Rodzice Igora Stachowiaka zostali przesłuchani w sprawie źródeł nagrań z reportażu Wojciecha Bojanowskiego. Wszystko wskazuje na to, że śledczy polują teraz na tych, którzy ujawnili prawdę o tej tragedii i szukają informatorów dziennikarza TVN 24.
Przypomnijmy, że przez ponad rok prokuratura nie potrafiła wskazać policjantów odpowiedzialnych za śmierć Igora Stachowiaka, który został skatowany na komendzie we Wrocławiu. 
Zarzuty policjantom postawiono dopiero po tym, jak Wojciech Bojanowski, reporter TVN 24, w maju 2017 roku ujawnił film z kamery umieszczonej na policyjnym paralizatorze. Cała Polska zobaczyła jak czterech mundurowych znęca się nad bezbronnym 25-latkiem.
Teraz za wszelką cenę organy ścigania chcą ustalić źródło przecieku filmu. W sprawie wycieku materiałów ze śledztwa zostali już przesłuchani rodzice Igora. Wcześniej sąd zwolnił z tajemnicy dziennikarskiej Bojanowskiego, ale ten odmówił przekazania informacji skąd dostał film.
– Nigdy nie wydam swojego źródła – zapowiedział publicznie. Ukarania dziennikarza zażądały władze dolnośląskiego związku policji i doniosły na niego do prokuratury. A ta zabrała się za ustalanie skąd reporter TVN 24 dostał film z paralizatora. Tymczasem oprawcy Stachowiaka wciąż są bezkarni.
Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na Rynku we Wrocławiu. Został przewieziony na komisariat Wrocław-Stare Miasto. Tam był duszony i kilka razy rażony paralizatorem. Wkrótce potem zmarł.
Przygotowanie aktu oskarżenia zajęło prokuraturze prawie dwa lata. Stało się to dopiero kilka tygodni temu. Czterech policjantów, którzy torturowali Stachowiaka, oskarżono o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad Stachowiakiem. Grozi im do 5 lat więzienia, ale wciąż chodzą wolni.