Wróblewskiego, który chce zbadania zgodności z konstytucją zapisu dotyczącego przerwania ciąży w przypadkach ciężkiego upośledzenia płodu. Na razie jednak wniosek ten nie widnieje w kalendarzu prac Trybunału.
Zwróciliśmy się z pytaniem o to, czy podjęto już decyzję o terminie rozpatrzenia i czy toczą się w związku z tym jakiekolwiek prace. Czekamy na odpowiedź.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie ukrywają, że pozytywna decyzja Trybunału ułatwiłaby sprawę. – Lepiej byłoby pracować w oparciu o informacje otrzymaną z TK i mieć ją podczas procedowania tej ustawy. To pozwoli nam sprawnie się nią zająć. Nie byłoby też potem problemów z jej wdrażaniem w życie – mówi nam Grzegorz Matusiak. Posłanka Krynicka także czeka na wyrok i ma nadzieję, że będzie on po myśli wnioskodawców. – To załatwiłoby sprawę – kwituje.
Obywatelski projekt eliminujący przesłankę eugeniczną to gorący kartofel, który Prawo i Sprawiedliwość przerzuca z ręki do ręki. Z jednej strony są obietnice procedowania obywatelskich projektów ustaw, Episkopat i poglądy większości członków partii. Z drugiej, groźba masowych protestów środowisk kobiecych, które już pokazały, że ich sprzeciwu obawia się nawet Jarosław Kaczyński. Kluczem do sprawy wydaje się wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który z racji swojej podległości wobec władzy i podobnego wyroku z 1997 roku wydaje się niemal przesądzony. To byłoby świetne alibi do zaostrzenia prawa, odraczające jednak sprawę w czasie.
Na pewno każdy zgodzi się z tym, że istnieje coś takiego jak zabijanie dzieci z określonymi wadami, które są w łonie matki. Statystyki wskazują, że rok do roku tych dzieci rodzi się coraz mniej. To o czymś świadczy.
Osobiście jestem przeciwnikiem aborcji i popieram projekt pani Kai Godek. Nie powinniśmy pozwalać na takie barbarzyństwo jak mordowanie dzieci nienarodzonych. Tym bardziej, że mamy choćby ekologów, którzy walczą o rośliny, o zwierzątka. Może oni powinni zacząć walkę także o życie dzieci nienarodzonych.
Gdyby to ode mnie zależało, to zakaz aborcji byłby już dawno wprowadzony. A to, że kobiety i mężczyźni, którzy do nich dołączyli, tak się zachowują jest dla mnie niezrozumiałe. To jest wręcz tragiczne i straszne. Nie ma większej zbrodni niż zbrodnia dzieciobójstwa. Jeżeli kobieta czy przyszła matka walczy o prawo do zabijania dzieci, to dla mnie jest to niepojęte. Szatańskie wręcz. Ludzie rozpaczają nad szczeniętami, kociętami które zostały zabite i walczą o to. A dziecko? Zabić własne dziecko? Widzimy, że wychodzą na ulice matki, babcie, młode kobiety, studenci.Nie jestem tego w stanie zrozumieć.