
W wywiadzie z dziennikarką Arletą Zalewską dla TVN24 Anna Streżyńska gorzko opowiada o swojej dymisji z początku roku i o tym, jak wygląda polityczna gra w Prawie i Sprawiedliwości. Była minister cyfryzacji wyjawia także, że słynna pani Basia, sekretarka prezesa PiS, jest zupełnie inną osobą niż ta z "Ucha Prezesa" oraz opisuje, jak wyglądały jej starcia polityczne z Antonim Macierewiczem oraz Mariuszem Błaszczakiem.
– Czułam się upokorzona. Odwoływanie trwało prawie cztery miesiące. I przez ten czas nikt nie chciał i nie czuł się w obowiązku wytłumaczyć mi, co się dzieje, zaprzeczyć lub potwierdzić – powiedziała Streżyńska.
Na pytanie dziennikarki Arlety Zalewskiej o to, gdzie zapadają decyzje, była minister odpowiedziała, że to właśnie Jarosław Kaczyński był jedyną osobą, która do końca wierzyła w jej pracę. – Z tego, co słyszałam od ludzi z Nowogrodzkiej, prezes był jedyną osobą, która wspierała moją obecność w rządzie. Do końca. Wbrew temu, co się mówi, prezes nie rządzi w ten sposób, że mówi, jak ma być i reszta kładzie uszy po sobie. W PiS-ie duże znaczenie ma komitet polityczny. A tam są Antoni Macierewicz czy Mariusz Błaszczak – oznajmiła.
Była minister opowiedziała również, jak wyglądał konflikt polityczny z Mariuszem Błaszczakiem oraz Antonim Macierewiczem. Wszystko się miało zacząć od wywiadu jakiego udzieliła Konradowi Piaseckiemu. Jako pierwszy sygnał do ataku na Streżyńską dał Błaszczak, ale na tym się nie skończyło.
Antoni Macierewicz walczy z otwartą przyłbicą. Nikt, kto jest na linii jego strzału, nie ma wątpliwości, że tam jest. On staje na wprost, w samo południe, wyciąga kolta i strzał. A minister Błaszczak strzela zza węgła i to jest różnica. Długo nie rozumiałam źródła blokady naszych – wydawałoby się – bardzo korzystnych społecznie ustaw, na przykład o mDokumentach, o krajowym węźle tożsamości elektronicznej i platformie integracji usług i danych.
