W czwartkowy wieczór Sejm przegłosował uchylenie immunitetu sekretarzowi Platformy Obywatelskiej Stanisławowi Gawłowskiemu. A że nie było to specjalnym zaskoczeniem, sam zainteresowany ze spokojem czekał na zatrzymanie. Wraz z Romanem Giertychem, który zrobił z tego twitterowe show.
Nie ma wątpliwości – cała "operacja" była z góry zaplanowana. Na decyzję Sejmu o uchyleniu immunitetuposłowi PO Stanisławowi Gawłowskiemu zainteresowany wraz ze swoim adwokatem Romanem Giertychem czekali w kancelarii tego drugiego. Przy okazji Giertych pokazał, co sądzi co sądzi o dziennikarzach pracujących w TVP.
Giertych rozpoczął relację nieco po godzinie 18:00, czyli na dwie godziny przed formalnym pozbawieniem sekretarza PO parasola ochronnego. O czym adwokat nie omieszkał poinformować. Jednak wtedy nikt jeszcze nie spodziewał się ponad 4-godzinnego polityczno-policyjnego spektaklu.
Na miejscu nie mogło przecież zabraknąć dziennikarzy, także tych z telewizji publicznej. Jednak akurat z ich obecności Roman Giertych nie był zadowolony. "Do kancelarii zgłosiła się ekipa TVP. Niestety nie mogłem ich wpuścić, gdyż zapraszałem tylko dziennikarzy" – napisał Giertych drwiąc z pracowników telewizji publicznej.
Skończyło się na wezwaniu policji, która miała zrobić porządek z ekipą TVP, która zdaniem adwokata naruszyła mir domowy.
W oczekiwaniu na zatrzymanie posła PO w kancelarii na Nowym Świecie odbyła się minikonferencja prasowa, na której Gawłowski wyraził nadzieję na szybkie zakończenie jego zdaniem kuriozalnej sprawy. – Mamy nadzieję, że prokuratura będzie przygotowana na to, żeby postawić mi zarzuty, żeby w końcu po trzech miesiącach od momentu, w którym złożyłem immunitet, a od trzech miesięcy nie ma żadnych formalnych przeszkód, żeby mi postawić zarzuty, że je jutro usłyszę. Że ta sprawa szybko trafi do sądu, gdzie to prokurator wprawdzie będzie musiał udowadniać winy, a ponieważ nie ma żadnych tak naprawdę już dzisiaj dowodów, poza zeznaniem trzech działaczy związanych z PiS-em, mam nadzieję, że w miarę szybko ona się zakończy, że prokuratura nie będzie przeciągać tej sprawy, nie odłoży jej na półkę i nie będzie tylko elementem gry politycznej – powiedział.
Po czterech godzinach obu panom zaczęło się nudzić. Adwokat stwierdził, że jeżeli nie dojdzie do zatrzymania, to jest to tylko "cyrk z wejściem o 6 rano".
Kiedy było wiadomo, że z zatrzymania nici, panowie podjeli decyzję o tym, że sami zgłoszą się do szczecińskiej prokuratury, która prowadzi to śledztwo.
Przypomnijmy, Stanisław Gawłowski stracił immunitet po zarzutach o przyjęcie 175 tys. zł łapówki oraz przyjęcia dwóch drogich zegarków w zamian za posadę od wiceszefa Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Sam temu zaprzecza i twierdzi, że to czysta gra polityczna. W czwartek Sejm uchylił także immunitet Kamili Gasiuk-Pihowiucz (za słowa o Dawidzie Jackiewiczu) oraz Ryszardowi Petru (za nazwanie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego "przestępcami").