
Reklama.
Emocje opinii publicznej narastające w sprawie gigantycznych nagród dla członków rządu PiS Beata Szydło postanowiła zgasić historią o "niszczącej polskie państwo spirali, nakręcanej przez opozycję". – Zwracam się do Polaków. Postanowiłam zabrać głos, ponieważ wreszcie ktoś musi powiedzieć "dość". Dość pomawiania polskiego rządu, dość pomawiania Polski, dość pomawiania polskich obywateli – grzmiała zdegradowana do roli wicepremiera była szefowa rządu.
– Wasze wycieczki, które robicie od dwóch lat zagranicę, tylko po to, żeby podważyć demokratyczny wybór Polaków, jakim było wskazanie PiS jako tej partii, która ma realizować program dla Polski, jest właśnie działaniem na szkodę Polski i polskiego państwa – zarzucała opozycji. – Czas przeciąć tę spiralę niszczącą polskie państwo, nakręcaną przez opozycję – mówiła wicepremier.
Wszystko to dla Beaty Szydło było wstępem do zabrania wreszcie głosu na temat wielotysięcznych nagród i premii przyznawanych PiS-owskim ministrom, wiceministrom, wojewodom, a nawet członkom gabinetów politycznych. Choć Szydło sama sobie przyznała gigantyczną nagrodę w wysokości 65 tys. zł, w czwartek zasłaniała się " dobrem zwykłych ludzi".
– Mogę dzisiaj stanąć przed wszystkimi i rozliczyć się z tego, co przez dwa lata zostało zrobione. Mogę z otwartą przyłbicą i mówić o premiach i nagrodach, bo to były pieniądze uczciwie wypłacane z budżetu, który był na to przeznaczony – wykrzykiwała rozemocjonowana wicepremier.