Jarosław Kaczyński nakazał ministrom przekazanie otrzymanych z budżetu dodatkowych świadczeń na Caritas. Argumentowano, że nie ma prawnej możliwości oddania ich do budżetu. Poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza w rozmowie z naTemat udowadnia jednak, że tak możliwość jest. Co więcej, w sprawie nagród już z podobno niej raz skorzystano.
Premier Beata Szydło przyznawała ministrom "nagrody", premier Mateusz Morawiecki uznał, że nie będzie dłużej ich wypłacał, a prezes Jarosław Kaczyński na końcu ogłosił, że ministrowie muszą te pieniądze teraz przekazać na Caritas. I co dalej?
Krzysztof Brejza: Prezes Jarosław Kaczyński wpakował cały PiS na niesamowitą minę. Ci, którzy już przekazali pieniądze na Caritas będą musieli zapłacić jeszcze raz.
Dlaczego?
Przez sławną konferencją Jarosława Kaczyńskiego, na której ogłosił przekazanie "nagród" na Caritas i obniżenie pensji parlamentarzystom dopytywałem się, czy te świadczenia niezależne, te pseudo-pensje zostały zwrócone do budżetu państwa. Dowiedziałem się od pana Pawła Szrota, że styczniowe już zostały zwrócone przez ministrów.
To ma jakieś znaczenie?
Tak, to bardzo ważny gest ze strony ministrów, bo jest to potwierdzenie z ich strony, że te świadczenia to nie były żadne nagrody. Zgodnie z prawem, pracownik nie może zwrócić nagrody. Ministrowie zresztą też wielokrotnie twierdzili w mediach, że nie ma takiej możliwości prawnej. Oddając te pieniądze w styczniu przyznali, że to nie były nagrody, tylko świadczenia okresowe. Zresztą dowodów na to, że to nie były żadne nagrody jest więcej.
Jakie?
Minister Michał Dworczyk przyznał, że z automatu podpisał pisma. To świadczy o tym, że było to świadome tworzenie systemu comiesięcznych świadczeń. Ministrowie twierdzą, nie nie wiedzieli, że to są nagrody. Zgodnie z prawem nie można nagrodzić pracownika w taki sposób, że płaci mu się za przyszłe osiągnięcia. Nie można też nagrodzić pracownika bez powiadomienia go o tym, że dostaje nagrodę.
Dlaczego?
Bo nie ma wtedy czynnika motywującego. Jaką motywację miał mieć minister Jan Szyszko, który nawet nie wiedział, że dostaje jakieś nagrody?
No dobrze, ministrowie zwrócili te dodatkowe pieniądze które dostali w styczniu i uznajemy, że to nie były nagrody. Co to oznacza?
Po pierwsze muszą teraz żyć ze świadomością, że nie były to nagrody kodeksowe tylko system comiesięcznych dodatków. Oznacza też, że będą musieli zwrócić co do złotówki wszystkie wcześniej otrzymane świadczenia, jakie dostali w 2017 i 2016 roku.
A jeśli tego nie zrobią?
Myślę, że rzeczywiście wielu będzie unikało tego zwrotu. Myśli pan, że Szyszko przeleje? Albo Streżyńska, Szyszko? Będą się bronić przed zarządzeniem prezesa, na naszych oczach dochodzi do destrukcji PiS. Ale będą musieli oddać wszystko co do grosza.
Skąd ta pewność?
Bo takie jest prawo. Będą musieli oddać wszystkie nienależne świadczenia. Jeśli to nie były nagrody, tylko jakieś świadczenia nienazwane, to zostały przyznane nielegalnie. De facto były to wyłudzenia. Prokuratoria Generalna, która rerezentuje interesy Skarbu Państwa będzie musiała to od nich jakoś wyegzekwować. Możliwe są zajęcia komornicze wobec opornych. Oczywiście grożą ministrom też ustawowe odsetki od tych kwot. Firmy pożyczkowe będą miały ruch.
Zwrot albo komornik to jedno. Czy grozi im coś jeszcze?
Sankcje karne grożą wszystkim urzędnikom którzy przygotowali ten niezgodny z prawem system nagradzania polityków, tym, którzy uruchomili ten system nienazwanych świadczeń. Są to na pewno Szydło, Morawiecki, Kempa która podobno to wymyśliła i Dworczyk, który z automatu coś podpisał. Wszyscy muszą liczyć z się z zarzutem przekroczenia uprawnień, być może także z zarzutem poświadczenia nieprawdy.