Byłem, zobaczyłem, w wielu przypadkach zachwyciłem się. Z roku na rok poznańskie targi motoryzacyjne nabierają coraz większych rumieńców. I choć z naturalnych względów brakuje im rozmachu salonu w Genewie, każdy, kto w ten weekend uda się do Poznania, zobaczy kawał dobrej motoryzacji. I do tego przyszłości, którą przedstawili nie tylko tacy producenci jak Audi czy Mercedes, ale także choćby… Skoda.
Spójrzcie zresztą na zdjęcie główne do tego tekstu. Chyba żaden inny samochód w tym roku w Poznaniu nie rozpalił emocji tak bardzo jak Audi Aicon. Nawet nie chodzi zresztą o to, że to i kilka innych zaprezentowanych aut projektowali… Polacy (w najbliższych dniach pokażemy wam zresztą nasz wywiad z nimi).
Aicon to model pokazany po raz pierwszy jeszcze w zeszłym roku, ale teraz w końcu zawitał do Polski. Karoseria i wygląd zewnętrzny pojazdu sto dziecko Bogusława Parucha, jednego z kilku polskich projektantów pracujących dla Audi AG. I od razu sobie powiedzmy: Aicon to nie makieta. Aicon jeździ. Aicon pokazuje też przyszłość. W środku znajdziecie tylko futurystyczne fotele, a kierownicy po prostu nie ma. Środek ma stanowić zamknięte środowisko, które zapewni pasażerom komfort. Co to znaczy? Okna się nie otwierają, są tylko małe "lufciki" – w sam raz do zapłacenia na autostradzie.
Wreszcie ten kolos – bo to auto ma 5,5 metra długości i stoi na 28-calowych felgach – nie ma nawet typowych reflektorów drogowych. Bo i po co, skoro to nie kierowca ma obserwować drogę. Zamiast tego praktycznie cały front auta jest pokryty małymi światełkami, które w razie potrzeby mogą działać choćby jak kierunkowskazy.
Aicon to jednak pieśń przyszłości. Na stoisku Audi równie dużo emocji wzbudziły nowe A6, A7 i A8. W czasie prezentacji ludzie z koncernu nie ukrywali swojej satysfakcji z powodu tych modeli, zwłaszcza że konferencja zgromadziła tłumy.
O nowym Audi A8 w naTemat napisaliśmy już wszystko, ale warto chwilę pochylić się zwłaszcza nad A6, najświeższą premierą, bo przecież auto pokazano niedawno w Genewie. Za ten model odpowiada polski stylista Parys Cybulski i już można powiedzieć, że wykonał kawał dobrej roboty. A6 – zgodnie ze światowymi trendami – wygląda trochę jak zminiaturyzowane A8. Nie brakuje tu ostrych linii, OLED-owy pas tylnych świateł wygląda obłędnie, a w środku znajdziecie elektronikę znaną z… A8. Właściwie środek to zminiaturyzowane A8.
Takie same emocje jak A6 czy A8 wzbudziło A7. Auto zaprezentowane pod koniec zeszłego roku, więc naturalnie na polskich drogach jeszcze niewidoczne. A jest na co popatrzeć – w zwartej sportowej bryle, do której przyzwyczaili nas twórcy tego modelu, "upchnięto" technologie rodem z A8. Mamy więc układ Audi AI, samochód może sam wyjeżdżać z parkingu czy na niego wjeżdżać. Nie z kierowcą w środku. Po prostu samemu. To właściwie symptomatyczne – czy wybierzesz A6, A7 czy A8, technologia jest właściwie ta sama. Dobierasz tylko rozmiar auta skrojony pod własne potrzeby.
To była "domowa impreza" Volkswagena
Popisało się jednak nie tylko Audi, ale i cała grupa Volkswagena. W dużej mierze dlatego, że targi w Poznaniu dla polskiego oddziału VW to impreza "domowa". Właśnie w Poznaniu znajduje się bowiem nasza centrala koncernu.
Olbrzymie stanowisko przygotowało więc Porsche, które z roku na rok bije swoje rekordy sprzedaży. Najwięcej emocji budził oczywiście nowiutki model GT2 RS. Moc? 700 KM. Moment obrotowy? 750 Nm. Do tego napęd na tylną oś, dwusprzęgłowa przekładnia PDK i niewielka masa. Na ten moment to najszybsze drogowe auto na Nurburgringu i... pewnie jedno z najdroższych. Ale pomarzyć dobra rzecz.
Równie gorąco było na stanowisku Skody. Serio. Czesi pokazali wszystkie swoje modele, które doskonale znamy, a więc m.in. Kodiaqa, Karoqa czy Octavię, ale i jedną naprawdę gorącą premierę.
Vision E to zapowiedź przyszłości w Skodzie, która do 2025 roku chce wypuścić na rynek aż 10 modeli elektrycznych. Skoda nie zdradza wielu szczegółów dotyczących Vision E. Samochód jest jednak wyposażony w III poziom autonomicznej jazdy, a dwa zastosowane silniki elektryczne dają moc 306 KM i zasięg około 500 kilometrów. Ciekawostka: Vision E może monitorować rytm pracy serca kierowcy. Jeśli ten poczuje się gorzej, samochód sam zwolni. Ciekawostka druga: Poznań to dopiero trzecie miejsce na świecie, gdzie pokazano ten model.
Niespodzianki miał także sam Volkswagen, który pokazał nowego Touarega. I to jest naprawdę "duża" premiera, bo tego auta nie było nawet w Genewie. To pierwszy raz w Europie, tylko za światową premierą w Pekinie.
Sam SUV od Volkswagena coraz bardziej upodabnia się do klasy premium. I choć będzie kosztował swoje (co najmniej 250 tys. zł, ale będzie można spokojnie "dobić" do 400), to wciąż dostaniemy dużo poczucia "premium" za nieco niższą cenę. Auto jest dużo większe od poprzednika, szersze, dłuższe, ale i... niższe. Dzięki temu jest bardziej dynamiczne z wyglądu. Jest też lżejsze od poprzednika o ponad 100 kilogramów. Z kolei w środku znajdziemy Innovision Cockpit. To mieszanka dwóch wirtualnych kokpitów o wielkości łącznie aż 27 cali. Efekt zupełnie z klasy premium, ale też za odpowiednią kwotą (ponad 18 tys.). Samochód będzie dostępny w sprzedaży już za moment.
Ale o ile na Touarega każdy może sobie już ostrzyć zęby, o tyle druga premiera Volkswagena to odlot znacznie większego kalibru: ID Buzz, ewidentnie stylizowany na słynnym "Ogórku".
Ale tylko stylizacja będzie z tamtego modelu: ID Buzz jest pełen najnowszych technologii. Zasięg tego sympatycznego busika ma wynieść nawet 600 km, a dwa silniki mają dać łączną moc 369 koni mechanicznych. Ładowanie? Do 80 proc. w nieco ponad pół godziny.
Inni też byli
Ale choć Volkswagen zajął właściwie cały pawilon w Poznaniu, w innych halach byli obecni także inni producenci. Do Wielkopolski Volvo przywiozło nowy model, który zainteresuje wielu klientów: V60. I jak to zwykle u Szwedów, każdy kolejny model z nowej gamy (z charakterystycznymi reflektorami w kształcie Młota Thora) jest bezpieczniejszy od poprzedniego. V60 rozwija więc pomysły znane choćby z V90 czy XC90.
Choćby system autonomicznej jazdy (jednak przy zachowaniu kontroli nad sytuacją przez kierowcę) lepiej radzi sobie z ostrzejszymi zakrętami. A reszta... jak to w Volvo. Samochód sam zatrzyma się w razie niebezpieczeństwa (lub spróbuje wykonać awaryjny manewr), systemy wykrywają nie tylko auta, ale i ludzi czy zwierzęta. Także te coraz mniejsze.
Jak zauważył Stanisław Dojs z Volvo w trakcie konferencji, "konkurenci produkują bezpieczne samochody, my (Volvo – red.) produkujemy najbezpieczniejsze". Oby nikt nie musiał tego sprawdzać. A samo auto wygląda jak mniejsze V90, czyli... bardzo dobrze.
Gorącą premierę mieli także w Jaguarze, gdzie pokazano polskiej publiczności model I-Pace. Brytyjczykom trzeba jedno oddać: wszyscy obiecują auta elektryczne z dużym zasięgiem "już wkrótce", a oni po prostu to… zrobili. 400 koni mechanicznych i niemal 500 km zasięgu robi olbrzymie wrażenie. Tym bardziej, że auto wygląda świetnie, jest praktyczne "tak jak każde zwykłe auto", a do tego przyspiesza do setki w 4,8 sekundy.
Auto jest tak "blisko" klientów, że w Poznaniu poznaliśmy też jego cenę. Około 350 tysięcy złotych to sporo, ale przecież to... Jaguar. Równie dobrze można tyle zapłacić za auto spalinowe z kotem na masce.
Dużo aut pokazał w Poznaniu także Mercedes. Pojawiły się i nowa klasa A, i nowy CLS czy nowa klasa G. Było na co popatrzeć.
Warto skupić się zwłaszcza na klasie A, ponieważ klienci w tym modelu wreszcie doczekają się ekranu dotykowego. Mercedes przez wiele lat przed nimi się bronił, tylko po to, żeby… przyznać się do błędu. Ale dobre i to. Za to cała impreza była zorganizowana pd hasłem "Hej Mercedes". Jeśli tak powiecie do swojej nowej klasy A, będziecie mogli się z nią komunikować. Ustawiać temperaturę, nawigację czy zmieniać oświetlenie we wnętrzu. Tyle teoria, z praktyką jeszcze zobaczymy.
Piorunujące wrażenie zrobiła oczywiście klasa G. Potężny SUV – o ile to auto w ogóle można nazwać SUV-em – górował nad całym stanowiskiem. I choć auto zachowało swój charakterystyczny wygląd (i jego właściwości terenowe!), wygląda znacznie nowocześniej. A w środku – wiadomo, pełen luksus.
Samochód debiutuje z potężnym, czterolitrowym, podwójnie doładowanym V8 o mocy 416 koni mechanicznych i 609 Nm. Co ważne, powinny pojawić się także mocniejsze wersje. W końcu to auto, które kupuje się także po to, żeby powiedzieć: "bo mogę".
I wreszcie wisienka na torcie stanowiska Mercedesa: Mercedes–AMG Project ONE. To chyba jedyne auto w Poznaniu, które może konkurować z Audi Aiconem, przy czym mówimy o zupełnie innym rodzaju auta. Bo o ile Aicon to zapowiedź przyszłości, a tyle Project ONE to w dużej mierze popis aktualnej technologii Mercedesa. Tej, która daje Niemcom tytuły w Formule 1.
Same cyfry robią zawrotne wrażenie. Za moc odpowiada silnik V6 o pojemności... 1,6 litra. Kręci się on jednak jak w Formule 1: do 11 tys. obrotów na minutę. W połączeniu z silnikami elektrycznymi otrzymujemy niemal... 1000 koni mechanicznych. Taki zestaw przyspiesza w około sześć sekund do dwustu kilometrów na godzinę. Niemcy oceniają, że po 50 tysiącach kilometrów każdy egzemplarz będzie musiał wrócić do AMG na remont silnika. Powstanie tylko 275 egzemplarzy, a doo klientów trafią już w przyszłym roku.
A to wszystko... tylko czubek poznańskiej góry lodowej. Jeszcze kilka zdjęć na zachętę, bo wciąż można się tam wybrać: